Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Ocalić od zapomnienia

Przegląd Australijski, październik 2006

Ted Matkowski: – jestem na wszystkich ważnych spotkaniach i imprezach, jakie dzieją się wśród australijskiej Polonii, bo taki jest mój dziennikarski obowiązek. Postanowiłem również zachować dla potomnych sylwetki wszystkich ludzi, których – jestem o tym głęboko przekonany – musimy ocalić od zapomnienia


Ted Matkowski

Ted Matkowski z Melbourne – to najpopularniejsza i najbardziej znana postać w środowisku australijskiej Polonii. Każdy Polonus doskonale wie, że gdy zechce obejrzeć najnowszy polski film, albo poznać popularnego aktora, reżysera, piosenkarza, literata z Polski, to będzie to możliwe dzięki Matkowskiemu właśnie. To nikt inny, tylko Ted, sprowadzi artystę do Australii i zorganizuje mu trasę koncertową od Sydney do Perth.

Wszyscy, którzy oglądają polskie programy telewizyjne i słuchają polskiego radia w Australii, także z Tedem Matkowskim mają do czynienia. Od kwietnia 2005 roku założona przez niego firma PUMA MEDIA jest oficjalnym dystrybutorem satelitarnego programu TV Polonia, TVN International w Australii i Programu I Polskiego Radia.

Ted Matkowski – promotor i dystrybutor polskiej kultury i sztuki w Australii – jest także producentem telewizyjnym i filmowym, który pracuje nie tylko dla TV Polonia, TVN i Polsatu (programy tych stacji telewizyjnych odbieramy na antypodach), ale także dla stacji telewizyjnych w Australii i w Europie (Austria, Niemcy). Jest on wydawcą, dziennikarzem, reporterem, który w swojej karierze zawodowej rozmawiał z najwybitniejszymi tego świata. Fotografikiem, którego zdjęcia zdobią okładki magazynów i gazet na wszystkich kontynentach.

Spotkaliśmy się w Polish Hill River podczas festynu zorganizowanego z okazji 150 rocznicy osadnictwa polskiego w Południowej Australii. Ekipa telewizyjna TV Polonia filmowała to ważne dla australijskiej Polonii wydarzenie.

Czy jest Pan częstym gościem w Południowej Australii?

– W związku z moim zawodem bywam w tym stanie bardzo często. Ponieważ mam licencję TV Polonia, TVN i Polsatu na Australię, filmuję ważne wydarzenia, które potem oglądamy w programach tych stacji telewizyjnych. Na przykład w ubiegłym roku, dla TV Polonia, zrealizowałem w Adelaide reportaż z Mistrzostw Świata w Speedrowerze zatytułowany „Rowerowe sukcesy na Antypodach”.

By zrealizować w Polish Hill River półgodzinny reportaż z dzisiejszego spotkania (w niedzielę, 8 października), przyjechaliśmy do Adelaide już w czwartek, by przygotować ponad czterominutową zapowiedź festynu, która ukazała się o godzinie 11.30 w nocy czasu adelajdzkiego w programie „Daleko a blisko”. Na najbliższą środę zmontujemy trzyminutową informację z Polish Hill River dla „Wieści polonijnych”. Natomiast 24 października ukaże się półgodzinny reportaż. To wydarzenie, poprzez TV Polonia, będzie oglądał cały świat.

A jakie są pana osobiste wrażenia z Polish Hill River?

– Bardzo różne. Z jednej strony jestem bardzo zadowolony, że tyle serca i tyle fascynacji Polakami wyraził w swoim przemówieniu premier waszego stanu Mike Rann i jego przyrzeczenie, że podwoi każdego dolara, którego polska społeczność zbierze na rozbudowę i utrzymanie muzeum. Z drugiej strony zdziwiony jestem, jak mało młodych ludzi jest tutaj z nami. Obawiam się, bo nie tylko dzisiejszy festyn to potwierdza, że coraz trudniej jest ich wciągnąć do działania na rzecz Polonii. Obserwujemy pewne zjawisko, które moim zdaniem odgrywa ważną rolę – nie mamy głodu polskości! Z jednej strony to bardzo dobrze, że tak się dzieje. Są komputery, jest internet, 3 kanały telewizyjne na żywo, a do tego jeszcze I program Polskiego Radia. Ludzie mogą słuchać i oglądać, czytać gazety – sprowadzać je z Polski albo czytać w internecie najnowsze wiadomości. Dawno, dawno, czyli dwadzieścia parę lat temu, gdy do Australii przybyłem, odczuwaliśmy najprawdziwszy głód polskości! Chodziliśmy wtedy na koncerty, popieraliśmy wszelkie imprezy polskie, żeby się gdzieś spotkać, wymienić wiadomości. Dzisiaj, nawet na najlepszego artystę sprowadzonego do Australii, na pięć czy sześć koncertów w różnych miastach przyjdzie w sumie tysiąc, tysiąc sto ludzi. Jest mała grupa, która bardzo, bardzo chce, żeby artyści przyjeżdżali, ale dla garstki wybranych trudno to robić. Finanse!

