Strona powstala 27.08.2001

 

Strona Gł�wna

Kontakt

O stronie

Szukaj: wedlug slow kluczowych - wedlug pytan

AustraLink.pl


Image Map

 

UBOSTWO

W Polsce juz zaczyna sie wiosna (2002), ale to chyba jedyna pozytywna informacja. ... Ja i maz pracy sie nie boimy, uczymy sie cale zycie, do wszystkiego doszlismy wlasna praca, a teraz boimy sie co bedzie za miesiac. Coraz czesciej widzimy swoja jedyna szanse w przeniesieniu sie do Australii.

Pewne informacje podane na twojej stronie wzbudzily u mnie watpliwosci. Dlatego prosze o wyjasnienie:
Jeden z twoich znajomych mowi, ze jego pierwsze 3 lata w Australii, to
byla bida z nedza i podobno dotyczy to wiekszosci imigrantow. Jak to pogodzic z wyrazona w innym miejscu opinia, ze "wszyscy lepiej, czy gorzej adaptuja sie w Australii i praktycznie nikt nie rezygnuje i nie wraca do swego macierzystego kraju"?
Piszesz, ze ok. 10% ludzi zyje w biedzie, a zaraz potem, ze Australia jest krajem bez slumsow ("nawet w najgorszej dzielnicy na ogol beda domki i trawniczki"). Przyznam, ze z europejskiego punktu widzenia jest to troszke trudne do wyobrazenia, zwlaszcza gdy widze np. slaska biedote z familokow.


W Polsce juz zaczyna sie wiosna (2002), ale to chyba jedyna pozytywna informacja. ... Ja i maz pracy sie nie boimy, uczymy sie cale zycie, do wszystkiego doszlismy wlasna praca, a teraz boimy sie co bedzie za miesiac. Coraz czesciej widzimy swoja jedyna szanse w przeniesieniu sie do Australii.
 

Nie jest to zapewne zadnym pocieszeniem dla czytelnikow, ale w Australii 10% ludzi zyje z dochodow ponizej minimum socjalnego Wartosc tego minimum waha sie, w zaleznosci od dokonujacej obliczen organizacji.

Wedlug jednego z Centrow Badan (zblizonego do liberalow) granica ubostwa to 362 A$ na tydzien na 4 osobowa rodzine. Inne badania, zlecone przez organizacje charytatywna "Smith Family" www.smithfamily.com.au , przy zastosowaniu innej metododologii, uznaly, ze ta sama rodzina bedzie bardzo uboga majac do dyspozycji 416 A$ tygodniowo.

Obie powyzsze kwoty sa bardzo niskie, a roznica pomiedzy nimi jest niewielka. Bazujac na nich obliczono dalej, ze od 8 do 13% spoleczenstwa australijskiego zyje ponizej granicy ubostwa.

Nie jest to stan przejsciowy. Trwa on latami i pokoleniami. Wielu ubogich pracuje. Ostatnio ogloszono podwyzke placy minimalnej o jakies kolejne grosiki.

Sytuacja podobno pogarsza sie. W roku 1982 tylko 5% gospodarstw domowych mozna bylo oficjalnie uznac za zyjace w biedzie, obecnie jak wynika z powyzszego, okolo 10%.

W Australii Poludniowej doliczono sie 7000 bezdomnych, a liczba tanich mieszkan komunalnych w przeciagu ostatniej dekady spadla o 10 tysiecy, glownie z powodu obnizenia dotacji z budzetu federalnego.

Problemem jest bezrobocie. Oficjalne dane, 6-7%, obejmuja tylko tych ktorzy sa zarejestrowani i spelniaja oficjalne kryteria. Wielu ludzi nie ma pracy, ale zasilku nie otrzymuje, gdyz np. wspolmalzonek zarabia powyzej pewnego progu (a ten prog jest bardzo niski). Wielu ma tylko prace dorywcza, albo w niepelnym wymiarze czasu. Oni tez nie sa zaliczani do bezrobotnych.

