Strona powstala 27.08.2001  
  Strona Glowna Kontakt O stronie Ogloszenia Szukaj: wedlug slow kluczowych - wedlug pytan


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

SRODOWISKO PRACY

Jakie zawody ciesza sie najwiekszym zaufaniem?

Jak wyglada w australijskim systemie tydzien pracy?

Jak, przy ubieganiu sie o prace, traktowani sa imigranci? Jaka prace sie im oferuje? Jakie sa zarobki?

Jaka jest w Australii sytuacja kobiet pracujacych zawodowo? Czy sa traktowane na rowni z mezczyznami?

Moj znajomy ma certyfikat od Mensa (jest to taka angielska organizacja, potwierdzajaca wysoki iloraz inteligencji). Czy warto ten certyfikat zalaczyc do dokumentow o wize stalego pobytu w Australii? Czy taki papier jest uznawany przez pracodawców australijskich, bo w Polsce pracownik nie moze byc inteligentniejszy od szefa i nie warto sie chwalic takim certyfikatem. Nadmieniam, ze w Australii jest biuro Mensa.

Prosze o komentarz do nastepujacej wypowiedzi z grupy newsowej:
"rzeczywiscie jest tam wysoki dochod na glowe, oraz b. szeroki socjal
ale rowniez BARDZO wysokie podatki ktore sa szczegolnie upierdliwe dla ludzi zarabiajacych tuz powyzej sredniej dodatkowo maja tam bezrobocie ok 10 % i raczej nie lubi sie tam imigrantow (stosunek mniej wiecej jak u nas do"Ruskich"), jezeli chodzi o IT to wola zatrudnic gorszego australijczyka niz lepszego imigranta. Dodatkowo malo ich interesuje doswiadczenie zawodowe z innych krajow co konczy sie tym ze pierszy rok pracujesz za darmo tylko zeby miec australijskie doswiadczenie dodam jeszcze ze ich angielski jest raczej "trudny" dla europejczykow oraz ze sa zalewani informatykami z Indii. Generalnie: radze bardzo gleboko sie zastanowic przed wyjazdem"
 


Jakie zawody ciesza sie najwiekszym zaufaniem?

Pod koniec 2002 "Reader Digest" przeprowadzil na ten temat ankiete wsrod 1400 Australijczykow.

Wyniki wykazaly, ze ludzie najbardziej ufaja przedstawicielom zawodow "ratunkowych". Mozna tez zauwazyc bardzo wysoki prestiz spoleczny policji i zolnierzy. Pewne zawody, takie jak polityk, sprzedawca samochodow, czy prawnik, od lat okupuja ostatnie miejsca na liscie.

Oto ona:

MIEJSCE W 2002 ZAWOD MIEJSCE W 2001

1

   POGOTOWIE RATUNKOWE -
2    STRAZAK 1
3    PILOT 2
4    PIELEGNIARKA 3
5    FARMACEUTA 4
6    LEKARZ 7
7    ZOLNIERZ 4
8    POLICJANT 6
9    NAUCZYCIEL 8
10    HYDRAULIK 9
11    DUCHOWNY / KOSCIOL 11
12    KSIEGOWY 12
13    ARCHITEKT 10
14    PRACOWNIK OPIEKI SPOLECZNEJ 15
15    MECHANIK SAMOCHODOWY 13
16    FIRMY TELEKOMUNIKACYJNE 14
17    TAKSOWKARZ 16
18    FIRMA BUDOWLANA 17
19    BANKOWIEC 21
20    PSYCHOLOG 18
21    PRAWNIK 19
22    DZIENNIKARZ 20
23    ZWIAZKI ZAWODOWE 20
24    MARKETING -
25    SPRZEDAWCA SAMOCHODOW 24
26    POLITYK 25


powrot do gory

Jak wyglada w australijskim systemie tydzien pracy?

Piecio-dniowy tydzien pracy to srednio 40 godzin, a dla pracownika budzetowego 37,5 godzin. Pracownicy samodzielni i na kierowniczych stanowiskach maja nie limitowany czas pracy (nadgodziny, jesli trzeba, ale nieplatne).