Ta garstka wybranych to często najstarsze pokolenie...

... nie, nie, nie. Chciałbym zaprzeczyć temu powszechnemu mitowi, że starsza Polonia to jest „ta bardzo dobra, ta która popiera”... A nagminnie potępia się tę młodszą. Po prostu starsza Polonia ma większy problem z dotarciem do informacji z Polski, więc jest bardziej spragniona tego typu kontaktów z krajem.

Gdy już o tym mówimy, to chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na takie zjawisko: ludzie często do mnie dzwonią w sprawie telewizji i mówią w jakimś momencie: – aaaa, to ja sobie wypożyczę kasetę z tym nagraniem! Kasetę, oczywiście piracką, kradzioną z naszego programu. Dlatego nasi abonenci muszą niestety płacić więcej za abonament miesięczny, bo zbyt wielu korzysta z nielegalnych nagrań. „Porządność” jeśli mogę tego słowa użyć, nie idzie w parze z wiekiem. Lubimy kombinować, trudniej nam uczciwie zapłacić za coś, z czego korzystamy. Pewnie to pierwsze lepiej smakuje. Gdyby każdy nasz abonent TV namówił swego znajomego czy znajomą na wykupienie abonamentu, czyli na uczciwość, bylibyśmy w stanie obniżyć koszt do 50 dolarów miesięcznie za trzy kanały telewizyjne i jeden kanał radiowy, a wkrótce będą prawdopodobnie trzy. Teraz niestety jest tak, że płacą tylko niektórzy...

Rozumiem Pana ból – dystrybutora tych programów, niestety ma Pan rację. Chciałabym jednak zapytać dziennikarza: czy jest Pan typowym reporterem telewizyjnym, który obsługuje wyłącznie bieżące wydarzenia?

– Owszem, jestem na wszystkich ważnych spotkaniach i imprezach, jakie dzieją się wśród australijskiej Polonii, bo taki jest mój dziennikarski obowiązek. Postanowiłem również zachować dla potomnych sylwetki wszystkich ludzi, których – jestem o tym głęboko przekonany – musimy ocalić od zapomnienia. Robili oni i robią wspaniałe rzeczy w naszym środowisku. Dlatego przy każdej możliwej okazji, nawet bez konkretnego zamówienia TV, dokumentujemy ich działalność, przeprowadzamy i nagrywamy z nimi wywiady. Czy ktoś w Polsce wie, że w Melbourne mieszka Gwidon Borucki, pierwszy mąż Renaty Bogdańskiej, późniejszej żony generała Andersa, znany aktor i piosenkarz, który był pierwszym wykonawcą pieśni patriotycznej „Czerwone maki na Monte Casino”? Staruszek ma w tej chwili 93 lata i świetnie się miewa. Zrealizowaliśmy reportaż dla TV Polonia zatytułowany „Czerwone maki Gwidona Boruckiego”, w którym nasz bohater opowiadał między innymi o tym, w jaki sposób przez noc tworzyli tę pieśń. Feliks Konarski (pseudonim artystyczny Ref-Ren) pisał słowa, a Alfred Schütz komponował muzykę...

Przygotowujemy półgodzinny, a może 40-minutowy program dla polskiej telewizji, o najsłynniejszym w Australii kompozytorze muzyki orkiestrowej i filmowej. To Cezary Skubiszewski. Film, do którego napisał muzykę, będzie prawdopodobnie zgłoszony do Oscara w najbliższym czasie. Skubiszewski jest laureatem dwóch „australijskich Oscarów” (nagroda Australijskiego Instytutu Filmowego), za filmy „La Spagnola” i „Faceci w butach”. Ponadto – Nagrody Kompozytorów Australijskich (Australian Composers Award) oraz Nagrody Krytyków Nowojorskich (New York Critics Award).

Lech Paszkowski – polski pisarz, publicysta, autor prac historycznych, podróżnik, który starał się odwiedzić wszystkie miejsca, w których przebywał Paweł Edmund Strzelecki. Autor ponad 60 artykułów, szkiców i recenzji książek publikowanych także w Londynie. W australijskiej prasie opublikował szereg artykułów biograficznych o Polakach osiadłych na stałe lub przebywających czasowo w tym kraju.

W TV Polonia ukazały się już, między innymi, wywiad z Janem Benny-Wojciechowskim, kolekcjonerem i górnikiem opali. Reportaż z XX Olimpiady Niesłyszących w Melbourne zatytułowany „Złoto zdobyte w ciszy”. Film dokumentalny o sydneyskim festiwalu Mardi Gras, itp.

