Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Od Tajlandii do Australii

Panorama w sieci, lipiec 2005

Od redakcji: - Czy dużo Polek uczy się języka angielskiego w Renaissance Centre na Rundle Mall? – padło kiedyś takie pytanie. Pani Zosia odpowiedziała z lekkim przekąsem: - To zależy ile żon przyjedzie... I podkreśliła słowo: „żon”.

Jacy są najnowsi imigranci z Polski? Skąd się tu biorą? Czy to tylko żony dla Australijczyków? Nie. Publikujemy kolejny tekst napisany przez panią Barbarę Marcoll z grona najnowszej polskiej emigracji. Oto w jaki sposób znalazła się ona w Adelaide.


Basia Marcoll i Stan Guziński

Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli wystarczająco mocno będziemy czegoś pragnęli i nasze zachowanie będzie podporządkowane naszemu celowi, w końcu to osiągniemy. Czy tak było ze mną w przypadku mojego wyjazdu do Australii? Nie wiem. W każdym razie już przed ponad rokiem zaplanowałam sobie spotkanie z p. Stanem Guzińskim i współpracę w ramach Australinku.

Chociaż Australia była miejscem, które od wielu lat chciałam odwiedzić, nie bardzo wydawało mi się, ażeby kiedykolwiek to rzeczywiście nastąpiło. Wiadomo – wysoka cena biletu lotniczego, no i... odległość. Australia jest tak daleko od Polski, że chyba bardziej od ceny biletu odstraszająca była dla mnie, osoby przywiązanej do rodziny i miejsc, właśnie ta odległość. Tymczasem od 1 stycznia 2005 roku jestem na czerwonym kontynencie i mój pobyt tutaj bardzo sobie chwalę. Ale jak do tego doszło, że mój nowy adres to teraz Australia Południowa?

Uważam, że nic w życiu nie dzieje się przypadkowo, więc kiedy w styczniu ubiegłego roku mój mąż zmienił pracę i odtąd filarem jego nowych obowiązków stały się wyjazdy zagraniczne, czułam, że w naszym życiu rozpoczyna się kolejny etap. Łukasz jest inżynierem i pracuje w fabrykach samochodów. Decyzja o zmianie pracy, choć zaskakująca dla naszej rodziny i znajomych, była przemyślana i zgodna z pierwszym z naszych wspólnych priorytetów „zwiedzać świat, podróżować, pomieszkać dłużej w innym kraju”. Pierwszy wyjazd był do Tajlandii i chociaż Łukasz spędził w tym kraju blisko pół roku, ja, ze względu na moją pracę zawodową, towarzyszyłam mu tylko przez 6 tygodni. To był bardzo ciekawy czas, nie tylko ze względu na egzotyczny kraj, który na chwilę stał się naszym domem, ale również dlatego, iż to właśnie wtedy skrystalizowały się nasze plany dotyczące dalszego podróżowania i poznawania życia w innych krajach.

Na pierwszej pozycji naszej listy „miejsc do odwiedzenia” była oczywiście Australia, ponieważ zobaczenie czerwonego kontynentu na własne oczy było naszym marzeniem od dawna.

Pamiętam, jak Łukasz przyszedł do domu po pracy i wyjął z teczki plik kartek. Były to wydrukowane z internetu informacje ze strony www.australink.pl. To był mój pierwszy kontakt z innymi niż przyrodnicze, polityczne czy geograficzne informacjami na temat tego pięknego kraju. Siedziałam na tarasie naszego tajskiego domu i czytałam zachłannie każdą kartkę, zastanawiając się, jakie jest życie w Australii. Informacje, które podawał Stan były dla mnie bardzo egzotyczne i szczerze mówiąc chociaż rozjaśniały moje pojęcie na temat Australii, trudno mi sobie było wyobrazić żółte latarnie w Adelajdzie (a teraz proszę, jestem tutaj i nawet nie zwracam szczególnej uwagi na kolor ulicznych lamp!). Lektura „Australinku” bardzo rozbudziła nasz apetyt na Australię i wtedy, w maju 2004 roku obiecaliśmy sobie, że jeśli tylko nadarzy się okazja wyjazdu do Australii – skorzystamy z niej. Taka okazja pojawiła się pół roku później i Łukasz przyjechał wtedy służowo do Adelajdy na miesiąc, ale pod koniec pobytu otrzymał propozycję spędzenia tutaj roku. Kiedy zapytał mnie o opinię, po prostu entuzjastycznie wyraziłam swoją chęć do wyjazdu. Po załatwieniu wszystkich formalności i długiej podróży, 1 stycznia wylądowaliśmy w Południowej Australii, w Adelajdzie.

I oto parę dni temu spotkałam się ze Stanem, wypiliśmy kawę w centrum Adelajdy i w wyniku naszej rozmowy piszę ten artykuł.

Chociaż jestem tutaj dopiero od kilku miesięcy, czasem wydaje mi się, że od kilku lat. Australia to kraj, którego można się „nauczyć” szybko i szybko staje się on drugim domem. Jest tutaj rzeczywiście tak, jak to opisuje Stan i inne osoby, które współtworzą stronę „Australinku”. Sympatyczni, przyjacielsko nastawieni ludzie, prawie codziennie świecące słońce i miś koala w ogródku to naprawdę Australia.    

Cieszę się, że coś, co rok temu wydawało się mało realne do spełnienia, rzeczywiście doszło do skutku! I jestem szczęśliwa mogąc na bieżąco weryfikować stronę Stana ;-)))

Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy tutaj są lub byli oraz tych, którzy chcą przyjechać do tego pięknego kraju! Naprawdę warto, polecam!


Barbara Marcoll


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011