Istnieje swoista kultura w duzych i srednich firmach, zmuszajaca do wykazywania sie gorliwoscia / nadgorliwoscia w pracy, co przejawia sie miedzy innymi w tym, ze szef z definicji siedzi dluzej, a jego podwladni tez uwazaja, ze nie wypada im wyjsc o czasie. Sami wiec sobie codziennie ucinaja z zycia a to 20, a to 40 minut. Nie musze chyba wspominac o tym, ze nie ma to nic wspolnego z efektywnoscia pracy, ani z dobra jej organizacja, ani z modnym tu od kilku lat pojeciem szukania rownowagi pomiedzy obowiazkami zawodowymi a rodzinnymi.

O potrzebie tej rownowagi pisza socjologowie zajmujacy sie srodowiskiem pracy i zjawiskami w rodzinie, pisma biznesowe i te poswiecone organizacji pracy, psychologowie badajacy motywacje i frustracje w pracy oraz czesto gazety codzienne. Zjawisko braku rownowagi isnieje i doszlo do tego, ze ci ktorzy spedzaja 50-60 godzin w pracy tygodniowo, zamiast starac sie cos zmienic, lub widziec w tym fundamentalna nieprawidlowosc, uwazaja ten fakt za powod do dumy. Prosze zauwazyc, ze napisalem spedzaja, a nie pracuja.

Jeden z moich kolegow mieszkal w dzielnicy dosc odleglej od miasta i polozonej posrod malowniczych wzgorz. Codziennie pokonywal okolo 35-40 km w jedna strone, bardzo ladna, ale kreta i niebezpieczna trasa. Mysle ze troche z przyzwyczajenia, a troche dla bezpieczenstwa, staral sie jezdzic ta droga poza godzinami szczytu, co powodowalo, ze w biurze pojawial sie o okolo godzine wczesniej. Bardzo sie tym szczycil i gdy inni przychodzili do biura, on juz mial bardzo zapracowane biurko. Pewnego dnia ja sam musialem przyjsc do biura wczesniej. On juz byl na posterunku – a z nim gazetka, radyjko, kawusia – on juz nabijal godziny, ktorymi sie pozniej tak afiszowal.

Rozpisalem sie o tym, gdyz ta fasadowosc, nadgorliwosc, praca na pokaz i tym podobne zjawiska (dobrze jest widziane, kiedy pracownik od czasu do czasu przemierzy biuro szybkim krokiem, z plikiem papierow pod pacha i z bardzo zafrasowana mina), gdy je tylko zauwazylem, zaczely stanowic dla mnie przedmiot wielkiego rozczarowania. Naiwnie kiedys myslalem, ze firma typu zachodniego widziana od srodka, wyglada inaczej.

Wracajac do tematu, prace zaczyna sie o 8.30 lub 9.00, a formalnie konczy w 8,5 lub 9 godzin pozniej (zalezy czy przerwa na lunch trwa pol godziny, czy godzine). Jak widzisz, na uprawianie ogrodka i picie wina pozostaje niewiele czasu, szczegolnie, gdy masz jeszcze potem 2 godziny jazdy do domu.

powrot do gory

Jak, przy ubieganiu sie o prace, traktowani sa imigranci? Jaka prace sie im oferuje?
 

Imigranci traktowani sa normalnie i zwyczajnie, czyli dobrze. Sam nie doswiadczylem, ani nie slyszalem o przypadkach dyskryminowania, lub niewlasciwego traktowania, ludzi z tego tytulu. Urzedy panstwowe, firmy i zwyczajni obywatele traktuja imigrantow tak samo jak nie-imigrantow. Trudno mi powiedziec, jak to wyglada z perspektywy Hindusa, Chinczyka czy Afrykanina, gdzie na status emigranta moga nakladac sie dodatkowe elementy (rasa, religia, nie-europejskie zwyczaje itp.), ale na pewno zewnetrznych przejawow dyskryminacji nie ma. Sprzyja temu:

  • fakt, ze imigrantow jest duzo

  • australijska polityka i prawo, swiadomie popierajace imigracje i spoleczenstwo wielokulturowe.