Już z tego króciutkiego przeglądu widać, że australijska Polonia jest bardzo interesująca?

– Nie jestem pewny, czy powinniśmy operować tym słowem: Polonia.

Nie rozumiem.

– Mnie interesują ludzie mówiący na codzień lub potrafiący mówić po polsku, którym nie jest obojętna polska kultura i sztuka. Oni niekoniecznie zaliczają się do Polonii. Bardzo rzadko się o tym mówi, ale jest wiele osób, na przykład wyznania mojżeszowego, czyli Żydów polskich, którzy zainteresowani są polską kulturą i sztuką, są abonentami naszej polskiej telewizji, ale oni raczej nie zaliczają się do Polonii. A to dla mnie – dziennikarza – szalenie ciekawe środowisko.

Jak dużą ekipą Pan kieruje?

Jurek Starzyński

– Zatrudniam pracowników na tzw. prace zlecone. Na przykład dzisiejszy kamerzysta – pan Jurek Starzyński – przeszedł na wcześniejszą emeryturę z SBS w Sydney. Przez dwadzieścia parę lat był tam czołowym kamerzystą. Zawsze dobieram sobie współpracowników w zależności od zlecenia. Jeśli obsługuję imprezę sportową, wiem, że jest potrzebny kamerzysta o innym temperamencie, niż do rozmowy z intelektualistą. Dodam jeszcze, że dysponujemy nie tylko profesjonalnym i doświadczonym zespołem, ale i najnowocześniejszym sprzętem do nagrywania.

Jakie są pańskie plany zawodowe do końca tego roku?

– Może nie powinienem jeszcze o tym mówić, ale największym projektem jest przygotowanie filmu o Pawle Edmundzie Strzeleckim, wspaniałym odkrywcy Australii. Postanowiłem zrobić kreskówkę dla dzieci i młodzieży w tym kraju. W Polsce pracuje nad scenariuszem pani Wiesława Sujkowska, co gwarantuje powodzenie. Dostałem od niej pierwsze osiemdziesiąt stron do przeczytania. To fantastyczny materiał!

A czy nie myślicie o tym, by zrobić film fabularny o Strzeleckim?

–Trzeba być realistą i wiedzieć czego się chce. Nam zależy na tym, żeby Australijczykom i ludziom na całym świecie przybliżyć tę znakomitą postać. My Polacy jesteśmy małą grupą w Australii i trudno oczekiwać, żebyśmy byli w stanie sfinansować taką wielką sprawę jak film o Strzeleckim. Ale dziwi mnie, że żadna firma, żadna instytucja australijska nie wpadła na ten pomysł, a jeśli nawet wpadła, to nic nie zrobiła do dzisiaj i nie ma nawet krótkiego dokumentu o naszym wielkim rodaku.

Może i do tego dojrzeją. Ostatnio Australijczycy zaczęli bardziej przejmować się swoją historią.

–Ja myślę, że jest to również kwestia, na ile Polonia australijska jest w stanie lobbować w określonej sprawie. Choćby dziś: przyjechał premier i w chwili słabości, jeśli mogę to tak określić, obiecał pieniądze. Nie wątpię, że słowa dotrzyma. Chodzi mi o to, byśmy podchodzili do pewnych spraw mniej emocjonalnie, a bardziej w sposób ludzki docierali do ludzi, którzy decydują o wielu sprawach, do polityków, a wtedy będzie nam – Polonii – dużo łatwiej pewne rzeczy osiągnąć.

Wróćmy jeszcze do pańskiej pracy. Czy dla polskiej telewizji filmujecie również piękne australijskie widoki i pejzaże?

– Krajobrazowych programów staramy się nie robić, ponieważ byłoby to marnowanie czasu na antenie. Przyrodę doskonale pokazują inne kanały telewizyjne, np. National Geographic. My robimy po prostu to, czego inne stacje nie robią. Powiem nawet więcej, że jeśli my czegoś nie pokażemy, to nikt inny też tego nie zrobi. Choćby dzisiejszy festyn. Jeśli TV Polonia tego nie pokaże, to kto? Tak więc przyrodnicze filmy pozostawiamy do realizacji innym wyspecjalizowanym kanałom telewizyjnym, bo zrobią to lepiej od nas.

Telewizja Polonia odbierana jest na całym świecie...

– ... i stąd mały problem. Trudno bowiem zainteresować tym samym programem Polaków z Kazachstanu i Polaków mieszkających na Green Point w Stanach Zjednoczonych. Ciężką więc rolę ma TV Polonia do spełnienia.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.

Rozmawiała Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011