Strona powstala 27.08.2001

 

Strona Gł�wna

Kontakt

O stronie

Szukaj: wedlug slow kluczowych - wedlug pytan

AustraLink.pl


Image Map

 

JACEK 4

Jacek byl (i chyba nadal jest) czytelnikiem niniejszej strony.  Korespondowal za mna, zadawal pytania, az pewnego dnia zadzwonil do mnie ... z Adelajdy.

Jacek przyjechal tu wraz z rodzina, aby dokonac weryfikacji swych marzen, wyobrazen i zdobytej wiedzy o Australii, z australijska rzeczywistoscia.

Zgadzam sie, to najlepszy sposob, aby dowiedziec sie prawdy.

 

Czesc I - Nasza Australia

 

<< odcinki poprzednie

Odcinek 7 - pif paf - strzela Jacek

Odcinek 8 - Zapowiada sie konfrontacja!

Odcinek 9 - Australia i medycyna - kuracje wstrzasowa aplikuje zona Jacka

odcinki nastepne >>


Odcinek 7 - pif paf - strzela Jacek

12.06.2003

Po dlugim okresie milczenia odzywam sie ponownie.

Jak zwykle zaczne od temperatury. Na zewnatrz pada, ale jest calkiem przyjemnie jak  na zime, + 17 stopni. Natomiast wewnatrz tyle samo lub mniej (w nocy okolo +7  - co daje srednia okolo +12) co sprawia, ze jest strasznie nieprzyjemnie, a ma byc jeszcze zimniej. Ogrzewac mozna, owsze, ale jest to bardzo kosztowne. Po prostu ledwo sie wylaczy ogrzewanie to w domu temperatura spada momentalnie � daje o sobie znac zero izolacji. I tak ma byc do konca wrzesnia � brr... fakt ten jest bardzo motywujacy do powrotu do Polski - przynajmniej dla mnie.

Dlaczego tak dlugo nie pisalem?? � po prostu nic specjalnego sie nie dzialo oprocz popodania w coraz wieksza tesknote za krajem (rodzina i znajomymi) i depresje z tego powodu � nie chcialem tym nikogo zameczac. Niestety stan ten trwa i trwa  i nic sie nie zanosi na to aby sie zmienil, a wrecz to zimno sprawia, ze stan ten sie poglebia  i ze w efekcie jestesmy coraz blizsi decyzji o powrocie do PL.

Jestesmy tutaj juz ponad pol roku i mysle, ze moge sie pokusic o pewne podsumowania dotyczace pewnych tematow.

1.

Opieka spoleczna � tutaj sytuacja jest bardzo oczywista � wielki plus dla Australii w porownaniu do tego co znamy z PL. Faktycznie po okresie dwoch lat (jak juz zaczna przyslugiwac pelne zasilki) mozna wyzyc bedac na zasilku z Centrelinku � a dokladnie rzecz ujmujac nie trzeba sie specjalnie martwic o to co do garnka wlozyc, czy o to czy bedzie sie mialo dach nad glowa. Natomiast trzeba byc swiadomym tego, ze bedzie sie na samym dnie tutejszej drabiny spolecznej i dla wielu osob, ktore mysla o przyjezdzie tutaj i stac ich w Polsce na przejscie calego procesu emigracyjnego, kupno biletow itd, bedzie to poziom nizszy anizeli ten, na ktorym zyli/zyja w PL. Niemniej w porownaniu do tego, co dostaje sie w PL pozostajac bez pracy, jest to niemal raj.

2.

Miejsce na rynku pracy � tutaj sytuacja wyglada zdecydowanie gorzej. To znaczy porownujac generalnie do sytuacji w PL to jest duzo lepiej jezeli chodzi o mozliwosc znalezienia �czegos�, stabilnosc posady, relacje zarobki a koszty zycia � faktycznie jest tak jak tego oczekiwalem, ale... To ale to jest to, ze jest tak dla kogos kto ma tutejsze doswiadczenia, tutejsze wyksztalcenie i najlepiej zeby jeszcze byl nativem. A jak wiadomo wiekszosc z nas, ktora tutaj przyjezdza nie spelnia zadnego z tych 3 warunkow.  

Wiele sposrod osob, ktore tutaj poznalismy jest zawodowo ponizej swojej pozycji jaka mieli w Polsce i finansowo rowniez na tle spoleczenstwa prezentuja sie gorzej anizeli w PL � jest to dokladnie tak jak opisuje Stan na swojej stronie.

Przyczyn takiej sytuacji jest kilka. Najwazniejsza jest brak znajomosci. Tak jak juz chyba to, w ktoryms z wczesniejszych odcinkow opisywalem, jednym z pierwszych tematow jakie przerabialismy na lekcjach jezyka angielskiego byla � czytanka� o tym, ze 70% miejsc pracy w Australii �rozchodzi sie po znajomych". Dodatkowo praktycznie wszedzie chca od ciebie referencji miejscowych lub ewentualnie z jakiegos innego kraju anglojezycznego. Efekt tego jest taki, ze wielu emigrantow pracuje ponizej swoich poprzednich stanowisk. Im wyzsze stanowisko miales w PL tym trudniej Ci bedzie na tutejszym rynku pracy (nie dotyczy to oczywiscie wybitnych specjalistow lub osob z branzy, w ktorej sa naprawde duze braki personalne na tutejszym rynku � na dzien dzisiejszy mysle, ze to tylko moga byc pielegniarki).

