Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Good bye Orlando!

wrzesień 2009

Sobota, 5 września 2009 roku. Posesja w Hampstead Gardens przy Orlando Ave ożywiła się gwarem rozmów Wielkiej Rodziny Radiowej PBA FM, która nadaje swoje audycje w każdy piątek na częstotliwości 89,7 MHz.


Puste studio Jerzego Dudzińskiego

Edward Dudziński wspominał...

...a uczestnicy spotkania słuchali

George Dudzinski

Krystyna Kubiak

Lidia i Tadeusz Świetlikowie i Cezary Pawlisz

Ania Rek i Marek Kobyłecki

Na czele tego Radia – jak powszechnie wiadomo – stał Pan Jerzy Dudziński, który zmarł w wieku 89 lat 14 października 2008 roku.

Tu, przy Orlando Ave, na tyłach ogrodu do dziś stoi „nasza szopka”, w której przez lata nagrywaliśmy audycje radiowe dla adelajdzkiej Polonii. Nagrania trwały do ostatnich chwil życia Pana Jerzego i jeszcze rok dłużej.

Gościnni synowie ś.p. Wiesławy i Jerzego Dudzińskich zaprosili we wrześniową sobotę wraz ze swoimi rodzinami tych wszystkich, którzy zetknęli się z „Radiem Dudzińskiego” na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Ustawione w ogrodzie stoły uginały się pod grillowanymi przez Georga Dudzińskiego mięsiwami i kiełbaskami, smacznymi sałatkami przyrządzonymi po polsku, napitkami, deserami... Pogoda nam dopisała, humory też. Lało się dobre wino i snuły wspomnienia.

Była to dla mnie okazja, by serdecznie wspomnieć Pana Jerzego z którym współpracowałam przez kilka lat. Uświadomiłam sobie, że przez to Studio przewinęły się ze trzy pokolenia radiowców-wolontatriuszy. Dzięki temu spotkaniu poznałam tych, którzy znacznie wcześniej ode mnie poszli za Panem Dudzińskim jak w dym...

Wśród nich Hania Sanders: – Państwo Dudzińscy byli przyjaciółmi mojego męża – Edwarda. W roku 1950 rodziny Dudzińskich i Sandersów przypłynęły z Włoch do Australii na jednym statku. Z radiem Pana Jerzego współpracowałam od początku. Pamiętam tę pierwszą audycję przygotowaną przy 24 Louisa Street w centrum Adelajdy. Byli z nami między innymi Karol Herisz i Krysia Kubiak.

Krystyna Kubiak: – Pracuję w tym Radiu do dziś. Piątkowe audycje przygotowujemy wspólnie z Marysią Thiele i Lucyną Krawczyk. Pamiętam nie tylko tę pierwszą audycję i kolejne... Jakże często wpadało się do Państwa Dudzińskich, żeby z nimi porozmawiać, zjeść zupę, wypić kawę. To dzięki Pani Wiesi i Panu Jerzemu – czuliśmy się u nich jak we własnym domu, jak jedna dobra rodzina.

Hania Sanders: – Nadawaliśmy wtedy wiadomości i dużo, dużo polskiej muzyki, którą Pan Jerzy uwielbiał. Nagrywaliśmy te audycje na sprzęcie, który dziś jest mocno zabytkowy. W połowie lat 70. ubiegłego wieku w moim domu urządzaliśmy koncerty dla setki gości. Na koncerty skrzypcowe w Elders Hall na Uniwersytecie Adelajdzkim zapraszaliśmy Panią Wandę Wiłkomirską. Zbieraliśmy pieniądze na nagrody dla zwycięzców. To mnie – młodą wówczas stażem emigrantkę trzymało przy życiu, bo Pan Jerzy Dudziński – Wielki Społecznik – mobilizował do tej pracy i podtrzymywał na duchu. Jemu naprawdę nie można było odmówić. I tak sobie dziś myślę, jak ten czas leci! Przyjechałam do Australii jako młode dziewczę do swojej rodziny i na naukę języka angielskiego. Wyszłam za mąż za Eddiego Sandersa, urodziłam syna, teraz jestem babcią i znów jestem w radiowym gronie! Ja nawet pamiętam małego Edzia Dudzińskiego, który dziś przejmuje pałeczkę po swoim Ojcu.

* * *

Edward Dudziński, urodzony już w Australii, przejął radiową schedę po swoim sławnym Ojcu – Jerzym. Stoi także na czele Polskiego Towarzystwa Kulturalnego w Adelajdzie, które niegdyś współtworzył Jerzy Dudziński.

– W ostatni czwartek, 3 września, nagraliśmy przy Orlando Ave naszą ostatnią audycję – powiedział Edward Dudziński. A teraz... czas na przeprowadzkę! Robię to, co niegdyś uczynił mój Ojciec – przenoszę radio do SWOJEGO domu przy Ellen Street.

Gdy przyszedł czas na wspólny toast, Eddie ze wzruszeniem wspominał jak Matka zawsze Ojcu mówiła: – Daj sobie spokój z tym radiem i całą tą swoją działalnością społeczną!. – Przestań już! – Zatrzymaj się!

Ale gdzie tam! Do samej śmierci, a dożył 89 lat, pracował społecznie. Najbardziej ukochał sobie Radio, które swego czasu sprowadził do własnego domu. A Pani Wiesława Dudzińska, choć tak często prosiła, żeby dał sobie z tą robotą spokój, karmiła tych jego radiowców zupą i... otuchą. Jak dziś wspomina Halina Czekajło, która wraz z bratem Januszem Polańskim wprowadziła mnie w 2002 roku do Radiowej Rodziny Dudzińskiego, pani Wiesia była naprawdę niezwykłą kobietą – tolerancyjną, ciepłą, z ogromną mądrością życiową, którą potrafiła się dzielić z emigrantami.