Nie oznacza to jednak, ze na rynku pracy jest tak rozowo. Tam licza sie kwalifikacje, referencje i znajomosci (zwane tu network).

KWALIFIKACJE
Na pierwszym miejscu postawilbym jezyk angielski. Jakiejkolwiek pracy bys nie szukal, porozumiec sie trzeba. Nie wymaga sie jezyka literackiego, lecz funkcjonalnego. Innego poziomu bedzie potrzebowal kierownik budowy stadionu olimpijskiego, a innego pracownik fizyczny w malej firmie prowadzonej przez Polakow. Aby uzmyslowic sobie jak wazny jest jezyk, wystarczy wyobrazic sobie sytuacje odwrotna, np. swietnego specjaliste z Finlandii, ktory szuka pracy w Polsce, ale zna tylko swoj jezyk ojczysty.

Imigrant przybywajacy w kategorii "pracownik wykwalifikowany", proces uznawania kwalifikacji ma juz za soba, gdyz jest to czescia procesu wizowego. Inne umiejetnosci i kwalifikacje zawodowe moga byc formalnie potwierdzone poprzez, dokonane juz w Australii, urzedowe tlumaczenia przywiezionych dokumentow (swiadectw, dyplomow, certyfikatow). Tymi tlumaczeniami mozna sie pozniej poslugiwac przy poszukiwaniu pracy.

REFERENCJE
Problemem moga byc referencje/opinie z poprzednich miejsc pracy, szczegolnie, ze najczesciej potencjalnemu pracodawcy podaje sie nazwisko i numer telefonu referenta. Czy znajdziesz w swej obecnej pracy, czy szkole, referentow mowiacych po angielsku na tyle, aby nie tylko zrozumieli przez telefon o co sa pytani, ale rowniez umieli przedstawic cie w dogodnym swietle?
O ilez latwiej jest pracodawcy zadzwonic do firmy za rogiem, czy nawet w innym stanie, i dopytac sie o kandydata z australijskimi referencjami.
Mozna zatem przyjac, ze przyjezdzajac tu nie masz zadnych referencji.

NETWORK
Brak znajomosci, koneksji, srodowiska, kumpli ze szkoly i z podworka, rodziny tez mocno daje sie we znaki. Jak wszedzie, tak i w Australii, wiele posad rozchodzi sie przez osobiste polecenie, a oferta pracy nie jest nawet oglaszana publicznie.

Wszystko to prowadzi do wniosku, ze rowne i godziwe traktowanie to jedno, a latwosc uzyskania pracy to drugie. Zreszta to temat rzeka, bo kazdy przypadek jest indywidualny. Np. dobry kucharz nie bedzie potrzebowal zadnych znajomosci, czy referencji - po prostu poobserwuja go przez pare godzin przy pracy, posmakuja co nawarzyl, i przyjma. I nawet wiele przy tym gadac po angielsku nie bedzie musial.

Z drugiej strony, znakomita wiekszosc Polakow jakich znam w Australii, pracuje w dobrych firmach, na srednich, dobrych lub bardzo dobrych stanowiskach, czesto zgodnie z wyksztalceniem (czesto zdobytym lub uzupelnianym w Australii) - tyle, ze najczesciej nie osiagneli tego w ciagu pierwszych tygodni, czy miesiecy, swego pobytu.

Jest to rowniez odpowiedz na drugi czlon pytania : Jaka prace oferuje sie imigrantom?

Kazda praca jest do wziecia, byles tylko przedstawil sie w sposob, ktory przekona pracodawce do zaangazowania wlasnie ciebie. Polacy pracuja na roznych stanowiskach. Np. pan Ziggy Switkowski jest osoba powszechnie w Australii znana, jako prezes wszechpoteznej Telstry, odpowiednika Telekomunikacji Polskiej.

