czyli nie taki diabeł straszny, jak
go malują...
Kiedy powiedziałam moim
australijskim znajomym, że zamierzam się przeprowadzić do Port Adelaide
wszyscy jęknęli: „Wszędzie! Tylko NIE TAM!”. Spytałam ich, co takiego
odstręczającego jest w Porcie, że przestrzegają mnie przed zamieszkaniem
tam? W tym momencie nastąpiła cała lawina spostrzeżeń. Usłyszałam m.in.:
- że to stara, biedna dzielnica,
- że mieszkają tutaj tylko
ludzie z marginesu społecznego: pijacy, kryminaliści itp.
- że to dzielnica, która nigdy
nie miała dobrej opinii,
- że jest tu głośno, brudno i w
ogóle fatalnie,
- że nie ma żadnych terenów
zielonych, nie ma gdzie spacerować,
- że nie ma ładnych sklepów,
itd. itd.
Listę można by ciągnąć długo. Ja
się jednak nie przeraziłam, tylko postanowiłam spróbować pomieszkać w
„zakazanej” dzielnicy. Po ostrzeżeniach przyjaciół miałam oczywiście
pewne obawy ( w końcu oni są tutaj o wiele, wiele dłużej niż ja i wiedzą
więcej), ale na szczęście kolejne tygodnie powoli je wszystkie
rozwiewały.
Jaki zatem jest Port
Adelaide? Przede wszystkim jest to jedna z najstarszych dzielnic
Adelaide, w której jeszcze do niedawna był międzynarodowy, a w zasadzie
to międzykontynentalny port (aktualnie główny port jest przeniesiony
trochę wyżej ujścia rzeki), ale do teraz zawijają tu statki, jachty i
żaglówki.
Cała dzielnica mieszkalna nie jest
zbyt duża, można ją obejść w 1,5 godziny.
Nie jest to dzielnica ciągnących
się kilometrami domków jednorodzinnych z ogródkami.
Ale jest to dzielnica kontrastów, w
której obok budynku sprzed 100 lat stoi nowoczesna willa, obok starej
zrujnowanej fabryczki jest piękny gmach uczelni.
Zabudowa w Port Adelaide to w dużej
części budynki z XIX i pierwszej połowy XX wieku (dom, w którym znajduje
się moje mieszkanie to stara, pięknie odnowiona fabryka farb).
Od kilku lat prowadzone są prace
rewitalizacyjne całej dzielnicy i tutejsza władza na ratuszu robi
wszystko, aby zmienić niekorzystny wizerunek dzielnicy. Zachęca do
osiedlenia się w tej dzielnicy poprzez wymyślne reklamy typu: „Bądź
częścią renesansu Port Adelaide” itp.
Odnawianie wszystkich ulic,
chodników i placów, czy remontowanie starych fabryczek i magazynów
portowych oraz przekształcanie ich na mieszkania, biura i sklepy to
tylko mała część tych działań.
Przynosi to jednak bardzo dobre
efekty: buduje się sporo nowych domów, powstała m. in. koncepcja
przebudowy części terenów poportowych i na ich miejscu już niedługo ma
powstać nowoczesne osiedle z portem jachtowym. Zainteresowanych odsyłam
na stronę
www.newportquays.com.au
Nowy slogan reklamowy mówi, że
Port Adelaide to unikatowe i inspirujące miejsce do życia, pracy, zabawy
i dla turystyki. Wszystko się zgadza, choć ja dodałabym jeszcze, że jest
to również miejsce, w którym można zdobyć wykształcenie: mieści się
tutaj TAFE Institut, prowadzący studia dzienne, kursy oraz inne formy
dokształcania w różnych dziedzinach.
Jest to również
dzielnica dla wszystkich, którzy lubią historię. W niedużym Port
Adelaide są muzea: kolei, lotnictwa, morskie, pojazdów militarnych oraz
dzieciństwa.
Poza tym znajduje się tutaj mnóstwo
kościołów, oczywiście każdy innego wyznania, a dźwięk ich dzwonów
rozchodzi się po całej okolicy.
Liczne galerie zachęcają do
podziwiania i kupowania dzieł sztuki, gdyż Port Adelaide to jedno z
ulubionych miejsc wielu artystów. Wspaniały widok na City, wzgórza i
morze można podziwiać z latarni morskiej, a na co niedzielnym targu
staroci można kupić mnóstwo ładnych rzeczy.
Właśnie to jest to, co
mojej dzielnicy najbardziej mi się podoba: mogę spędzić tutaj
interesująco czas, jest gdzie wyjść coś zjeść, napić się piwa, a nawet
pójść na strip-tease. Co więcej, na Port River można obserwować
pelikany, a przy odrobinie szczęścia można zobaczyć skaczące delfiny! To
jest naprawdę niezapomniany widok.
A kiedy mam ochotę na
zakupy, mogę je zrobić w dużym centrum handlowym umiejscowionym w samym
środku Portu.
Niestety, nie znalazłam
tutaj fitness clubu czy siłowni, ale jest za to szkoła jogi. Natomiast
obawy związane z brakiem miejsc do spacerów szybko się ulotniły,
ponieważ odkryłam kilka bardzo urokliwych tras, a ponadto znajduje się
tutaj niewielki, aczkolwiek bardzo ładny park. Do plaży w Semaphore jest
ok. 2,5 km, więc też nie jest to zbyt duża odległość.
Jeśli chodzi o pijaków,
czy kryminalistów to nie zauważyłam, żeby było ich tutaj więcej niż w
innych dzielnicach, co więcej – mogę napisać, że w zasadzie to ich w
ogóle nie widziałam!
Na koniec dodam
jeszcze, że Port Adelaide ma swoją własną drużynę footbolową Port
Adelaide „Power”, która odnosi spektakularne sukcesy na boiskach w całej
Australii!
Kiedy mówię nowo
poznanym osobom gdzie mieszkam, spotykam się najczęściej z takim
niedwuznacznym półuśmieszkiem i komentarzem: „O, Port Adelaide zmienia
się. Za kilka lat to będzie dobra dzielnica.” Wszystkim tym osobom
mówię, że nie mają racji – Port Adelaide JUŻ jest dobrą, ciekawą i pełną
życia dzielnicą. A jeśli chodzi o moich przyjaciół, to już się
przyzwyczaili, gdzie mieszkam i chętnie mnie tutaj odwiedzają.
tekst i zdjęcia: Barbara Bachowska-Marcoll
|