Natomiast osoby, ktore w Polsce jak i tutaj wykonuja swoj zawod �  tzw. �fachowcy", maja sie tutaj lepiej anizeli w PL.

Do tego dochodzi jezyk. Znajomosc i zdawanie roznych egzaminow, a komfort jezykowy w miejscu pracy, to zupelnie dwie rozne sprawy. A rozumienie jest najwiekszym problemem � kazdy tubylec posluguje sie troche innym jezykiem (nazwijmy go poprawnym , o ile potrafi) wobec cudzoziemca, a innym w rozmowach z kolegami. Przyczynia sie to do tego, ze czuje sie czlowiek bardzo wyobcowany w swoim srodowisku pracy. Nie spotkalem tutaj jeszcze zadnej osoby z PL, ktora by mi powiedziala, ze czulaby sie w kontaktach z tubylcami w pracy tak dobrze i swobodnie jak to mialo miejsce w Polsce, a wiekszosc z tych osob zna angielski po latach pobytu tutaj bardzo dobrze.

Ja rowniez mam pewne doswiadczenia w tym zakresie. Od pewnego czasu pracuje w jednej z wiekszych firm w Adelaidzie, pracuje przy linii produkcyjnej � jako robotnik niewykwalifikowany; obsluguje duze maszyny do spawania. W Polsce takie miejsca pracy tylko zwiedzalem jako pilot wycieczek turystycznych, ale moge powiedziec, ze wyglada to duzo, duzo lepiej anizeli Ursus lub Nowa Huta (te dwa zaklady zwiedzalem kilka razy). Faktycznie dba sie tutaj o pracownika, wyplaca sie pensje na czas itp. I zarobki sa w miare dobre jak na taka prace, porownujac z innymi zakladami w Adeli.

Zyczylbym takiego traktowania pracownikow we wszystkich firmach w PL.

Ciekawostka jest jednak moze to, co mi opowiadaly dwie osoby pracujace w tym miejscu od dluzszego czasu (po kilkanascie lat kazda z tych osob) � jedna z tych osob to Grek mieszkajacy tutaj okolo 20 lat, a druga to syn emigrantow z PL. A co one powiedzialy? Otoz zaklad ten zdecydowanie zmienil sie na plus we wszystkich prawie aspektach okolo 6 lat temu, kiedy to kierownictwo zakladu przeszlo w rece niemieckie i wprowadzono pewne niemieckie standardy pracy (do dzisiaj szefem na Australie jest Niemiec). Druga rzecza z tym zwiazana jest to, ze od tego czasu zaczeli sie interesowac praca w tym zakladzie w wiekszym stopniu Ozzie. Przed tymi zmianami na lepsze ponoc odsetek emigrantow pracujacych w tym zakladzie byl duzo wiekszy. W grupie osob, ktore zaczely prace ze mna, a bylo to okolo 150 osob, ja bylem jedynym obcokrajowcem. Jak to powiedzial wprost kolega Grek � �... jak poczuli latwa prace i dobrze platna, to nawet im sie zachcialo pracowac ...�

A jak ja sie czuje w tym miejscu � nie najlepiej musze przyznac i fakt, ze nie popracuje tam zapewne za dlugo, poniewaz jak to mi czesto powtarzaja jestem za wolny (i mysle, ze tak faktycznie jest ), wcale mnie nie smuci. A nie czuje sie najlepiej z dwoch powodow. Jezyk jest pierwszym z nich � po prostu zwyczjanie nie rozumiem o czym oni rozmawiaja. W szkole, w sklepie, TV - nie ma zadnych wiekszych problemow, natomiast w zakladzie nic, no powiedzmy prawie nic. Rozumiem przede wszystkim dwa slowa, a sa to fuck.... i bloody... natomiast nie rozumiem tego co jest pomiedzy nimi � co prawda slowa te stanowia okolo polowy wypowiedzi, niemniej ciekawym by bylo zrozumienie tego co jest takie f... i bl... Teraz, po kilku tygodniach moge rozmawiac i rozumiec poszczegolne osoby i prowadzic z nimi namiastki konwersacji , natomiast w grupie nadal tylko wiem , ze sa o czyms nie najlepsze zdania, ciekawe tylko o czym.

