Tajemniczy X spowodowal, ze Kasia zaczela interesowac sie
Australia. W ten sposob znalazla ta strone.
Korespondujac z Kasia, uzyskalem od Niej cenne informacje, a
teraz rowiez czytelnicy moga Jej towarzyszyc w tej
australijskiej przygodzie.
Zapowiada sie prawdziwa SAGA ... rodzinna ...
Cykl zaczynamy publikowac pod koniec sierpnia 2003.
|
|
SAMO ZYCIE - KASIA 3
<< odcinki wczesniejsze
Odcinek 6 - Wirtualne podroze
Odcinek 7 - Wizyta
Odcinek 8 - Na walizce
odcinki nastepne >>
|
Odcinek 6 - Wirtualne podroze
|
Witam! To już grudzień. Jest wtorek a w sobote przylatuje
X. W slad za nim w przyszly wtorek przylatuja jego rodzice a moi przyszli
tescie. Boziu, jak się gimnastykuje aby wszystko zorganizowac jak
trzeba. Wigilie organizuje wspolnie z moja bratowa. Napocilysmy się niezle, aby
ulozyc menu skladajace się z trzynastu potraw. Potem wycieczka jednodniowa do
Krakowa i kulig, pod warunkiem ze oczywiście spadnie snieg i to w zadowalajacej
ilosci.
Ale nie o tym chce pisac. Wizyte panstwa Mc... opisze w styczniu.
Moim tematem będzie wyszukiwanie informacji w internecie. Jako ze jestem osoba
zorganizowana i chce przygotowac się do wyjazdu jak najlepiej, a także internet
i zarzadzanie stronami firmowymi to moja praca, wiekszosc informacji wyszukuje
wlasnie przez internet. W Polsce ten wirtualny swiat, traktuje się wciąż jeszcze
bardziej jako zabawe a nie narzedzie pracy. Pamietam ile wysilku zajelo mi
namowienie dystrybutorow wspolpracujacych z moja firma, aby zalozyli chocby
bezplatne konto w jednej z przegladarek internetowych. Inaczej jest w innych
krajach. Każdy posiada komputer w domu, każdy sklep ma także adres internetowy,
a w dole kazdej reklamy pojawia się strona www gdzie można obejrzec asortyment.
To samo tyczy się urzedow. W Australii każdy ze „stanow” ma swoja pewna
odrebnosc i inne przepisy. Znajac skrot Queensland’u – QLD bez trudu odnalzlam
strone queensland government. Kluczem dla nas jest koncowka stron web jaka jest
– com.au
Wchodzac na np. google.com.au dostajemy się do wyszukiwarki na australie. Teraz
wystarczy już wpisac interesujace na slowo klucz.
Skarbnica wiedzy sa strony do których linki podczepil Stan na australink’u.
Przegladajac je odnajdziemy bez trudu wiele ciekawych informacji, a także
kolejne linki do interesujacych nas stron. Przy okazji będzie to dla nas
sprawdzianem naszego angielskiego. Nie czekajmy wiec az ktos nam przysle gotowe
informacje. Smialo „biegajmy” po australijskich websites dowiadujac się przy
okazji wielu ciekawych rzeczy o samych Aussie. To będzie pierwszy sprawdzian dla
tych którzy chca wyjechac. Bo przeciez im lepiej poradza sobie z tym wirtualnym
swiatem informacji, tym lepiej poradza sobie tam na miejscu.
