Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

W drodze do Perth

listopad 2008

Planuję przygotować magiczną podróż przez Australię dla Polaków z ojczyzny, którzy pragną poznać ten kraj w sposób bardziej niezwykły niż turystyczny. Przygód i prostego życia na szlaku w stylu Indiana Jones, kontaktów z kulturą Aborygenów, a także dotknięcia luksusowych kurortów...


Ewa May – pisarka, dziennikarka, reporterka, holistyczny terapeuta wg metody Life Field Therapy (LFT), autorka książek „Klucze życia” i „Uzdrawianie pola życia” oraz płyt CD z ćwiczeniami relaksacyjnymi. Należy do Polskiego Cechu Bioenergoterapeutów i jest członkiem kandydatem National Federation of Spiritual Healers United Kingdom. Stworzyła w Warszawie Centrum Zdrowego życia „SANA”. Obecnie przebywa w Australii.

Ewo, kiedy rozmawiałyśmy ostatnio obiecywałyśmy sobie, ze spotkamy się w lecie podczas Twojego pobytu w Polsce. Tymczasem skróciłaś swoje wakacje i wróciłaś do Australii – co było tego powodem?

– Moje wakacje w Polsce trwały trzy miesiące. Planowałam mieć prywatny czas dla rodziny, spotkania z przyjaciółmi i odnowienie moich kontaktów zawodowych. W końcu w Australii mieszkam dopiero trzy lata, a w Polsce zostawiłam za sobą rodzinny dom, moich bliskich, wspomnienia i ulubione miejsca oraz dorobek zawodowy z czternastu lat różnorodnych holistycznych studiów i pracy z ludźmi. Z wieloma osobami, którzy byli uczestnikami moich warsztatów czy sesji indywidualnych jestem zaprzyjaźniona. Te trzy miesiące spędziłam w większości podróżując po Polsce i choć pragnęłam zostać dłużej by sprostać wszystkim zaproszeniom i planom rodzinnym, musiałam wracać gdyż w Melbourne gdzie do niedawna mieszkałam, szykowała się ogromna zmiana życiowa dla mnie i mojego męża.

Jaką część programu zaplanowanego na czas pobytu w Polsce udało Ci się zrealizować?

– Cały! I jeszcze więcej. Nie spodziewałam się bowiem, że tak wielu ludzi zapragnie się ze mną spotkać, że dostanę tak wiele zaproszeń na prelekcje, a nawet dostałam propozycję poprowadzenia wakacyjnych warsztatów LFT. Ponadto odnowiłam kontakty z moimi wydawcami i postanowiliśmy wydać moje obie książki w formie tzw. audiobook-a.. Czyli książki czytanej przeze mnie i zarejestrowanej na CD, która będzie można ściągnąć sobie przez Internet lub kupić w sklepie wysyłkowym, czy w księgarniach. Generalnie, jestem szczęśliwa, że tą drogą staną się one dostępne poza granicami Polski (nie ma problemów z dystrybucją) i można je będzie słuchać na przykład w samochodzie. Co staje się coraz bardziej popularne.

Czy miałaś już wcześniej do czynienia ze zjawiskiem podobnym do tego, które opisałaś jako ataki demonów złości, a które miało miejsce podczas Twoich wakacji w Polsce?

– Och, jestem teraz w tak pozytywnym nastroju i pięknej energii (pisząc te słowa właśnie przemierzam rajską centralną Australię, około 500 kilometrów powyżej Zwrotnika Koziorożca), że demony złości są mi bardzo odlegle.

Ale wiem o co pytasz. O incydent o którym opowiadam na You Tube. Tak, zdarzało się to w Polsce kilka razy i tu w Australii na początku.

W jaki sposób tłumaczysz te zjawiska?

– Niechęć ludzka potrafi być podobnie bezwarunkowa jak miłość i równie silna. Z tą różnicą, że miłość i życzliwość dla drugiego człowieka sprawiają, że ściągamy na niego samo Dobro, a złość szczególnie podyktowana zazdrością, ściąga na obiekt takiej zazdrości/złości to, co można nazwać demonami. Czyli zostaje wygenerowana tak negatywna energia w kierunku drugiej osoby, że może spowodować niczym nieuzasadniony, nagły fizyczny ból którego nie można niczym uśmierzyć, albo wręcz chorobę czy spadające nagle złe okoliczności.