Tak wiec w pracy czuje sie zupelnie wyobcowany i do tego praca, ktora wykonuje jest bardzo monotonna (wrecz nudna) i to tez wplywa nie najlepiej na moj stosunek do tej pracy � nie mam nic przeciwko pracy przy tasmie produkcyjnej, ale przyjechalem tutaj z innymi marzeniami i aspiracjami, i jest to dla mnie jak kubel zimnej wody. I do tego czlowiek ma bardzo duzo czasu na myslenie w takiej pracy, co na mnie wplywa dosyc depresyjnie, gdyz mysli mam raczej dosyc smutne i jednostronne, najlepiej mysle obrazuje to ponizszy tekst  - wiem wielkim poeta nigdy nie zostane

 

�zycie spawacza punktowego�

 

Pif, paf  kolejny spaw
minuta za minuta, godzina za godzina
Pif, paf  kolejny spaw
za duzo czasu w pracy na myslenie masz
Pif, paf  kolejny spaw
na wlasne zyczenie prze.... zycie masz
Pif, paf  kolejny spaw

 

(ja naprawde nikogo nie chce obrazac � po prostu opisuje moje wlasne wrazenia)

 

Wiem, ze ktos moze powiedziec �... jak sie kretynie nie podoba to spadaj stad i idz szukac innej pracy ...� i ma taki ktos racje, ale tylko w pewnym stopniu, poniewaz ja szukalem i nadal szukam czegos w moim poprzednim �fachu�, ale naprawde bez tutejszych doswiadczen lub chociazby studiow naprawde trudno znalezc cos "innego", a przeciez trzeba z czegos zyc.

I co najgorsze w przerwach miedzy tymi pif, paf nie ma czlowiek z kim porozmawiac o jakis wspolnych sprawach.

Ale sa i pozytywy takiej pracy � mozna utrzymac z takiej pracy rodzine, co w Polsce raczej byloby trudne. I mimo wszystko poziom i swiadomosc tych ludzi (na ile udalo mi sie to zlapac z tych indywidualnych rozmow) jest jednak wyzsza niz w takim duzym polskim zakladzie pracy przy linii produkcyjnej.

3.

Australia jako kraj do zycia i / lub emigracji � hm... tutaj na poczatku musze napisac rzecz najwazniejsza i oczywista, a mianowicie, ze co osoba to bedzie inna opinia dotyczaca calosci aspektu lub jakies czesci.

Na pewno jest wysmienitym miejscem do zycia dla tubylcow, czyli dla osob tutaj urodzonych � czego nie mozna powiedziec o Polsce, ktora raczej do tej pory nie jest miejscem dobrym do zycia nawet dla  dosyc znacznej liczby Polakow (mam na mysli przede wszystkim aspekt ekonomiczny) � po prostu wielu Polakow nie moze sobie pozwolic na to aby zyc �godnie�  od tej materialnej strony.

Musze przyznac, ze Australia spelnila wiele moich oczekiwan jakie mialem przyjezdzajac tutaj, ale sa niestety rowniez pewne aspekty, ktore sprawiaja, ze trudno mi sobie wyobrazic abym tu mogl spedzic reszte zycia - moze to sie zmieni po przyjezdzie do Polski  - wg wielu tu spotkanych osob jest to najlepsze kuracja na tesknote.

Pierwszym aspektem jest to tesknota za rodzina, znajomymi � po prostu za ta czescia zycia w Polsce, ktora byla wolna od spraw takich jak polityka, ekonomia, itp. Po prostu brakuje mi mozliwosci wyskoczenia do Polski na weekend i podladowania akumulatorow. Wydaje mi sie, ze to jest mozliwe tylko w Europie.

A drugi aspekt (zdecydowanie mniej istotny) jest powiazany z pierwszym tzn. ta odlegloscia i izolacja geograficzna Australii. Jest to cos jakby klaustrofobia geograficzna � nieraz jak zaczne o tym myslec jak polozona jest Australia i o tym , ze stad nie mozna sobie tak po prostu wyjechac (w takim europejskim, samochodowym stylu) to po prostu dreszcze mnie przechodza i chec jak najszybszej ucieczki stad.

Sa to dwa aspekty, ktorych wogole nie bralem pod uwage myslac o emigracji do Australii. A moze po prostu ja nie nadaje sie do emigracji albo �... musze jeszcze kilka lat przecierpiec, a potem to jakos bedzie ...� (tak mi powiedziala jedna ze studentek w naszej szkole). Mysle, ze tesknoty nigdy nie da sie wyeliminowac.

4.

Tubylcy � przed przyjazdem tutaj jak wiecie wypytywalem wiele osob jak to tutaj jest. W kilku koresondencjach pojawil sie jako duzy pozytyw tubylcow pelen luzu styl bycia objawiajacy sie miedzy innymi tym, ze oni zupelnie niczym sie nie przejmuja i np. w pidzamach chodza do sklepow, caly czas sie usmiechaja do wszystkich i to slynne �no worries mate� jako dowod na ten luz calkowity. Przy czym te objawy luzu byly najczesciej przytaczane przez osoby bedace tutaj jako turysci. I musze przyznac, ze bardzo mi sie to podobalo

Z perpektywy tych kilku miesiecy tutaj interpretacja tych faktow sie zupelnie zmienila.

Dzisiaj jak widze kogos w pidzamie albo na bosaka w sklepie to najchetniej poslalbym go do lazni miejsckiej na gruntowna kapiel � nie ma to nic wspolnego z luzem, raczej z niechlujstwem.