Ja, w taki wlasnie sposób dotarlam do dobrej strony
http://www.australia-migration.com.au/page/sitemap.htm na ktorej punkt po
punkcie wypisane sa rzeczy o których powinno się wiedziec, do których i jak
należy się przygotowac i o tych które mnie czekaja tam na miejscu. Teraz, mogę
powiedziec z cala odpowiedzialnoscia ze jestem przygotowana do wyjazdu i
osiedlenia się tam. W ciagu dnia surfuje po wirtualnym Aussie landzie w
poszukiwaniu sklepow i miejsc, które mnie interesuja, a wieczorami studiuje
przepisy ruchu drogowego. Ach, oczywiście już także
zaczynam powoli przygotowywac się do wkroczenia na rynek pracy. Po wnikliwych
studiach na stronach dotyczacych pisania resume, przegladam już teraz oferty
pracy i oczekiwania pracodawcow na
http://globalgateway.monster.com/ oraz
http://www.seek.com.au/ . Do tych i innych rownie ciekawych stron dotarlam
poprzez wpisanie w google slowa – resume. W ten sposób znalazlam się na stronie
http://www.jobsguide.com.au/ gdzie również można odnalezc wiele cennych
wskazowek, nie tylko na temat samego resume i cover letter, ale rowniez na temat
samego interview.
Na forum australink
www.forum.australink.pl pojawil się temat, w którym
glosujemy gdzie się osiedlic.
To teraz troche propagandy i tego co znalazlam w
internecie a co sami możecie obejrzec nie wychodzac z domu.
Jeszcze przed wizyta w Brisbane, X przyslal mi link do strony
http://www.ourbrisbane.com/index.htm na ktorej stawialam swe pierwsze kroki
do przygody z Brisbane. Urzeklo mnie zdjecie drapaczy chmur na rzeka. W
rzeczywistosci wrazenie to jest jeszcze glebsze. Z tej strony dowiedzialam się o
odrodzeniu miasta po powodzi w latach 70tych. Wczesniej Brisbane było raczej
malym miastem, dodatkowo pojawiajacym się w dowcipach, tak jak nasz Wachock. Po
powodzi która kompletnie zatopila miasto, wielu mieszkancow wyprowadzilo się. Na
szczescie EXPO w 88 roku pozwolilo się odrodzic miastu i wplynelo na jego szybki
rozrost, a także zostawilo po sobie wspaniala lagune ze sztuczna plaza po srodku
miasta.
Idac dalej na strony Brisbane City Council Website
http://www.brisbane.qld.gov.au/ dowiadujemy się, ze srednia wieku to 35lat.
Glownym haslem Brisbane jest „Clean and Green City” i to daje się zauwazyc na
kazdym kroku. Troche się nie zgadzam z tym osadem Magdy ze Brisbane jest takie
australijskie i ze jest się tutaj emigrantem przez wiele lat. Chytry plan mojego
Pana X od poczatku zakladal mnostwo spotkan z ludzmi, którzy kiedys skads
przyjechali do Brisbane i zostali. Być może jest to osad jakiegos Aussie, który
pamieta Brisbane sprzed kilku lat. Jednak Brisbane zyje i zmienia się.
Tak, Queensland to także kurort i ulubione miejsce odpoczynku Aussie. Wielu
mieszkancow Brisbane inwestuja w zakup apartamentu na wybrzezu, który poza ich
wakacjami wynajmuja letnikom. Ach, nie można także nie wspomniec tutaj o slynnym
crocodile hunter, który urzadza swoje pokazy w Zoo pod Brisbane
http://www.crocodilehunter.com
. Jestem pewna ze wielu z Was lubi sobie poogladac Animal Planet
i opowiesci mrozace krew w zylach z krokodylami w roli glownej. W
http://www.koala.net/ możesz przytulic misia koale i zrobic sobie zdjecie.
Uwazaj jednak, bo po alejkach biegaja jaszczury... takie male.... tylko 80 cm
dlugosci... Te i wiele innych miejsc możecie odwiedzic już teraz... za
chwileczke..
Mam nadzieje ze zachecilam Was do wirtualnych podrozy po swiecie. pozdrawiam
powrot
do gory
|
Odcinek 7 - Wizyta |
Jest 4 stycznia anno domini
2004, czy jak mu tam J Rok 2003 był dla mnie
zaskakujący, pelen niespodzianek ale także waznych decyzji. Jaki
będzie ten rok? Na pewno pelen nowych rzeczy, których się trzeba
będzie nauczyc, ale także do których trzeba się będzie
przystosowac. Z Nowym Rokiem zycze Wam wszystkim, abyscie bez
wahania podejmowali takie wazne decyzje i dazyli do wytyczonego
celu.
