Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

„Jestem zakręcona!”

Przegląd Australijski, sierpień 2008

Tak o sobie mówi Małgorzata Guzik: „Jestem zakręcona!”. Wyjaśniam od razu, że to słowa pełne radości i zadowolenia.


Pamiętam, zdarzyło się kilka miesięcy temu. Moja córka Milena, buszując po internecie, znalazła na jednym z blogów (internetowy pamiętnik) wyznanie Margotki, które brzmiało mniej więcej tak: – W ciągu kilku dni po przylocie do Adelajdy, zwiedziłam z ciocią miasto i jego okolice. Po tych weekendowych wojażach uzbrojona w całą listę „miejsc do zobaczenia w najbliższym czasie”, w poniedziałek postanowiłam odwiedzić jedną z firm rekrutacyjnych. Złożyłam tam wszystkie potrzebne papiery, sprawdzili moje kwalifikacje i umiejętności i po czterech godzinach prania mózgu ruszyłam na podbój miasta (...) We wtorek około 9 rano zadzwonili do mnie z firmy rekrutacyjnej, że o 13-tej mam się zjawić na rozmowę kwalifikacyjną. Wyszłam z niej po półtorej godziny. Nie minął dzień... i dostałam informację, że od czwartku mam się stawić w pracy! Zatrudniona jestem jako Temporary Worker w bardzo sympatycznej firemce. Wszystko super hiper, ale co z moimi planami zwiedzania Adelajdy i okolic? Zwiedzania Australii?!

Małgorzata Guzik

Umówiłyśmy się z Małgorzatą na popularnym adelajdzkim deptaku przy Rundle Mall, pod srebrnymi kulami. Tam czekała na mnie atrakcyjna młoda kobieta...

– Mija rok od chwili mojego przyjazdu do Adelajdy – mówi Małgosia, gdy siedzimy już w knajpce popijając zieloną herbatę...

A co z pracą, którą otrzymałaś w kilka dni po przyjeździe do Adelajdy?

– Nadal w tej firmie pracuję. Jestem absolwentką katowickiej Akademii Ekonomicznej. Tu w Adelajdzie wykonuję ten sam zawód co w Polsce – jestem kontrolerem finansowym. Przyznam jednak szczerze, że te wszystkie cyferki zaczynają mnie nużyć, więc może zdobędę inne kwalifikacje, na przykład kreślarza? Ten zawód jest także przydatny w mojej firmie inżynieryjnej.

Mieszkasz w Adelajdzie niespełna rok, ale już zdążyłaś zabłysnąć pisaniem bloga w internecie, w którym opisujesz nie tylko swoją zwyczajną, czy mniej zwyczajną codzienność, pokusiłaś się nawet na przepisy kulinarne!

– Ten blog, to mój sposób kontaktowania się z rodziną i przyjaciółką w Anglii. Zaczęłam go pisać jeszcze w Polsce, przed moim przylotem do Australii. Po przyjeździe tutaj najpierw pisałam o moim zauroczeniu tym krajem, potem informowałam o poszukiwaniu domu i jego urządzaniu. Mieszkam na Grange i jestem zachwycona, bo to blisko morza, o którym zawsze marzyłam. Pochodzę z Górnego Śląska, więc chyba rozumiesz moje pragnienie? I niedawno zaczęłam z tymi przepisami kulinarnymi, bo są one moją miłością i hobby...

Rzadko się zdarza, by miłością młodej kobiety było gotowanie?!