Usmiech do wszystkich. Hmmm... do turystow to owszem, poniewaz to jest przeciez biznes � nawet Polacy sa znani w swiecie z goscinnosci i usmiechu wobec turystow.

Ale w urzedzie, czy innym miejscu gdzie powinni Tobie wyswiadczyc jakas usluge (inna niz turystyczno � biznesowa) czesto jak slysza, ze Ty nie jestes native�m to nagle usmiech ten znika lub nabiera innego wyrazu � moze to jest jest moja nadinterpretacja, ale podobne zdanie wyraza duza ilosc emigrantow w naszej szkolce, zwlaszcza ci, ktorzy przyjechali tutaj ze Stanow i maja jakies porownanie.

W tym momencie warto nadmienic, ze Australia do 1972 miala oficjalnie wpisaną polityke czystosci rasowej (nie znam dokladnej nazwy), ktora wyrazala sie tym, ze nie byli tutaj mile widziani �nie blondyni� � ja jako czlowiek o ciemnej karnacji nie mialbym szans.

Krotki komentarz: ta polityka nazywala sie "white Australia policy", a nie "blond Australia policy". Rzeczywiscie dyskryminowala imigracje pochodzenia pozaeuropejskiego. Przepraszam, ze sie wtracam. Stan

I trudno mi sobie wyobrazic, zeby w ciagu 30 lat udalo to sie calkowicie wyplenic.

Moim zdaniem rowniez dzisiejsza otwarta polityka immigracyjna spowodowala to, ze wielu zwlaszcza mlodych i gorzej wyksztalconych zyje w przekonanniu, ze Australia jest najlepszym krajem na swiecie (bo przeciez przyjezdza tutaj tyle emigrantow) i w zwiazku z tym czesto patrza na nas emigrantow troche z gory.

5.

Sklepy i ceny �  oczywiscie bedzie o Adeli i o moich doswiadczeniach. Tutaj trzeba powiedziec, ze oferta jest gorsza niz w Polsce (ta izolacja geograficzna daje znac o sobie), ale jednak jak najbardziej wystarczajaca do zycia � no moze z wyjatkiem piwa � jest , ale ceny sa takie, ze glowa od tego juz boli, nie trzeba czekac na kaca.

- sklepy mniejsze niz w PL, wezszy i plytszy asortyment niz w PL

- spozywka jednak drozsza (jakby podsumowac nasze wydatki tygodniowo to
jakies 30 % wiecej niz w PL)

- warzywa zaj... drogie

- wina na tym samym poziomie

- piwo - wybor maly i zaj.....drogo

- napoje porownywalne do cen PL

- pieczywo - zaj...... drogie i zdaniem mojej zony i wielu Polakow (mi osobiscie pasuje) nie do strawienia

- nabial - maly wybor i drozej

- wedliny - drozej i zabic producentow trzeba jak najszybciej za to jak zmarnowali polprodukty w postaci np. wysmienitej wolowiny

- kuchnie wschodu - duzo wiekszy wybor niz w PL i taniej

- mrozonki - duzo wiekszy wybor niz w PL i taniej i mi bardzo smakuja

- TV i dvd plus taka elektronika chyba tansze niz w PL

- pralki i lodowki - drozsze niz u nas

- meble - chyba jednak drozsze

- paliwo � tansze

- auto - srednia klasa to samo, europejskie drozsze (ale to oczywiste przez te odleglosc), duze i luksusowe u nas, tutaj bardziej na porzadku dziennym i faktycznie tansze niz w PL

 

To tyle w tym odcinku � za jakis czas kolejny odcinek mam nadzieje zdolam napisac moimi skostnialymi dlonmi.


powrot do gory

Odcinek 8 - Zapowiada sie konfrontacja!

25.07.2003

Witam ponownie po dluzszej przerwie.

Jak zwykle zaczne od temperatury. Na zewnatrz jak na zime, w polskim rozumieniu, jest po prostu super. Wewnatrz zdecydowanie mniej przyjemniej. Wlasnie wlaczylem sloneczko i mam nadzieje, ze za jakies 10-15 minut zrobi sie w miare cieplo ( czyli okolo 16 -17 stopni ). Klawiatura juz odmarzla po nocy, tak wiec z pisaniem od tej strony nie ma wiekszych problemow.

Dzisiejszy odcinek bedzie zdecydowanie krotszy.  Spowodowane jest to ogromem zajec i prac zwiazanych z pakowaniem i przygotowaniem do wyjazdu. Wyjezdzamy za kilka dni i to do Polski.

Czytajac internet o tym co dzieje sie w Polsce mozna by przypuszczac, ze nam sie kierunki pomylily, ale tak moge was zapewnic, ze robimy to calkiem swiadomie. Dlaczego juz teraz, a nie dopiero po otrzymaniu obywatelstwa, czyli po 2 latach. Otoz zadecydowal o tym los, ktory jest nieprzewidywalny � tym razem objawil sie w postaci powaznej choroby bliskiej osoby z rodziny.