Koniec czekania, należy się
wziąć do pracy. Jestem już na wypowiedzeniu, szef rozpacza ale
szuka nowej osoby, bo ja pracuje do konca lutego. Cisnie Wam się
pewnie pytanie czy oglosilam calemu swiatu moje zamiary? Otoz nie.
Wszystko w swoim czasie. Poki co wole spokojnie przygotowywac się
do wyjazdu. Chce uniknac naglych miliona telefonow z mnostwem
pytan a po co, a dlaczego, a bo to tak strasznie daleko no i te
pajaki i krokodyle. Ten kto miał wiedziec, z mojego i tak duzego
grona przyjaciol, ten już wie. I tak jest dobrze. Polacy wciąż
jeszcze wyjazd za granice postrzegaja jako ucieczke a nie po
prostu zmiane. Ja nie mam przed czym uciekac.
Powodzilo mi się tutaj
dobrze, a decyzje taka podjelam po zadaniu sobie pytania: Czy
gdyby mój X był tu w Polsce to chcialabym spedzic z nim reszte
zycia? Tak, tak i jeszcze raz tak i z kazdym dniem widze to
wyrazniej. Dlaczego tam a nie tu? Hi hi hi Ten jego przyjazd w
grudniu tylko ukazal mi to bardziej. Mój Aussie nie przezylby
naszej zimy. Miał już problemy przy temperaturze +5 stopni. I do
tego jezyk, choc studiuje mój obrazkowy slownik j.angielskiego dla
dzieci J Pierwsza lekcja polskiego
obejmowala podstawowe slownictwo nie tylko codzienne ale także w
kontaktach damsko meskich. Wszystkich wprawilo w oslupienie kiedy
podczas wizyty u przyjaciol mój mezczyzna wypowiedzial slowa: Tak
kochanie! He he he umiem się ustawic, nie...
I do tego nasza mentalnosc.
Duzo czasu uplyneloby mu na jakimkolwiek dostosowaniu się do
naszej rzeczywistosci. Ale po kolei.
Aussie przylecial 20-go grudnia rankiem. Niestety sniegu nie
było a temperatura wciąż na plusie. Weekend spedzilismy spokojnie
robiac swiateczne zakupy i szukajac obraczek. W koncu, po
odwiedzeniu 8 sklepow znalezlismy w koncu wzor który nam się
podobal. We wtorek w koncu zaczelo cos padac z nieba. X stal z
aparatem w oknie i cieszyl się jak glupi. Ostatni raz widzial
padajacy snieg w 1995 roku. Potem odbior jego rodzicow z lotniska
23-go wieczorem i przygotowanie wspolnej
wigilii.
Rodzice. No wlasnie. Jak
się mam z nimi przywitac, jak zwracac do nich. Tata Aussie -
Winton, od razu rzucil się na mnie i usciskal
(kocham tego faceta!), mama Aussie – Robin, niestety nie grzeszy
wylewnoscia. Przaz caly swój pobyt zasluzyla sobie u mnie na latke
typowej tesciowej (pasuje jej rudy kolor wlosow
J).
Caly nastepny dzien uplynal
na przygotowaniu wigilii z moja bratowa. Zupa grzybowa, kapusta z
grochem, kapusta ze sliwkami, sledz z cebulka, tatar ze sledzia,
karp po krolewsku, karp smazony no i salatka jarzynowa, to były
glowne dania naszej wigilijnej kolacji. Pojawily się także akcenty
australijskie w postaci mango i wina, które przywiezli Aussie.
Wieczor uplynal w sympatycznej atmosferze, nasze dania bardzo
smakowaly przybyszom. Egzamin zdalysmy na piatke z plusem.