Ogolnie, mozna chyba powiedziec, ze ze wzgladu na proces kwalifikacyjny i wymagania dotyczace migrantow w kategorii pracownikow wykwalifikowanych - skilled migration, nieczesto zajmuja sie oni wykonywaniem najprostrzych prac. Sa to raczej zajecia srednie lub dobre, choc dojscie do nich moze zajac pewien czas.
Nie jest tu tak jak w Europie, gdzie gastarbaiterzy robia to, czego lokalni nie chca robic. W Australii, emigrant im wyzej wyksztalcony, tym bardziej pozadany, a najlepiej aby zalozyl wlasna firme i stworzyl dodatkowe miejsca pracy.

powrot do gory

Jaka jest w Australii sytuacja kobiet pracujacych zawodowo? Czy sa traktowane na rowni z mezczyznami?

Najogolniej rzecz ujmujac nie zauwazylem, aby Australia czyms szczegolnie sie wyrozniala. Sa zawody mocno sfeminizowane (dentysci, medycyna, nauczycielstwo) i takie w ktorych pracuje mniej kobiet.

W swietle prawa panuje oczywiscie pelna rownosc, ale z drugiej strony isnieja na rynku pracy kategorie ludzi, co do ktorych wiadomo, ze trudniej im znalezc zatrudnienie. Do tych kategorii naleza mlodociani, osoby starsze, niepelnosprawni, Aborygeni, imigranci i rowniez kobiety (choc szczerze przyznam, nie wiem dlaczego kobiety tam figuruja. Moja zona zaczela co prawda od zdobycia australijskich kwalifikacji, ale potem pracy szukala o wiele, wiele krocej niz ja.)

Pracodawcy, ktorzy chca pokazac, jak bardzo pro-spolecznie sa nastawieni umieszczaja informacje (np. dajac ogloszenia prasowe), ze sa "equal opportunity employer". Znaczy to (teoretycznie), ze plec, sprawnosc fizyczna i umyslowa, kraj pochodzenia, wiek, religia, rasa, orientacja seksualna i inne cechy osobowe nie maja znaczenia, pod warunkiem, ze kandydat na pracownika spelnia kryteria kwalifikacyjne. Czy taka publiczna deklaracja ma jakiekolwiek znaczenie praktyczne? ... Nie wiem, raczej watpie.

W prasie od czasu do czasu pojawiaja sie artykuly o trudnosciach kobiet z ambicjami, ktore napotykaja niewidzialne (oficjalnie nieistniejace) bariery na drodze awansu w firmie. Zjawisko to zwane jest tu szklanym sufitem. Nie potrafie sie do tego ustosunkowac. Mysle, ze kazda ambitna i wyksztalcona osoba, rowniez tu, w Australii, wielokrotnie w zyciu natrafila na taki sufit, niezaleznie od swojej plci.

W Australii kobiety moga byc zolnierzami i wiele z tej mozliwosci korzysta. Moga sie zaciagnac do armii, lotnictwa lub marynarki, a od niedawna wywalczyly sobie prawo do tego, aby brac udzial rowniez w dzialaniach frontowych (czyli uzyskaly przywilej przesiadywania w okopach i udzialu w walce na bagnety), a nie tylko w sluzbach pomocniczych i na tylach.

Jesli chodzi o zawody uwazane za typowo meskie, np. techniczne, inzynierskie, to sytuacja jest chyba dosc podobna jak w Polsce. Zawodowo stykalem sie z wieloma Szefami Produkcji, inzynierami utrzymania ruchu itd. i w wiekszosci byli to mezczyzni. Odwiedzajac polozone na pustyni kopalnie i huty, spotyka sie tam w wiekszosci mezczyzn. Poznalem kilka kobiet na wysokich stanowiskach technicznych, ale wciaz sa to okazje nieczeste.

powrot do gory

Moj znajomy ma certyfikat od Mensa (jest to taka angielska organizacja, potwierdzajaca wysoki iloraz inteligencji). Czy warto ten certyfikat zalaczyc do dokumentow o wize stalego pobytu w Australii? Czy taki papier jest uznawany przez pracodawców australijskich, bo w Polsce pracownik nie moze byc inteligentniejszy od szefa i nie warto sie chwalic takim certyfikatem. Nadmieniam, ze w Australii jest biuro Mensa.
 