Na sam wyjazd bardzo sie cieszymy z jednej strony, a z drugiej martwimy. Cieszymy sie, ze zobaczymy rodzine, przyjaciol, nasze osiedle, ze po prostu bedziemy u siebie. No i oczywiscie cieszymy sie rowniez na wiele atrakcji na zywo, jakie tutaj do nas docieraly z conajmniej tygodniowym opoznieniem � takie opoznienie maja te wiadosci pokazywane na SBS z Polski. Mysle, ze jednym z pierwszych krokow bedzie zapisanie sie do jakies partii w Polsce, jeszcze nie wiem do jakiej, ale to jest chyba bez znaczenia � w kazdej mam zagwarantowny duzy ubaw i dostep do wielu atrakcji.

Cieszymy sie rowniez z tego, ze bedziemy mogli skonfrontowac nasze wspomnienia z Polski (tak pozytywne) z rzeczywistoscia � jest duza szansa na to, ze sie szybko wyleczymy z Polski i wrocimy do Australii juz "zdrowi"  i duzo bardziej pewni slusznosci decyzji o emigracji do Australii. A martwimy sie tym, czy uda nam sie na ten krotki, a moze dluzszy czas, odnalezc w Polsce. Czy damy sobie rade z problemami codziennosci tak zupelnie odmiennymi od tych australijskich.

W naszych planach oczywiscie zamierzamy wrocic do Australii jak tylko sie wyjasnia nasze sprawy w Polsce. Co ciekawe z kazdym dniem widzimy coraz wiecej pozytywow zycia tutaj � poczynajac od najdrobniejszych spraw, a konczacach na calkiem kompleksowych tematach. Tak sie zastanawialismy ostatnio, czy takie wahania dzieja sie tylko w naszych glowach czy tez jest to wspolne dla wiekszosci emigrantow.

Tak wiec zobaczymy jak to bedzie � czy nas okradna juz na lotnisku w Warszawie, czy moze nigdy. Bedziemy Was informowac na biezaco � no chyba, ze moja ulubiona firma Tpsa nie da nam dostepu do sieci.

Do uslyszenia wkrotce.


powrot do gory

Odcinek 9 - Australia i medycyna - pisze zona Jacka

31.07.2003

UWAGA: Ten odcinek, jak na razie ostatni pisany z Australii, publikujemy niejako zaocznie.

Jackowie, po podrozy z przygodami, dotarli juz do goscinnej Polski. A tak przy okazji, ten Jacek wie jak sie urzadzic, tu ... jest nadal zimno (w nocy 5, w w ciagu dnia 15 stopni).

Glos oddaje zonie Jacka, Kasi.

 

Ja r�wnież załączam moje kolejne wrażenia � zaczęłam pisać to jakoś w kwietniu, ale jakoś utknęłam na dentystach i zarzuciałam temat na całe 3 miesiące... troche to spowodowane awersją do tematu, a troche � nawałem spraw w związku z powrotem do Pl. Ale teraz � dokończenie.

Jak obiecałam poprzednio, oto nasze kontakty z tutejszą służbą zdrowia, jakbyśmy to pięknie nazwali w ojczyźnie. Ot�ż kontakty te mieliśmy już dość liczne i urozmaicone � nasz synek bardzo chorował zaraz po przyjeździe, a ja z kolei miałam straszne problemy z  zębami. Tak więc w działaniu tutejszego systemu opieki zdrowotnej mamy juz dość dobrą oreintację.Niestety, opinia moja, podonie jak o całej Australii, raczej średnia. Jeżeli chodzi o podstawową opiekę zdrowotna, to funkcjonuje tu (wprowadzany od paru lat r�wnież w Poslce) system lekarza rodzinnego zwanego tutaj GP (general practitioner), aczkolwiek działa ciut odmiennie niż w Polsce � tu mianowcie GP obejmuje wszystko, włącznie z badaniami ginekologicznymi, antykoncepcją, itp. Cokolwiek człowiekowi nie dolega, idzie do GP, kt�ry albo leczy, albo kieruje dalej. GP jest praktycznie za darmo, pokrywa to państwo w systemie Medicare, do kt�rego od początku jesteśmy uprawnieni. Nie wiem jeszcze w 100%, jak to jest � my w każdym razie jak chodzimy do GP z dziećmi, to zawsze jest za darmo, my czasem dolacmy 5 $ (r�żnicę miedzy ceną wiztyty a refundacją Medicare). W niekt�rych klinikach za darmo jest np. od 8-16, potem trzeba coś dopłacac. (Aktualizacja � ostatnio system ulega zmianie � dopłacać trzeba coraz więcej i częściej, odzywa się niedob�r lekarzy i niechęć państwa do płącenia za wszystko � niech pacjent płaci więcej sam... chyba to coś w tym rodzaju � z ostatniej chwili, lekarze w Adeli prowadza �industrial action� w Pl zwaną bardziej swojsko �strajk� � nie wykonują operacji planowych, bo za mało zarabiają. To nasze drugie tego rodzaju przeżcyie w Australii � byliśmy już świadkami 4-dniowego strajku tutjeszego MPK. Niedługo ma być zresztą kolejny � niestesty, jakoś ciągle nie mogę znlaeźć czasu na systematyczne oglądanie wiadomości, więc nie zabardzo znam szczeg�ły. Ale jak wszędzie � pewnie chodzi o pieniądze...) Wracając do zdrowia....