Ufffffffff
Mama aussie narzekala ze
nie ma sniegu, ale za to strasznie marzla. Ranki, oboje rodzice
spedzali na godzinnych spacerach po Warszawie. W piątek wczesnym
rankiem zabralam ich wszystkich do Krakowa. Pochlaniali oczami
każdy domek po drodze. Nie jechalam szybko swiadoma ich
przyzwyczajen ale i tak nie uchronilo mnie to od uwag tesciowej.
Mój tesc to zloty facet,
bardzo cieply i otwarty. Jego ulubione powiedzenie to „No worries”
wypowiadane z typowym australijskim strain. Ciagle rozesmiany, z
pogodnymi iskierkami w oczach przypadl mi od razu do serca.
Nadspodziewanie szybko odnalezlismy wlasna nitke porozumienia i
czas spedzalismy na drobnych zarcikach. Na Wawelu podchodzi do
mnie i pyta: Katty, what does it mean bed with tester? Tia...
pomyslalam od razu to samo co Wy J Nic bardziej mylnego, to po
prostu lozko z baldachimem. Ale oboje wykorzystalismy oczywiście
ta okazje do smiechu, niestety przy jednoczesnym oburzeniu mojej
tesciowej.
Pozniej wizyta w
sukiennicach. Po szklance goracej czekolady przyszedl czas na
lunch. Polska grillowana kielbasa z chlebem bardzo im smakowala.
Niestety zimno i zamknieta Wieliczka wygnala nas poznym po
poludniem z powrotem do Warszawy. Sobotni wieczor spedzilismy u
moich przyjaciol, którzy obchodzili 10-ta rocznice slubu. Miał być
jeszcze kulig, ale jak dobrze wiecie sniegu wciąż nie było.
Ponieważ moja kolezanka jest zawodowa masazystka, dala się namowic
na pomasowanie obojga rodzicow. Podczas masowania naszej „marudy”
rozesmiany Winton ogladal dokladnie dom moich przyjaciol. I nie
byloby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt ze chcial wiedziec
WSZYSTKO, nawet co jest pod wykladzina, jak się ogrzewa dom, co to
za licznik przy termie i takie tam. Niestety maz mojej
przyjaciolki mowi troche po niemiecku, a w dodatku jest straszna
gadula. Chodzili wiec razem po calym domu (ze mna oczywscie
podazajaca za nimi) i otwierali kazda szafeczke, każdy zakatek
domu buuuuuuuuuuuuuuuuuuuu Mój X już patrzyl się na mnie z
politowaniem i staral się ich powstrzymac. Kiedy obaj panowie –
gaduly doszli do dzielenia się informacjami na temat systemow
ogrzewania na swiecie powiedzialam dosyc tego – oglaszam strajk.
Nie pomoglo...
Niedziela uplynela pod
haslem zwiedzania Wawki. Zamek Krolewski otworzyl swe podwoje dla
zwiedzajacych i bez zadnych oplat można było zwiedzic wybrane
komnaty krolewskie. Tesciowej wyraznie nie podobalo się rokoko i
razem z mezem skupila się bardziej na... podlodze. Taaaaak, w
kazdej komnacie najbardziej przypatrywali się PODLODZE, drewnianej
mozaice ulozonej w rozne wzory. Zimno zagnalo nas do hotelu
szybciej niż chcielismy. Ach zapomnialabym o najwazniejszym! Zimno
dokuczylo nam ponieważ, Winton chcial bardzo przejechac się
TRAMWAJEM. Caly czas podrozowalismy wiec tramwajami, ku jego
niezwyklej uciesze. Wyjechali w poniedziałek na dalsza czesc
swoich wakacji, na tydzien na
Floryde, a pozniej 2
tygodnie spedza w Meksyku. Nastepny raz zobacze ich na dwa dni
przed slubem.
W myslach cieszylam się na
ich przyjazd i podswiadomie lgnelam do moich przyszlych tesciow.