Masz racje. To co w Polsce nazywa sie "polskie piekielko", gdzie rodacy wciagaja cie spowrotem do kotla, tu jest zwane "tall poppy syndrom". Polega on na tym, ze wspolpracownicy odczuwaja nieodparta chec obciecia "wysokiego maka", ktory wyrasta ponad przecietnosc. Jest to zjawisko znane glownie w swiecie duzych firm i instytucji panstwowych.

Z drugiej strony pracodawcom niby zalezy na wysoko wyksztalconych i inteligentnych pracownikach. Czytalem ostatnio, ze coraz wiecej firm chce u siebie zatrudniac specjalistow z tytulem doktora, co do niedawna czynily wylacznie placowki naukowe.

Poniewaz twoj jajoglowy kumpel nie bedzie bezposrednio zagrazal zadnemu z urzednikow imigracyjnych, to jest raczej bezpieczny. Ja bym sie takim kwitem pochwalil, a nawet go wyeksponowal. Czy, bedac juz w Australii, bedzie nadal chcial go uzywac, to sprawa do rozwazenia w stosownym terminie.

A tak w ogole, to napiszcie do australijskiej Mensy, z zapytaniem jak moga swego czlonka wspomoc.

powrot do gory

Prosze o komentarz do nastepujacej wypowiedzi z grupy newsowej:
"rzeczywiscie jest tam wysoki dochod na glowe, oraz b. szeroki socjal ale rowniez BARDZO wysokie podatki ktore sa szczegolnie upierdliwe dla ludzi zarabiajacych tuz powyzej sredniej dodatkowo maja tam bezrobocie ok 10 % i raczej nie lubi sie tam imigrantow (stosunek mniej wiecej jak u nas do"Ruskich"), jezeli chodzi o IT to wola zatrudnic gorszego australijczyka niz lepszego imigranta. Dodatkowo malo ich interesuje doswiadczenie zawodowe z innych krajow co konczy sie tym ze pierszy rok pracujesz za darmo tylko zeby miec australijskie doswiadczenie dodam jeszcze ze ich angielski jest raczej "trudny" dla europejczykow oraz ze sa zalewani informatykami z Indii. Generalnie: radze bardzo gleboko sie zastanowic przed wyjazdem"
 

"Dochod na glowe" - jest na poziomie najwyzej rozwinietych krajow Europy.

"Bardzo szeroki socjal" - tu moge sie zgodzic tylko czesciowo:

  1. Szerokosc: Do czasu przejecia wladzy przez liberalow, z rak Partii Pracy, (1995) wachlarz byl rzeczywiscie bardzo szeroki. Pamietam nawet, ze, jako nowo przybyly, nie moglem sie nadziwic, ze mozna wymyslec tyle roznorakich kategorii i podkategorii uprawnionych do panstwowej pomocy spolecznej. Przepisy byly bardzo drobiazgowe, a przyznawane kwoty skrupulatnie wyliczane, co do centa, i czesto warte mniej niz papier, na ktorych byly wydrukowane. Na przyklad dodatek dla rodziny wielodzietnej wynosil (i chyba nadal tak jest) cos okolo 7,34 A$ na dwa tygodnie. Liberalowie system ten uproscili i okroili, tak ze szerokosc socjalnego wachlarza znacznie sie zmniejszyla. No, ale szerokosc i wysokosc, to sa dwa rozne pojecia.