– Ja mam do tego talent po mojej mamie, która przyrządza doskonałe gołąbki, piecze pyszną szarlotkę. Mój tata jest mistrzem w robieniu tortu owocowego na cieście biszkoptowym. Ja lubię polską kuchnię i na pewno podam na blogu sposób przyrządzania niektórych polskich specjałów. Ostatnio jednak zachwyciłam się możliwościami przyrządzania potraw w Australii, gdzie mam do dyspozycji ogromny wybór rozmaitych serów, ryb, darów morza, mnóstwo świeżych warzyw i dojrzałych w słońcu owoców sprowadzanych niemal z całego świata. W każdą sobotę Central Market w Adelajdzie jest mój! To tutaj właśnie, w Adelajdzie, poznałam tajniki wielu kuchni azjatyckich, które bazują na tych produktach i doskonałych przyprawach. Przestałam używać w mojej kuchni cukru i soli (stosuję czasami sól morską), bo przy tej ilości fantastycznych przypraw z całego świata są one zbędne. Chilli, pieprz cayene, bazylia, oregano, tymianek... Te ostatnie przyprawy będę uprawiała w swoim ogródku, by zawsze były pod ręką. Najbardziej podoba mi się – szybka w przygotowaniu i smaczna – kuchnia chińska.

Mówisz o tych smakach z tak wielką radością, a tymczasem nie wyglądasz na osobę, która lubi jeść!

– Muszę więc coś wyjaśnić. Pięć lat temu, gdy byłam jeszcze studentką w Polsce, dostałam się na stypendium programu Socrates Erasmus i wyjechałam do Holandii. Nie zwracałam wówczas uwagi na to, co i kiedy jem. Po powrocie do Polski stanęłam na wadze i oniemiałam: 10 kilo więcej! Coś z tym trzeba było zrobić. Zastosowałam drastyczną dietę, dzięki której zrzuciłam nadwagę w ciągu krótkiego czasu. Choć to dieta wyniszczająca, dla mnie okazała się rewelacyjna. Nie chciałam jednak być głupia i się głodzić, bo takie odchudzanie nie ma najmniejszego sensu. Zaczęłam więc poznawać tajniki zdrowego odżywiania. Dziś nie jem w restauracjach frytek (chyba, że potnę kartofelki osobiście i usmażę je w domu na świeżym oleju), nie jem ciast kupowanych w sklepach i hamburgerów. Żadnych „śmieci”! W mojej kuchni królują przede wszystkim ryby, sery, warzywa i owoce.

I to wystarczy, żeby być piękną i zgrabną dziewczyną?

– Ćwiczę na siłowni i biegam, co sprawia mi wielką frajdę.

Czy jesteś w Adelajdzie sama?

– Ależ nie. Mam tu fantastyczną ciocię Teresę. Było tak: brat mojego dziadka, Józef Biernat, był wywieziony do Niemiec na roboty. Do Polski już nie wrócił, wyjechał do Australii i ożenił z ciocią, o której właśnie wspominam. Ona jest pół Polką, pół Rosjanką. Kiedyś zawitali oboje do Polski i tak się poznaliśmy. Najpierw na wakacje do Australii przyjechał mój brat, który miał wówczas 13 lat. W parę lat później ciocia Teresa znów u nas w Polsce była i zapewniała mnie, że „drzwi dla ciebie są u mnie zawsze otwarte”. Przyjechałam więc na wakacje w roku 2002. Byłam wtedy studentką drugiego roku. Zakochałam się w tej Australii dosłownie i w przenośni! Wróciłam jednak do kraju, żeby skończyć studia. „Po drodze” była jeszcze Holandia, o której wspomniałam. Ale tam – powiem szczerze – nie podobało mi się. Ciocia Teresa znów przyjechała i znów kusiła: „a może Australia?”. Skończyłam studia, otrzymałam w Polsce dobrą pracę, czegoś mi jednak brakowało. Któregoś dnia weszłam na stronę internetową Ambasady Australijskiej w Warszawie. Kliknęłam... I jestem.

Czy minęła ci już ochota na zwiedzanie Australii?

– To przecież niemożliwe! Zamierzam zwiedzić całą Australię, a potem jeszcze Kanadę i Amerykę Południową. W najbliższym czasie wybieram się z moimi rodzicami na Tasmanię. Przyjadą do mnie na wakacje! Czekam na nich z niecierpliwością. Na razie codziennie koresponduję z rodzicami przez internet. Nauczyli się obsługi komputera specjalnie dla mnie!

Dziękuję więc za rozmowę i życzę samych sukcesów.

Rozmawiała Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011