Tam to będzie moja rodzina i oczekiwalam wsparcia od nich. Wiem
teraz ze takiego wsparcia udzieli mi Winton. Kiedy wreczylismy im
nasze zaproszenie na slub tatus rzekl: Son, I feel ALMOST sorry
for you! He he he Na naszym zaproszeniu symbolem mlodych jest para
misiow. Na pierwszej stronie Pani misia ma w reku walek, a na
drugiej Pan mis ma u nogi... kule na lancuchu
J Zaproszenia zaprojektowala mi
agencja reklamowa z która, wspolpracuje już od kilku lat.
Oczywiście faceci orzekli ze z ta kula to już lekka przesada. Na
obrone dodam ze projekt wyszedl spod reki mezczyzny zonatego od 3
lat, czyzby tak widzial swoje malzenstwo? J
Ta wizyta zmeczyla mnie.
Dwoilam się i troilam aby wszystko było OK. Do wyjazdu mojego X’a
pozostal jeszcze tydzien, a tu każdy chcial jeszcze się z nami
zobaczyc. Udalo nam się pogodzic to wszystko ... oprocz jednego.
Kacper. Niestety pojawil się konflikt na linii Aussie – Kacper.
Jak to widzial Kacper? Otoz pewnego ranka do jego domu wpakowal
się facet, na którym skupila się cala uwaga jedynej kobiety w domu
i w dodatku zajal jego polowe lozka. O nieee. Wojna! Pierwsze dni
odbyly się pod haslem „Wielkie polowanie” Aussie do dzisiaj nosi
jeszcze slady zebow i pazurow mego ulubienca
J Pozniej nastaly dni ignorowania.
Kapcer biegal po X’sie udajac ze go wcale nie zauwaza. Potem
nastala tolerancja. Kacper wprowadzil się z powrotem na swoja
polowe lozka i wymuszal na przybyszu poszanowanie swoich praw jako
wlasciciela domu i ... kobiety. Stosunki jakie nastaly były wiec
raczej poprawne. Nawet teraz kiedy o tym pisze, pan i wladca tego
domu probuje mi w tym przeszkodzic polujac na moje palce.
Jeszcze dwa i pol miesiaca.
Czas wypelniony ostatnimi przygotowaniami i wielkim pakowaniem.
Wciąż podchodze do tego bardzo spokojnie. Na pewno się nie boje.
Staram się zapiac wszystko na ostatni guziczek. Tak, to prawda ze
majac tam druga osobe jest latwiej pod względem placenia
rachunkow. Trudniej jest jednak pod innym względem. Czeka mnie ta
sama co innych droga osiedlania się, co wiecej musze przejac
ichniejsze zwyczaje. Kiedy jedzie się tam samemu można zyc po
swojemu. Ja musze dostosowac się do zwyczajow panujacych w domu,
dostosowac swoje zwyczaje zywieniowe do drugiej osoby. Majac
wsparcie Aussiego, będę również czula jego pare oczu na sobie mobilizujaca mnie do
aktywnosci zawodowej. On zna mnie i wie ze nie lubie bezczynnosci.
No coz, jak to
mowi Aussie -> Such is life! Do uslyszenia za troche.
powrot
do gory
|
Odcinek 8 - Na walizce |
To mój ostatni odcinek z Polski, za poltora
tygodnia wylatuje do Brisbane. A raczej napisany w Polsce, a
wyslany z Grecji. Jestem w Salonikach u przyjaciolki i odpoczywam
przygotowujac sie psychicznie do zyciowej zmiany.
Jak się czuje? Każdy się o to pyta i o to czy
jestem podekscytowana. A ja nie czuje się podekscytowana, a raczej
zmeczona emocjonalnie i przybita. Ostatni miesiac był dla mnie
ciezki. Przygody z zalatwianiem roznych spraw w naszych ukochanych
urzedach daly mi się we znaki i na koniec jeszcze pozegnanie w
pracy. 5 lat to duzo, wystarczajaco aby przywiazac się do
wspolpracownikow. Caly czas jeszcze nie ogarnia mnie zdenerwowanie
czy panika. Do konca na chlodno kalkuluje co mogę jeszcze zrobic i
jak. Dzisiaj napisze Wam jak wygladal mój ostatni miesiac. Być
może znajdziecie jakies dodatkowe wskazowki.