  2. Wysokosc - nie byla, ani nie jest zawrotna. Obecnie, dla osoby samotnej, pelny zasilek dla bezrobotnych wynosi okolo 320 A$ na dwa tygodnie (UWAGA - w Australii wiele spraw odbywa sie w cyklu dwutygodniowym), czyli okolo 160 A$ na tydzien. Dla porownania, jak juz pisalem, Adelaide University szacuje, ze student zamorski powinien skromnie sie utrzymac za kwote 200 A$ tygodniowo, a Adelajda uchodzi za miasto niedrogie. Bezrobotni, i inni uprawnieni do pomocy spolecznej, oprocz zasilku dostaja doplate do komornego, jesli wynajmuja dom, darmowa opieke medyczna, ulgowe bilety itd. Mimo wszystko, trudno z tego zyc z rozmachem. Wiem cos o tym. Pamietam, jak tygodniowy budzet obliczalismy i planowalismy z dokladnoscia do 10 A$.

  3. Dostepnosc - w ciagu ostatnich 6 lat rzad (wciaz liberalny, a 10 listopada 2001 znow zwyciezyli w wyborach) bardzo zdyscyplinowal te sprawy. Kryteria sa ostrzejsze, wymagania sa wyzsze, uprawnionych jest mniej, i to dotyczy wszystkich obywateli i rezydentow. Z tych czasow, lata 1995/96, datuje sie obciecie pomocy socjalnej dla nowoprzybylych imigrantow. Istnial okolo roczny okres przejsciowy, kiedy to przepis nabieral mocy urzedowej. Az nabral.

"Bardzo wysokie podatki" - najlepiej jesli podam konkretne wartosci. Nie znam progow polskich, wiec trudno mi porownac obydwa systemy.

Dochod do opodatkowania

Podatek

1 - 6000$

Zero

6001 - 20 000$

17% od kwoty powyzej 6000$

20 001 - 50 000$

2380$ + 30% od kwoty powyzej 20 000$

50 001 - 60 000$

11 380$ + 42% od kwoty powyzej 50 000$

60 001 i wiecej

15 580$ + 47% od kwoty powyzej 60 000$

Dodatkowo kazdy placi 1,5% od dochodu na fundusz dostepu do systemu opieki zdrowotnej, Medicare.

"Bezrobocie" - 7 do 8%

"Stosunek do imigrantow" - pisalem o tym
Moge tez dodac, ze w wielu przypadkach brak znajomosci angielskiego, lub brak pewnosci siebie w poslugiwaniu sie nim, jest poczatkowo duza bariera. Powtarzam - nie zauwazylem zadnej niecheci do imigrantow, moze natomiast wystepowac bariera komunikacyjna, kulturowa lub poczatkowa nieufnosc Australijczykow do twoich umiejetnosci nabytych w dalekich, egzotycznych krajach.

Moze tez wystapic dodatkowy czynnik, ktorego zazwyczaj nie bierze sie pod uwage, kompleks Australijczyka. Oto wyksztalcony, i czesto obyty w swiecie imigrant, ktory z niejednego pieca chleb jadal, ze znacznym dorobkiem zawodowym, ubiega sie o prace w sredniej firmie. Kierownictwo firmy, lub poszczegolne osoby na srednich i wyzszych szeblach, moze widziec go jako zagrozenie dla swojej pozycji. Czesto sa to ludzie, ktorzy nigdy nie byli poza Australia, o wyksztalceniu czesto przypadkowym, reprezentujacy "tradycyjne" podejscie do problemow organizacji i zarzadzania firma i zwyczajnie trzymajacy sie swoich stolkow. Stad czesto wystepujaca "wada" imigranta jest to, ze jest za dobry na stanowisko, o ktore sie ubiega (over-skilled, over-qualified), przynajmniej w oczach tych osob, ktore juz w firmie sa.