W og�le na poczatku byłismy załamani � jak Jonatan zachorował chyba 3 tygodnie po przyjeżdzie, i chcieliśmy go um�wić do lekarza, kt�rego ktoś nam poelcił, to nam kazano przyjść za tydzień. W kolejnej klinice � niejaki postęp � wizyta już następnego dnia, a Jonek  non stop płakał i miał wysoką temperaturę. W końcu gdzieś tam nas przyjęłi od razu (właśnie w klinice, gdzie teraz po wielu pr�bach w innych miejscach chodzimy już na stałe!), ku naszemu zdziwieniu lekarka (kt�ra notabene zrobiła na nas dobre wrażenie) skwitowała, że to infekcja wirusowa i nic nie trzeba robić. W Polsce przy każdej infekcji, nawet wiruswoej, otrzymywalismy stertę recept na r�żne syropy i inne prochy, więc trochę nas zdziwił ten brak, ale postanowiliśmy spr�bować leczyć to po tutejszemu � i faktycznie � po dw�ch dniach zaczęło się poprawiac. Ile kasy do przodu!!!!   Niestey, tydzień p�źniej Jonek zn�w był chory � zaczął w nocy płakać i skarżyć się na b�l ucha. Po paru godzinach płaczu poddaliśmy sie i pojechaliśmy nad ranem do szpitala  �Women�s and Children�s Hospital�. Przyjęto nas miło, na szczęście nie było innych pacjent�w, lekarz był dziwaczny, najpierw kazał zaaplikować srodek przeciwb�lowy, żeby Jonek przestał płakać, potem go zbadał i stwierdził, że ucho to pryszcz, nie ma zapalenia tylko jest opuchnięta błona bębenkowa od kataru i przejdzie, na razie dawać tylko silny środek przciwb�lwy (paracetamol z kodeiną), ale  zapisał nam antybiotyk na infekcję sk�ry � tydzień wcześniej Jonatana strasznie pogryzły komary w ogr�dku Stana (!), i jedno z tych ugryzień, na buzi,  Jonek strasznie podrapał i zaczęło się paprać. Okazało się że to infekcja gronkowca, kt�ra zaczeła się rozłazić na całe ciało, i na to wlasnie był ten antybiotyk. Najdziwniejsze w tym wszytkim było to, że m�wiłam temu lekarzowi, że Jonatan jest prawdopodobnie uczulony na Cefaklor (tuż przed wyklotem do Australii był leczony cefaklorem, kt�ry wywołał wyspkę i nawr�t infekcji po tygodniu � w przeddzień wylotu, co spowodowało że musieliśmy podr�ż przesunąc o dwa dni), i jak on nam dał antybiotyk (to nam się najbardziej podobało, że leki dostaliśmy na miejscu!), to upewniałam się, czy to nie jest z tej samej grupy co cefaklor- i on mowił, że nie. A potem GP się zdziwił, bo jak powiedziałam co brał w szpitalu, to stwierdził, ze to to samo co Cefaklor. No coz, grunt ze pomogło i nie było komplikacji. 

Potem jescze nie raz byliśmy w szpitalu z Jonkiem, tym razem już w innym, bo sie przeprowadziliśmy i ten mamy bliżej. Nawet raz jechalismy karetką � bo oczywiście Jonatan zaczął plakac w nocy, ze go boli brzuch, a nasz samochod był na warsztacie. (Na szczęście mamy Ambulance cover � inaczej musielibysmy płacićza przyjazd karetki jakieś potowrne pieniądze � tu wskaz�wka dla potencjalnych przyjezdnych � albo od początku wykupcie prywatne ubezpieczenie zdrowotne � większość z firmu ubezpiecznowych w tej branzy daje Ambulance cover za darmo, albo od razu wykupcie to sami � kosztuje chyba 80 A$ na rok na całą rodzinę a nigdy nie wiadomo...) Wezwana karetka nawet go nie zbadala, tylko powiedzieli, że mogą nas zawieźc do szpitala. Wiec pojechalismy. Izba przyjeć taka jak w Poznaniu na Krysiewicza (może Krysiewicz po ostatnich remontach nawet lepszy...), opr�cz tego że tu mieszanka dorosłych i dzieci. Czekanie tak samo długie � o tyle, ze tu w poczekalni bylismy stosunkowo krotko, zaraz nas wprowadzono do gabinetu, za to tam spędziliśmy chyba ze 3 godziny, co jakis czas wpadal lekarz, coś tam powiedział, o coś się spytał, wyszedl, za jakis czas przyszedł ktoś inny, i tak to trwalo, mało kto mi cokolwiek m�wił o co chodzi. . W koncu zrobili mu rtg brzucha, i odeslali nas do domu z diagnozą ze to nie wyrostek. Po trzech dniach płakania, ze ciagle boli go brzuch, zn�w byliśmy w szpitalu. Po raz kolejny najbardziej rozbawiła nas scena w rejestracji, gdzie pierwsza siostra nas wypytuje, o co chodzi, rejstruje itd. po czym daje jakis numerek i każe go przekazac koleżance, ktora siedzi obok niej. Ale nie, ona nie może jej podać, tylko musi przez okienko podać nam, a my przez osobne okienko tamtej. No c�ż, widocznie taka procedura....tym razem wyjatkowo zajmowal sie nami jeden lekarz, i do tego jakis solidny � stwierdzil, ze wyrostek zdecydowanie nie, ale może byc infekcja ukladu moczowego, i kazał nam sie udać na oddzial. Oddział zrobil na nas wrażenie � zdecydowanie lepszy od oddział�w dziecięcych, ktore widzialam w Polsce. Fakt tez, ze akurat nie bylo prawie wcale pacjentow, wyjatkowy spok�j. Jonatan poleżał tam pare godzin, zbadano mu mocz, na szczęście nie bylo infekcji, więc stwierdzono ze to jednak zatwardzenie jest przyczyna problemow (sorry za taki przyziemny temat!!!) , i po lewatywie, ktora przyniosła pożądany efekt, wypuszczono nas do domu.