Tego doświadczyłam. Ale nie mam żalu do nikogo. Niektórzy atakują, nie pytając nawet czym jest to czym się zajmuję, jakie daje rezultaty. Ale ja z cierpliwością odpowiadam na pytania, jeśli oczywiście atakujący są jawni. Ale nie zawsze tak jest. Bywają ataki niejawne. W jednych ludziach wzbudzamy pozytywne reakcje, w innych (za to samo) negatywne. To zależy od systemów przekonań, wierzeń, od oczekiwań, od tego w jakich wzrastaliśmy wartościach, a nawet od orientacji religijnej.

Czy możesz powiedzieć więcej na temat tej wielkiej zmiany jaka szykuje się teraz w Twoim życiu?

– Zbiegły się dwie sprawy – mój mąż zrezygnował z pracy w firmie, która nie dawała już mu satysfakcji, a ponadto dom który wynajmowaliśmy został sprzedany, więc trzeba było zająć się jednocześnie pakowaniem i szukaniem nowego miejsca do życia i nowej pracy. Postanowiliśmy, że to dobra okazja by podjąć większe wyzwanie i zamiast szukać nowej przystani w Melbourne, wyjechać na zachodnie wybrzeże Australii w okolice Perth u zbiegu oceanu Spokojnego i Indyjskiego i tam się zakotwiczyć. Z radością przystałam na propozycję męża, by wyjechać daleko, być dwa miesiące w pięknej podróży przez Australię, bardziej w kontakcie z naturą, a mniej z ludźmi. I odpocząć jakiś czas od uczestniczenia w zawiłych problemach. To czas dla mnie i dla męża, nasza podróż wolności, radości i naszego osobistego szczęścia.

Dlaczego wybrałaś właśnie okolice Perth?

– Te okolice słyną z cudownego klimatu, piękna krajobrazów i wspaniałych możliwości tzw. „New start” czyli nowego startu. Są to tereny mało zamieszkałe, dość młode jeśli chodzi o napływ imigrantów albo osiedleńców. Kupiliśmy więc wygodną przyczepę kampingową, a raczej dom na kółkach i wybraliśmy się w kolejną naszą egzotyczną podróż przez Australię, pełni pozytywnej energii i pewności, ze wszystko ułoży nam się cudownie.

Ewo, oglądałam odcinki filmu Piotra Listkiewicza „W poszukiwaniu aborygeńskich bogów”, w których prowadzisz sesje chanellingowe. Skąd wziął się pomysł tego filmu?

– To była bardzo ciekawa przygoda i wspaniale współpracowało mi się z Piotrem. Mam nadzieję, że będziemy to kontynuować. Oboje fascynujemy się historią i kulturą Aborygenów. A ponieważ większość ich legend, przekazów jest zakrytych przed białym człowiekiem lub po prostu ślad po nich zaginął, choć ostały się miejsca kultu, Piotr wpadł na pomysł skorzystania z moich zdolności channelingowych. Lecz moim warunkiem było uzyskanie najpierw zgody duchowych strażników tajemnic Aborygeńskiej kultury (kontakt z nimi starałam się uzyskać również drogą channelingu).

Ile czasu zajęły Ci przygotowania do tych sesji? Kiedy były realizowane zdjęcia?

– Przygotowania do sesji nie trwają długo. Odbywa się to tak, że wcześniej rozmawiamy o tym, w jaki temat pragniemy mieć wgląd i po co. I już na tym poziomie zaczynałam odbierać spontanicznie wizje i myśli związane z tematem.

Potem, gdy pojawialiśmy się na wybranych miejscach, gdzie były ślady kultu Aborygenów, spędzałam tam jakiś czas sama, w ciszy. Medytując, dotykając kamieni i drzew… pytając o pozwolenie odkrycia tego, co istotne dla nas białych ludzi. Zestrajałam się z tzw. „polem morfogenetycznym” (polem pamiętającym) danego miejsca, czułam silne przepływy energii, wizje, całe historie stawały mi przed oczami włącznie z emocjami jakie temu towarzyszyły.