"Praca za darmo, czyli tak zwana work experience"
To bardzo wazny element tutejszego rytualu inicjacyjnego. Trzeba to przyjac do wiadomosci i starac sie zrozumiec. Logika jest nastepujaca:

"Ubiegasz sie w naszej firmie o stanowisko w swoim zawodzie - spawacz z uprawnieniami, weterynarz, mechanik samochodowy, psycholog, inzynier awiacji itp - i masz nawet jakies papiery urzedowo przetlumaczone, ale nikt cie tu nie zna. Podobno pracowales w jakichs znanych europejskich firmach, ale te nazwy nic nam nie mowia. Twierdzisz (lamana angielszczyzna), ze jestes swietnym spawaczem, ale nikt cie nie widzial w akcji, a my potrzebujemy czlowieka do pracy w kopalni, na bezludziu, i to od jutra. Oprocz ciebie ubiega sie o ta prace Joe Bloke, ktory juz dla nas kiedys pracowal (albo dla naszych znajomych). Nie jest co prawda ani slowny ani staranny, ale jak go przypilnowac, to jakos tam robote wykona. W przypadku Joe nasze ryzyko jest znane, w twoim przypadku tez jest ryzyko, tyle, ze nie wiemy jak duze. Gdybys mial choc kilka tygodni / miesiecy work experience i lokalne referencje, to juz byloby cos konkretnego. Ale nie masz. A moze ty niczego nie umiesz? A moze duzo umiesz, ale nie potrafisz pracowac w zespole? Bierzemy Joe."

Nie jest to zadna dyskryminacja, lecz zwykla asekuracja.

"Australijski angielski jest trudny dla Europejczykow" - zareczam, ze dla osob ktore znaja angielski angielski, amerykanski angielski, kanadyjski angielski lub po prostu angielski, zrozumienie tubylczego angielskiego nie nastreczy zadnych trudnosci.
Jest pewien specyficzny sposob wymowy, czy tez akcent, ktory moznaby uznac jako australijski, ale jest to wciaz jezyk angielski. Mysle, ze z naszym wyuczonym w Polsce angielskim, znacznie latwiej zrozumiec rodowitego Australijczyka niz np. mieszkanca przedmiesc Manchesteru. Wynika to chyba z tego, ze tutejszy angielski nie mial szans dlugo rozwijac sie w izolacji, wciaz byl kompromisem pomiedzy wieloma odmianami, i tak jest do dzisiaj.
Czasem trudnosc polega na tym, ze facet belkocze (jakby mial kluski w gebie - wowczas przypomina sie film "Mis"), i robi to szybko. Tutejsi maja szanse takiego zrozumiec, nam trudniej. W takim przypadku akcent z jakim mowi nie ma znaczenia. Najgorzej, gdy taki facet jest twoim szefem.
Zreszta w Australii kwestia jezyka angielskiego jest wieloplaszczyznowa. Istnieje bowiem tyle odmian (czy sposobow wymowy) tego jezyka, ile jest nacji reprezentowanych w danej populacji. Mozna bowiem wyroznic nastepujace akcenty jezyka angielskiego: wegierski, rosyjski, perski, niemiecki, chinski, hinduski, arabski, polski, szkocki (jeden z najtrudniejszych), irlandzki, khmerski, japonski i ... paredziesiat innych.

"Radze bardzo gleboko zastanowic sie nad wyjazdem" - mysle, ze to dobra rada. Obawiam sie jednoczesnie, ze kazdy, kto naprawde gleboko sie zastanowi, bazujac na szczatkowych informacjach (jak np. ta, ktora wlasnie komentujemy), dojdzie do wniosku ze nie jest w stanie pokonac wszystkich przeszkod. Uzupelnilbym ta rade o nastepujace elementy:

  • zebrac jak najwiecej informacji o interesujacych cie sektorach zycia w Australii (np. inzynier awiacji o przemysle samolotowym, lokalizacji zakladow remontowych i innych firm z branzy, przepisach i standardach, zrzeszeniach i zwiazkach profesjonalnych itd)

  • nawiazac jak najwiecej kontaktow bezposrednich

  • poswiecic czas na to "badanie rynku"

  • ocenic na tej podstawie swoje szanse powodzenia - z duza doza obiektywizmu i optymizmu.

powrot do gory