Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Port Adelaide

Panorama w sieci, wrzesień 2005

czyli nie taki diabeł straszny, jak go malują...


Kiedy powiedziałam moim australijskim znajomym, że zamierzam się przeprowadzić do Port Adelaide wszyscy jęknęli: „Wszędzie! Tylko NIE TAM!”. Spytałam ich, co takiego odstręczającego jest w Porcie, że przestrzegają mnie przed zamieszkaniem tam? W tym momencie nastąpiła cała lawina spostrzeżeń. Usłyszałam m.in.:

  • że to stara, biedna dzielnica,
  • że mieszkają tutaj tylko ludzie z marginesu społecznego: pijacy, kryminaliści itp.
  • że to dzielnica, która nigdy nie miała dobrej opinii,
  • że jest tu głośno, brudno i w ogóle fatalnie,
  • że nie ma żadnych terenów zielonych, nie ma gdzie spacerować,
  • że nie ma ładnych sklepów, itd. itd.

Listę można by ciągnąć długo. Ja się jednak nie przeraziłam, tylko postanowiłam spróbować pomieszkać w „zakazanej” dzielnicy. Po ostrzeżeniach przyjaciół miałam oczywiście pewne obawy ( w końcu oni są tutaj o wiele, wiele dłużej niż ja i wiedzą więcej), ale na szczęście kolejne tygodnie powoli je wszystkie rozwiewały.

Jaki zatem jest Port Adelaide? Przede wszystkim jest to jedna z najstarszych dzielnic Adelaide, w której jeszcze do niedawna był międzynarodowy, a w zasadzie to międzykontynentalny port (aktualnie główny port jest przeniesiony trochę wyżej ujścia rzeki), ale do teraz zawijają tu statki, jachty i żaglówki.

Cała dzielnica mieszkalna nie jest zbyt duża, można ją obejść w 1,5 godziny.

Nie jest to dzielnica ciągnących się kilometrami domków jednorodzinnych z ogródkami.

Ale jest to dzielnica kontrastów, w której obok budynku sprzed 100 lat stoi nowoczesna willa, obok starej zrujnowanej fabryczki jest piękny gmach uczelni.

Zabudowa w Port Adelaide to w dużej części budynki z XIX i pierwszej połowy XX wieku (dom, w którym znajduje się moje mieszkanie to stara, pięknie odnowiona fabryka farb).

Od kilku lat prowadzone są prace rewitalizacyjne całej dzielnicy i tutejsza władza na ratuszu robi wszystko, aby zmienić niekorzystny wizerunek dzielnicy. Zachęca do osiedlenia się w tej dzielnicy poprzez wymyślne reklamy typu: „Bądź częścią renesansu Port Adelaide” itp.

Odnawianie wszystkich ulic, chodników i placów, czy remontowanie starych fabryczek i magazynów portowych oraz przekształcanie ich na mieszkania, biura i sklepy to tylko mała część tych działań.

Przynosi to jednak bardzo dobre efekty: buduje się sporo nowych domów, powstała m. in. koncepcja przebudowy części terenów poportowych i na ich miejscu już niedługo ma powstać nowoczesne osiedle z portem jachtowym. Zainteresowanych odsyłam na stronę www.newportquays.com.au

Nowy slogan reklamowy mówi, że Port Adelaide to unikatowe i inspirujące miejsce do życia, pracy, zabawy i dla turystyki. Wszystko się zgadza, choć ja dodałabym jeszcze, że jest to również miejsce, w którym można zdobyć wykształcenie: mieści się tutaj TAFE Institut, prowadzący studia dzienne, kursy oraz inne formy dokształcania w różnych dziedzinach.

Jest to również dzielnica dla wszystkich, którzy lubią historię. W niedużym Port Adelaide są muzea: kolei, lotnictwa, morskie, pojazdów militarnych oraz dzieciństwa.

Poza tym znajduje się tutaj mnóstwo kościołów, oczywiście każdy innego wyznania, a dźwięk ich dzwonów rozchodzi się po całej okolicy.

Liczne galerie zachęcają do podziwiania i kupowania dzieł sztuki, gdyż Port Adelaide to jedno z ulubionych miejsc wielu artystów. Wspaniały widok na City, wzgórza i morze można podziwiać z latarni morskiej, a na co niedzielnym targu staroci można kupić mnóstwo ładnych rzeczy.

Właśnie to jest to, co mojej dzielnicy najbardziej mi się podoba: mogę spędzić tutaj interesująco czas, jest gdzie wyjść coś zjeść, napić się piwa, a nawet pójść na strip-tease. Co więcej, na Port River można obserwować pelikany, a przy odrobinie szczęścia można zobaczyć skaczące delfiny! To jest naprawdę niezapomniany widok.

A kiedy mam ochotę na zakupy, mogę je zrobić w dużym centrum handlowym umiejscowionym w samym środku Portu.

Niestety, nie znalazłam tutaj fitness clubu czy siłowni, ale jest za to szkoła jogi. Natomiast obawy związane z brakiem miejsc do spacerów szybko się ulotniły, ponieważ odkryłam kilka bardzo urokliwych tras, a ponadto znajduje się tutaj niewielki, aczkolwiek bardzo ładny park. Do plaży w Semaphore jest ok. 2,5 km, więc też nie jest to zbyt duża odległość.

Jeśli chodzi o pijaków, czy kryminalistów to nie zauważyłam, żeby było ich tutaj więcej niż w innych dzielnicach, co więcej – mogę napisać, że w zasadzie to ich w ogóle nie widziałam!

Na koniec dodam jeszcze, że Port Adelaide ma swoją własną drużynę footbolową Port Adelaide „Power”, która odnosi spektakularne sukcesy na boiskach w całej Australii!

Kiedy mówię nowo poznanym osobom gdzie mieszkam, spotykam się najczęściej z takim niedwuznacznym półuśmieszkiem i komentarzem: „O, Port Adelaide zmienia się. Za kilka lat to będzie dobra dzielnica.” Wszystkim tym osobom mówię, że nie mają racji – Port Adelaide JUŻ jest dobrą, ciekawą i pełną życia dzielnicą. A jeśli chodzi o moich przyjaciół, to już się przyzwyczaili, gdzie mieszkam i chętnie mnie tutaj odwiedzają.


tekst i zdjęcia: Barbara Bachowska-Marcoll


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011