Spory procent mlodziezy porzuca szkole wlasnie z powodow materialnych. Tutaj tez zanotowano tendencje rosnaca. Nie majac wyksztalcenia nie moga oni pozniej znalezc pracy i tak popadaja w zaklety krag biedy: z braku pieniedzy nie maja kwalifikacji, w konsekwencji czego nie moga znalezc pracy, w zwiazku z czym nie maja pieniedzy, ... , ...

Organizacje dobroczynne w Australii Poludniowej tygodniowo otrzymuja 1500 prosb o wsparcie. Jest to liczba o 20% wieksza niz w roku 1995.

Niedawno rozmawialem ze znajomym, ktory wspominal swoje pierwsze 3 lata w Australii (pod koniec lat 90-tych), jako bide z nedza. Obecnie on i zona maja juz prace, wiec jest nieco lepiej. Teraz splacaja kredyt na zakup domu, jakies sto kilkadziesiat tysiecy ... wciaz kazdy dolar sie liczy.

Jest to bardzo typowa sytuacja. Roznice moga wystepowac w ilosci "pierwszych lat" lub w ilosci tysiecy, ktore trzeba w banku splacic. Nie znam rodziny imigrantow, ktora nie podlegalaby temu schematowi.

Nie napisalem tego, aby polemizowac z autorem powyzszego stwierdzenia o sytuacji w Polsce wiosna 2002. Takie refleksje nasunely mi sie, a dziele sie nimi nie po to, aby dyskredytowac ten piekny kraj w oczach czytelnikow, lecz w celu ustrzezenia ich przed zludnym przeswiadczeniem, ze w Australii pewne zjawiska spoleczne nie istnieja.

powrot do gory

Pewne informacje podane na twojej stronie wzbudzily u mnie watpliwosci. Dlatego prosze o wyjasnienie:

Jeden z twoich znajomych mowi, ze jego pierwsze 3 lata w Australii, to byla bida z nedza i podobno dotyczy to wiekszosci imigrantow. Jak to pogodzic z wyrazona w innym miejscu opinia, ze "wszyscy lepiej, czy gorzej adaptuja sie w Australii i praktycznie nikt nie rezygnuje i nie wraca do swego macierzystego kraju" ?

Piszesz, ze ok. 10% ludzi zyje w biedzie, a zaraz potem, ze Australia jest krajem bez slumsow ("nawet w najgorszej dzielnicy na ogol beda domki i trawniczki"). Przyznam, ze z europejskiego punktu widzenia jest to troszke trudne do wyobrazenia, zwlaszcza gdy widze np. slaska biedote z familokow.

Dziekuje za wnikliwe sledzenie strony i zapewniam, ze nie przylapales mnie na pisaniu nieprawdy. Jednak jeszcze raz podkresle, ze pisze z wlasnego, subiektywnego punktu widzenia i na podstawie wlasnych doswiadczen, i ze ktos inny moglby ten temat potraktowac zupelnie inaczej.

W tydzien lub dwa po przyjezdzie do Australii, w piekne niedzielne przedpoludnie przechadzalismy sie po ruchliwym deptaku. Zauwazylem starszego czlowieka, ktory cyrkulowal pomiedzy licznymi w tym miejscu koszami na smieci i wylawial z nich aluminiowe puszki po napojach. W duzym worku mial ich juz calkiem sporo. Nikt na niego nie zwracal specjalnej uwagi i ja tez prawdopodobnie bym tego nie zrobil, gdyby scena ta miala miejsce w jakims innym kraju.

Przez jakis czas ten zapamietany widok nie dawal mi spokoju. Nie bardzo moglem pojac, po co ten dziadek to robil. Po kilku dniach zapytalem o to znajomych. "Jak to po co? Dla pieniedzy, dostanie 5 centow za puszke."

Ta odpowiedz, wcale nie byla dla mnie tak oczywista. To dziwne, ale tego najprostrzego rozwiazania nie bralem wogole pod uwage. Ta odpowiedz zupelnie nie pasowala do mojego wyobrazenia o Australii, kraju do ktorego w koncu dotarlismy.