Odpukac od tej pory byliśmy w szpitalu jeszcze tylko raz � Saskii ktoś w szkole przygni�tł palec  krzesłem, i bardzo ja bolało, więc po 2 dniach pojechaliśmy do szpitala. Powr�t nastąpił szybko � siostra po wstęnym badaniu powiedziała, że na lekarza będziemy czekac ze 6 godzin, a on i tak rtg nie każe robić, więc lepiej wracać do domu i wziąc Panadol � to takie tutejsze panaceum na wszystko.  

Poza tym dostalismy tez skierowanie  od GP do okulisty z Jonatanem (kotrola, ktora przypada po 6 miesiacach od ostatniej wizyty, jeszcze w Polsce). Termin wyznaczono nam za 3 miesiace. I przy tej okazji wreszcie okazało się, że o dziwo tu dzieci też mają ksiażeczki zdrowia. Mimo ze Jonatan byl tu u lekarza chyba z 10 razy, i raz byl szczepiony (GP byla bardzo zdziwiona, ze chcemy jakas adnotacje o szczepieniu na jego karcie szczepień z Polski!), nikt nigdy nam nie powiedział, ze mamy zalatwić ksiażeczkę zdrowia. Dopiero ta przychodnia okulistyczna sie upomniała, ze mamy ją przynieść. Wiec zaczęliśmy sie dopytywać, skad coś takiego wziąć, dotarlismy do odpowiedniej instytucji, dostalismy ksiazeczkę i nawet od razu umowiono nas na bilans za niecale 4 tygodnie. Takie totalne niedoinformowanie po prostu zbija mnie z nog � tak sie zastanawiam, co kiedy sie jeszcze okaże być potrzebne, może za parę lat ( o ile jeszcze tu bedziemy) nagle sie okaze, ze trzeba miec taki czy inny dokument...

Dentysta to osobna sprawa. Jako niepracujacym i w związku z tym posiadającym kartę �Heath concession card� przysluguje nam państwowy dentysta za symboliczne dziesięć dolarow za wizytę. Ale na wizytę można iść dopiero jak cię boli zab. Takich publicznych klinik jest tu parę plus Dental Adelaide Hospital (odpowiednik naszego Instytutu Swięcickiego w Poznaniu), i  w niektorych miejscach nawet przyjmują cię, dopiero jak zadeklarujesz, że b�l nie dje ci w nocy spać. Jak boli ale spać możesz � to... Panadol. Ale jak mocno cię boli, to może cię um�wią nawet na ten sam dzień. Przy czym zapomnieć trzeba, ze moze np. jakis przeglą og�lny  albo coś � nie, jest to emergency i dentysta obejrzy tylko i wyłączenie ten ząb , ktory cię boli. Jeżeli  � tak jak niestety było w moim przypadku, konieczne jest dluzsze leczenie, zrobi ci pierwszy etap, a na nastepny cię wezwą jak przyjdzie twoja kolej. Kolejka jest w tej chwili na dwa lata. Jako że moje zęby (mimo regularnych wizyt i leczenia przez ostatni miesiąc przed wyjazdem, kiedy to wymienilam wszytkie podejrzane plomby) totalnie zaczely sie sypac tutaj (nie wiem czemu, po 3 tygodniach pobytu nagle zaczeły mnie boleć zęby, wypadly mi dwie plomby, po prostu koszmar � ktoś mnie potem uśwaidamiał, żę stres może tak działać...), zmuszona bylam korzystac z pomocy ww. dentyst�w państwowych,  jako że nie bylo nas stać na prywatne leczenie. Skutki okazaly sie bardzo średnie � owszem jedną plombę wymieniono mi bez problemu i kłopot byl z glowy, w drugim zębie (oczywiście ososbna wizyta, pani w rejestracji mi wypomniała, żę przecież wczoraj bylam, to czemu znowu przychpdzę i czy aby naprawde tak mnie boli....) stwierdzono, że trzeba leczyc kanałowo, wyjęto mi nerwy, zalożono tymczasowy opatrunek i na pozostale 3 etapy leczenia wezwą mnie jak przyjdzie moja kolej, za okolo dwa lata, pocieszając mnie przy tym, że tu są świetne wypełnienia tymczasowe i ten opatrunke moze te dwa lata wytrzymać, a jak nie i zacznie mnie znowu boleć to moge przecież przyjść w każdej chwili, bo to już będzie emergency.