Wszystko do tej pory ukladalo się wspaniale wg
wczesniej zalozonego harmonogramu. Gdzies jednak w srodku czekalam
na jakas bombe i czulam ze zaraz wybuchnie. I tak się tez stalo.
Nastepne tygodnie to koszmar.
Zajelam się legalizacja dokumentow. Legalizacji
dokonuje się w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Do kazdego
dokumentu kupuje się komplet znaczkow skarbowych za 19 zlotych.
Zanim jednak udamy się do MSZ, najpierw musimy zalegalizowac
dokumenty w odpowiednich dla nich placowkach. Dla dyplomow ze
studiow będzie to Ministerstwo Edukacji Narodowej, zas dla
swiadectw szkolnych będzie to Kuratorium Oswiaty. Nie wiadomo
nigdy co sie moze przydac. Lepiej zalatwic to tutaj na miejscu.
Nie, to nie jest takie proste. Każdy z tych
urzedow przeprowadza najpierw swoja wlasna legalizacje, która
również kosztuje Nas 19 zlotych. W Kuratorium pisze się podanie i
czeka 2-3 dni (oficjalny termin to 14 dni). W pospiechu wpadlam do
MEN’u na III pietro. Jeszcze tego dnia musialam odstawic moje auto
do nowego wlasciciela 160 km od Warszawy. Pani zaczela przystawiac
kolejne pieczatki na dyplomach. Ach, (krzyknela) ... wlasnie
zniszczylam Pani dyplom magisterski. Co się stalo? Pani z
pospiechu przystawila pieczatke skreslajaca zamiast legalizujaca.
Niezle, w dodatku Pani wcale się tym nie przejela zbyt mocno.
Uratowalo mnie to, ze MSZ przystawia pieczecie na tlumaczeniu
przysieglym dokumentu. To informacja cenna dla Was. Najpierw
legalizacja przez wlasciwe urzedy, pozniej do tlumacza i na koncu
do MSZ na ulicy Tynieckiej (jesli nie przekrecilam
J).
Przez kolejne tygodnie przekonalam się jak ciezkim
„narodem” są urzednicy i jak malo się przejmuja innymi ludzmi.
Odstawilam auto i wrocilam do Warszawy autobusem. Czulam się
bezradnie, nastepnego ranka musialam nauczyc się z powrotem
obslugiwac kasowniki J Niestety
mimo dawno splaconego kredytu i zlozonego wniosku o wykreslenie
auta, dalej figurowalo ono w sadzie jako wlasnosc banku. Ani bank
ani Panie urzedniczki w sadzie nie poczuwaly się do wyjasnienia
sprawy. Dopiero po paru dniach spedzonych na wizytach w urzedzie i
wcisnieciu się do Pani Przewodniczacej okazalo się, ze wniosek
owszem wplynal ale do szuflady Pani sekretarki.
Rozsmieszyl mnie argument jakiego uzylam aby się
dostac do gabinetu Pani przewodniczacej. Pani sekretarka niemilym
glosem spytala się mnie w jakiej sprawie i od razu stwierdzila ze
nikt ze mna nie raczy rozmawiac. Zapytalam się o kartke na
drzwiach, na ktorej napisano cos o godzinach przyjec interesantow
i spytalam czy ja jestem ufoludkiem. Grunt to być asertywnym,
szczególnie w naszym kraju. Albo zalatwie to dzis, albo nigdy, tak
powtarzalam sobie stojac na korytarzu gdzie po prawej byl gabinet
przewodniczacej a po lewej vice-prezesa sadu rejonowego. Czytam
teraz ksiazke Tomasza Lisa – Co z ta Polska, goraco polecam. Cala
ksiazka w zasadzie poswiecona jest Nam, czyli Polakom i Naszej
mentalnosci.