W sumie przygotowania zajmowały mi kilkanaście minut. Zdjęcia realizowane były w czasie australijskiej zimy i wiosny, czyli przełom sierpnia i września.

Wielkie wrażenie robi scena w której jesteś obserwowana przez tajemniczego ptaka. Czy często masz do czynienia z takimi niezwykłymi zjawiskami?

– Hmm… dość często, jeśli wchodzę w świat tzw. magii, channelingu, ponadczasowej synchronii itd. Czyli zajmuję się w swych myślach sprawami odległymi od gotowania, zakupów i sprzątania. Choć te czynności, które wymieniłam, nie przeszkadzają mi zajmować myśli magią chwili i filozofią spirytualną.

W poprzednim wywiadzie, kilka miesięcy temu mówiłaś na temat teorii związanych z Proroctwem Oriona. Czy od tamtego czasu odkryłaś może nowe szczegóły tej sprawy?

– Rozmawiam o tym dość często z mężem podczas podróży, ponieważ co noc świeci nam nad głowami konstelacja ORIONA. Ostatniej nocy, śpiąc pod gołym niebem (gdyż noc była upalna) tuż u podnóża Devils Marbless – niezwykłych kamieni gdzie widuje się zjawiska UFO, patrząc w górę na ORIONA rozmyślałam o tym jak wiele w nas jest pamięci reinkarnacyjnej z naszego życia gdzieś w „Kosmicznym Domu”. A o prawdziwości proroctwa będzie można mówić w zasadzie dopiero gdy ono się spełni lub nie, czyli bliżej roku 2012. A tymczasem prowadzimy swobodne rozważania na temat, czy lepiej osiedlić się w centralnej Australii, bardzo stabilnej tektonicznie, gdzie ludzie często mieszkają w chłodnych i zabezpieczających przed promieniowaniem wydrążonych w czerwonej ziemi mieszkaniach ale za to prawie bez wody… Czy lepiej bliżej oceanu i lasów deszczowych, gdzie o wodę łatwiej ale i o powodzie i silne wiatry też.

Czy Twoja przeprowadzka z Melbourne do Perth będzie miała wpływ na prowadzone przez Ciebie badania?

– W pewnym sensie. W moim życiu WSZYSTKO ma sens głębszy niż „tylko” przeprowadzka, zmiana pracy, podróż, ślub itd. Mam na myśli SENS z perspektywy szerszego, tzw. Boskiego Planu, mojego przeznaczenia. Mogę tylko powiedzieć, że przeczuwam, iż życie po zachodniej stronie Australii, na nieprzeludnionym terenie, w ogromnych i swobodnych przestrzeniach, w wibracji miejsc które nie mają aż tylu Aborygeńskich dramatów w swojej pamięci jak w Melbourne czy w Sydney, będzie dla mnie i męża jak rozwinięcie skrzydeł. Będzie niezwykle inspirujące i szczęśliwe.

I zacytuję tutaj słowa pewnej angielskiej piosenki: „gdy stajesz w zachwycie nad pięknem, w ciszy, z poczuciem wolności i wzrastasz w miłości… to wtedy całe życie staje przed tobą otworem”. A więc zobaczymy czym zaowocuje taki stan ducha. Będziemy w kontakcie.

Nad czym będziesz pracować w najbliższym czasie?

– Gdy dotrzemy do Perth idę na studia do Australian College of Hipnotherapy i wracam powoli do mojej pracy wyposażona w Australijski dyplom, znajomość angielskiego i wiele nowych doświadczeń w pracy z energiami, ludzką psychiką i mentalnością. Na pewno będę nagrywać moje książki jako audiobook’s, będę też nagrywać jako CD opowieści o magii życia i medytacje po polsku i po angielsku.

Planuję przygotować magiczną podróż przez Australię dla Polaków z ojczyzny, którzy pragną poznać ten kraj w sposób bardziej niezwykły niż turystyczny. Przygód i prostego życia na szlaku (co tutaj nazywa się (out back trip) w stylu Indiana Jones, kontaktów z kulturą Aborygenów, a także dotknięcia luksusowych kurortów Queensland nad Wielką Rafą Koralową na pewno nie zabraknie.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia, spełnienia planów, a także owocnych badań.

Rozmowę przeprowadziła Jurata Bogna Serafińska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011