Te same słowa usłyszę od Teresy Podemskiej-Abt, która współtworzyła to Radio w „epoce solidarnościowej”. – W chwilach zwątpienia i nostalgii w pierwszych miesiącach i latach na emigracji potrafiła przytulić nas do serca, nakarmić czymś smakowitym, czymś co przypominało rodzinny polski dom. Nagrywaliśmy wówczas nasze audycje w przyczepie campingowej, w której był zainstalowany odpowiedni sprzęt. Wchodziło się tam pojedynczo, nagrywało swój kawałek i robiło miejsca kolejnej osobie. Joasia Majchrowska opowiadała radiosłuchaczom o sztuce, Halina Czekajło – o poezji, Basia Dulska – prowadziła porady medyczne, a Jadzia Jezior mówiła o wychowaniu naszych dzieci na emigracji.

Ania Rek – przedstawicielka najmłodszego pokolenia radiowców: – Swoją przygodę z radiem zaczynałam w 2001 roku u boku Tomka Wilińskiego. Dwa lata temu zrezygnowałam, ale sentyment do radia pozostał i dobre wspomnienia też. To spotkanie – to naprawdę dobry pomysł.

Igor Uroda: – Umówiłem się kiedyś z Panem Dudzińskim, że go nigdy nie opuszczę i do końca istnienia radia będę nadawał audycje ze stacji PBA FM na Salisbury. Pana Jerzego nie ma już między nami, a ja wciąż je nadaję za sprawą Edwarda, syna Jerzego.

– Idziemy do Pana Jurka – tak sobie dziś powiedzieliśmy. – Jego synów znamy i kochamy, Pana Jurka nie ma już między nami, ale „do Pana Jurka” nam zostało. To był nowoczesny człowiek, otwarty na świat, ciekawy wszystkiego i zdolny do kompromisu – zgodnie przyznają Lidia i Tadeusz Świetlikowie i Cezary Pawlisz. – Nigdy nie można się było z nim pokłócić. Aktywny, zawsze przygotowany, swego czasu rozpisywał audycję co do sekundy! – A jak prowadził administrację?! – Lidia nie może się nachwalić. – W tej dziedzinie byłam jego uczennicą i dziś – nie chwaląc się – naprawdę dobrze to robię.

Jerzy Andrecki: - Jestem tu dzisiaj z wami, choć do radiowej rodziny nie należę. Jednak Pan Jerzy był nie tylko radiowcem! Był zawsze obecny tam, gdzie odbywały się jakiekolwiek imprezy kulturalne organizowane z powodzeniem przez adelajdzką Polonię w latach 60., 70., 80 ubiegłego wieku. Wszystkie te inicjatywy propagował i popierał. Tu w tej waszej „szopce” było także biuro dożynkowe. Pan Jurek był w Zarządzie Dożynek, w tym biurze odbierał wszystkie telefony, przyjmował korespondencję...

Marek Kobyłecki – również młody stażem radiowiec – obiecuje, że przez kolejne dziesiątki lat, póki życia starczy, będziemy Go zawsze wspominać.

* * *

Po epoce Jerzego Dudzińskiego pozostało około tysiąca nagrań audycji radiowych, taśm magnetofonowych i dysków CD z polskimi piosenkami. Dziś Edward Dudziński cały ten dorobek porządkuje, przenosi na nowoczesne nośniki cyfrowe, żeby niczego nie uronić z kilkudziesięcioletniego dorobku.

A teraz – jeśli mogę to tak określić – nadeszła epoka Edwarda Dudzińskiego urodzonego na australijskiej ziemi. – Niedaleko pada jabłko od jabłoni – twierdzi Ewa Leśniewska. – Bo Eddie, urodzony już w Australii, jest wyrozumiały tak jak jego ojciec, umie słuchać innych, interesuje się sprawami polskimi. I tak jak Pana Jerzego cechuje go pasja społecznika, poczucie humoru i niebywała skromność...”

Być może Edward Dudziński znajdzie swoich naśladowców? Pytam o to, ponieważ w środowiskach polonijnych bardzo często przewijają się dyskusje na temat: „kto po nas przejmie pałeczkę”. Tak pytają najstarsi stażem społecznicy nie dostrzegający swoich następców, którzy pociągnęliby pracę społeczną na rzecz Polonii. Tymczasem Edward Dudziński, urodzony już w Australii, stopniowo przejmuje schedę po swoim ojcu i coraz mocniej wchodzi w środowisko polonijne w Adelajdzie. Trzymamy więc kciuki za jego powodzenie.

* * *

Edward Dudziński przebywa w tej chwili w Polsce. Przez pięć tygodni – takie snuł plany – zwiedza w towarzystwie swojego stryja Tadeusza Dudzińskiego i kuzynów z USA Warszawę, Kraków, Zakopane, Częstochowę, Legnicę, gdzie mieszka ciocia – siostra mamy. Ale najważniejszy na tej trasie jest Lublin. Otóż kilka lat temu odnalazł się na jednym z lubelskich cmentarzy grób Juliusza Dudzińskiego, ojca Jerzego, a dziadka Edwarda. Ten uczestnik Kampanii Wrześniowej zginął 27 albo 28 września 1939 roku i został pochowany w mogile zbiorowej. Teraz Edward – wypełniając wolę ojca Jerzego – odwiedzi grób dziadka.


Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011