Wydaje mi sie, ze Ty patrzysz na Australie troche podobnie, jak ja wtedy, idealistycznie. I reprezentujesz chyba 99% Polakow.

Wlasnie z tego powodu podzielilem sie na stronie swoimi refleksjami na ten temat i danymi liczbowymi, ktore zaczerpnalem z tutejszej prasy. Napisalem na ten temat , mimo iz nie bylo to wlasciwie pytanie od czytelnika.

Jesli chodzi o imigrantow, to moj znajomy mowil o 3 latach, kto inny bedzie mowil o 1 roku, a jeszcze inni wioda skromne zycie od lat kilkunastu i szanse na zmiane maja chyba bardzo nikla.

Ostatnio kryteria dla imigrantow sa coraz wyzsze, wiec i szanse na szybki sukces nowoprzybylych powinny wzrastrac, taka przynajmniej jest intencja ministra d/s imigracji.

Wiekszosc przyjezdnych nie zraza sie pierwszymi latami. Cechuje ich determinacja, ktora powoduje, ze nie pakuja walizek w kilka miesiecy po przyjezdzie, dlatego, ze im ciezko. Imigranci widza dla siebie szanse, daza do czegos, maja plany i wierza w ich realizacje. Widza cel i czuja jak sie rozwijaja i zdobywaja nowy teren - mam tu na mysli poprawe jezyka, nowe znajomosci, coraz lepsze poznawanie srodowiska itd. Wielu z nich podejmuje ryzyko i rezygnuje z wlasnych ambicji, majac na uwadze nie tyle siebie, ale swoje dzieci.

Jest dokladnie tak jak napisalem. Adaptuja sie po pewnym czasie - przejscie wykresu W , to lata, a nie tygodnie. Moj znajomy jest tu 6 lat, a tylko pierwsze 3 wspomina jako bide z nedza. Adaptuja sie lepiej lub gorzej. Ci biedniejsi zaadaptowali sie gorzej. Zapewne niektorzy zaluja swojej decyzji o emigracji, a jakis procent rozwaza powrot. Nie ma emigranta standardowego - to sa dziesiatki, setki tysiecy indywidualnych przypadkow.

Natomiast po spedzeniu wiekszej ilosci lat w Australii, kraj swojego pochodzenia traktuja jako teren nieznany. Dosc trudno wyobrazic sobie powrot ubogiego emigranta, po kilkunastu latach, do swego kraju. Gdzie mialby mieszkac? Jak znalazlby prace w kraju z wiekszym bezrobociem, skoro nie mogl jej znalezc w Australii? Nie mowiac juz o poczuciu totalnej przegranej.

Teraz o domkach i trawniczkach.

Taki tu styl. Nie ma tu blokowisk, osiedli z wiezowcami, a sa domki, czasami cos w rodzaju szeregowcow. Jeden domek kosztuje milion dolarow, drugi tylko 80 tysiecy, a trzeci jest zbudowany z drewna i plyt cementowo-azbestowych i nie kosztuje nic, bo to domek komunalny.

Wokol domku jest zazwyczaj jakis teren, na ktorym cos tam rosnie. Jedna rodzina moze zyc skromnie, ale dbac o "trawniczek", a druga nie dba ani o trawniczek, ani o dom, ani o stan swojego uzebienia.

Slumsow nie ma, sa natomiast dzielnice tanich domkow, w ktorych mieszkaja rodziny gorzej sytuowane.

Nie widzialem tu ANI JEDNEGO ZEBRAKA (nie liczac mejtow, ktorzy podchodza do przechodnoiw bo zbieraja na kolejny kartonik wina). Sa tez bezdomni, ale nie ma glodujacych.

Mimo to Australia niewatpliwie nalezy do najwyzej rozwinietych krajow swiata, po prostu dlatego, ze w innych krajach jest realtywnie gorzej. Ubostwo w Australii na pewno wyglada inaczej niz ubostwo w Egipcie. Klasa srednia w Australii zyje inaczej niz klasa srednia w Wenezueli, Polsce czy Rosji. Porownan prostych pomiedzy tymi krajami nie ma.

powrot do gory