Już mocno zmeczona musialam przystapic do
pakowania swojego mienia przesiedlenczego. Przygotowywalam się do
tego dnia bardzo dlugo i skrupulatnie. Zebrane przeze mnie
informacje, a także te które przekazala mi firma spedycyjna bardzo
mi pomogly. Ostatnie tygodnie przygotowywalam kartony, tasmy,
folie babelkowa i naklejki na pudelka. Pakowanie odbylo się w
niedziele w asyscie trzech przyjaciolek i trwalo 10 godzin. Bardzo
skrupulatnie owijalysmy kruche przedmioty w folie babelkowa i
posortowane rzeczy ukaladalysmy w pudlach. Najciezsze rzeczy do
najmniejszych kartonow, najlzejsze do najwiekszych. Dodatkowo
trzeba było dobrze umyc podeszwy butow i urzadzenia kuchenne.
Wszystko musi być czyste bo inaczej urzed celny w Australii
obciazy mnie kosztami czyszczenia. Potem, poznym wieczorem,
przepisalam liste rzeczy w dwoch jezykach. Kazde pudlo oznaczone
zostalo numerem, naklejka gora/dol oraz naklejka z symbolem szkla
tam gdzie zawartosc była krucha. Mój kocurek biegal nerwowo po
pokoju. Być może wyczul ze Pani wyjezdza. Nie, nie puszcze cie
samej, jade z Toba i ... sam się spakowal J
Nastepnego ranka miał być odbior. Po ciezkim dniu
i krotkim snie czulam się jak zombi gdy musialam wstac przed 6
rano. Niestety nikt nie przyjechal bo zepsul się samochod i wyzwoz
pudel musial nastapic po poludniu. Wczesniej poprosilam oferte na
100 kg. Pudel było co prawda ponad 30, ale nie sadzilam ze będzie
to wazyc wiecej niż 150 kg. I mylilam się.
Wieczorem sympatyczna Pani poinformowala mnie, ze
pudelka waza ponad 300 kilo i należy przygotowac nowa oferte
cenowa. W sumie jestem zadowolona z obslugi. Koncowa cena wypadla
bardzo korzystnie i miejmy nadzieje ze moje rzeczy dotra w calosci
do miejsca przeznaczenia. Do Brisbane doleca w poniedziałek i
miejmy nadzieje przejda spokojnie przez odprawe celna. Bardzo
wazna informacja. Oprocz listy rzeczy w dwoch jezykach i
oszacowania ich przyblizonej wartosci, musialam przygotowac
oswiadczenie, iż nie wywoze ksiazek i przedmiotow wyprodukowanych
przed 1945 rokiem.
Mieszkam wiec sobie w prawie pustym mieszkanku i
czuje się tak jakos dziwnie. Jak się będę czula za tydzien kiedy
spakuje reszte rzeczy i udam się na lotnisko? Mam nadzieje ze
odpreze się na tyle podczas wakacji, iż będę w stanie
zrelacjonowac Wam te uczucia bardzo wyraznie. Poki co ciagle z
kims się widuje i zegnam. Staram się nikogo nie pominac, zapisuje
skrupulatnie adresy w kalendarzu. Jeszcze nie wyjechalam a wszyscy
wypytuja się kiedy przyjade w odwiedziny. Co odpowiadam? Szczerze.
Nie wiem. Może teksnota za krajem przycmi te wszystkie przykrosci,
których doznalam pod koniec. A może zdystansuje się tak jak inni i
nie będę chciala przyjechac. Dla mnie sprawa jest otwarta i nie
podejmuje teraz zadnej decyzji. Ustalic termin odwiedzin w Polsce
jest ciezko. W okresie polskiego lata ciezko w Aussie dostac urlop
(koniec roku finansowego), a podczas australijskich wakacji tutaj
jest zima. Czy ja zwierzatko cieplarniane, które przeprowadza się
do cieplego Brisbane będę chciala i przetrwam zime w Polsce za
kilka lat? Zobaczymy.
Nastepny raz napisze już z Brisbane. Może uchyle
Wam rabka tajemnicy jak się odbyl mój polski wieczor panienski ...
hi hi hi
powrot
do gory
odcinki nastepne >>
|