Kolejnym razem udałam się do Adelaide Dental, kt�re stanowczo odradzam � czasem trafi sie tu na lekarza, czasem na studenta. Nie wiem wprawdzie, kim był czowiek kt�ry się tu mną zajął � ale po zrobieniu mi rentgena szczęki (zapomniał zapytać czy jestesm w ciązy, o fartuchu ochronnym też zapomniał...) nic nie stwierdził, tylko że może to nadwrażliwy ząb i może usunięcie kamienia pomoże. Usuwanie kamienia w jego wykonaniu to był kosmzar, kt�ry zniechęcił mnie do wizyt w ADH na zawsze. Wykupiłam ptrywatne ubezpieczenie, odczekałam 2 miesiące karencji, i zam�wiłam wizytę o dentysty Heath Parnters (m�j ubezpieczyciel> Ku mojemu dziweinu � wiztya za 6 tygodni!!!! No c�ż, odczekałam, mając nadzieję, ze zacznie mi kończyć to leczenie kanałowe. Gdzie tam � pierwsza wizyta to � przegląd!!! kKtory zresztą potwierdził, żę trzeba robić leczenie kanłowe � kolejna wziyta � za 6 tygodni!!!! Um�wiłam się zatem od razu na 3 wizyty pod rząd, żeby to załatwić w miesiąć a nie p�ł roku. Ząb już wreszcie wyleczony, ale na dw�jce robi mi się pr�chnica widoczna gołym okiem � moja dentystka jej nie widziała. Wiedząc juz, że i tak będę niedługo w Polsce, nie wymuszałam na niej dokładniejszego badania � wyleczę to już w Polsce u mojej dentystki. 

Ostatnia rzecz � od maja (zaczęła się jesień i zima � Jacek chyba pisał o temperaturze w naszym domu, nie???)  wpadliśmy w ciąg chorowania � non stop. Do tej pory był jeden tydzień, kiedy wszyscy byliśmy ok, a tak to na zmianę chorujemy. Dzieci o dziwo najlżej. Jacek przeszedł tu takie zapalenie oskrzeli, jakiego ja jeszcze nie widziałam. Ja pierwszą infekcje leczyłam tak jak mi kazał m�j GP � panadol i przejdzie. Po 2 tygdoniach zażądałam antybiotyku (w międzyczasie jak Jonatan miał dziwną wyspkę w niedzielny wiecz�r byliśmy ponownie w Modury Hospital � jakoże ja wtedy padałam już na twarz, poprosiłam przy okazji lekarza o antybiotyk dla mnie. Tenże � zajadająć trzymane w ręu chipsy � powiedział  (DOSŁOWNIE) � Ja słyszałem tw�j kaszel, to nie jest kaszel, antybiotyk tylko ci zaszkodzi � symbolicznie osłuchał mi plecy � australisjkim zwuczajem prze ubranie...i poszedł). W poniedziałek m�j GP wreszcie uległ i dał mi antybiotyk. Od tej pory przechodziłam jescze ze trzy � lżejsze infekcje, i jedną anginę � taką, że lekarka powiedziała z podziwem �Your throat is HORRIBLE!�. Wyszłam z niej tydzień temu, odpukać o tygodnia jesteśmy zn�w wszyscy zdrowi � obyśmy tak przetrwali do wylotu w niedzielę (27/07) ...

I to na tyle � Jacek pisze, ze od decyzji o powrocie nasze widzenie Australii zmieniło się na lepsze � może trochę, ja tam po moich kolejnycyh wizytach w Departmaencie Edukacji w tym tygodniu zn�w bluzgam na całego. Może trochę się poprawiło, bo poznaliśmy trochę więcej ludzi, faktycznie doceniliśmy parę rzeczy, kt�re tu są lepsze (dla mnie gł�wnie biblioteki), no i czas robi swoje � człowiek przywyka w końcu do nowego mieszkania, otoczenia itp. Ja wkażdym razie cieszę sie na wyjazd do PL � aczkolwiek generalnie planujemy kiedyś tu wr�cić i posiedzieć jeszcze rok - p�łtora... I wtedy ocenic to bardziej obiektywnie � jak się da. Zobaczymy.

Na razie tyle.

 

I na zakonczenie trzy grosze od redaktora tej strony. A wlasciwie zyczenia wszystkiego najlepszego dla odwaznych i przedsiebiorczych Jackow.

Ci, ktorzy nadal mecza sie w Australii, mowia Wam: Darz Bor !!


powrot do gory

 

odcinki nastepne >>