Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Puszyści i pogodni, czyli o otyłości w Australii

Panorama w sieci, lipiec 2005

W obiegowej opinii mieszkańcy Australii są piękni, szczupli i bogaci. Oczywiście z pasją uprawiają sport, zdrowo się odżywiają i są wspaniale opaleni. To stereotyp dotyczący Australijczyków, ale jak to bywa ze stereotypami, nie do końca jest on prawdą.


Zanim przyjechałam do Australii...

... czytałam wiele artykułów na temat zdrowego trybu życia jaki prowadzą mieszkańcy czerwonego kontynentu oraz oglądałam zdjęcia pięknych Australijek z Kylie Minogue, Nicole Kidman czy Cate Blanchet na czele. Jednakże, kiedy wyszłam z lotniska w Adelajdzie, stolicy Południowej Australii, oniemiałam z wrażenia. Tylu grubych ludzi w jednym miejscu i czasie nie widziałam jeszcze nigdy!

Kolejne dni tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że Australia to kraj ludzi otyłych. W centrach handlowych, na ulicach w centrum miasta, wszędzie można spotkać osoby z nadwagą. Nie jest to nadwaga rzędu 5 kg, ale co najmniej 10!

Większość otyłych ludzi to kobiety, przy czym są to osoby młode w przedziale wiekowym 18-35 lat. Nie przejmują się one jednak absolutnie swoją tuszą i można je spotkać w modnych miejscach w króciutkich obcisłych spódniczkach mini i więcej odkrywających niż zakrywających bluzkach.

Statystyki potwierdzają moje spostrzeżenia

Według danych rządu australijskiego około 60 procent obywateli ma nadwagę lub jest otyłych. Z czego 34.1 proc. to kobiety. Natomiast 26.8 proc. to mężczyźni. Liczba puszystych wzrosła w Australii w ciągu ostatnich 25 lat ponad dwukrotnie. Są to alarmujące dane, które doprowadziły do ogólnonarodowej dyskusji na temat środków prewencyjnych, ponieważ biorąc pod uwagę zdrowotne konsekwencje nadwagi – z cukrzycą i chorobami układu krążenia na czele - problem nadwagi nie jest problemem jednostkowym, ale obciąża całe społeczeństwo oraz przyszłe pokolenia.

Zastanawiając się nad przyczynami takiego stanu rzeczy, pierwsze nasuwają się skojarzenia związane z niezdrowymi nawykami żywieniowymi, wpajanymi dzieciom już od najmłodszych lat.

O przyczynie otyłości pewnego dziesięciolatka przekonałam się widząc jego talerz ze śniadaniem. Na talerzu było kilkanaście plastrów smażonego bekonu, dwa jajka sadzone i pieczone kiełbaski. To samo tylko w jeszcze większej ilości było na talerzach pozostałych członków monstrualnej rodzinki. To tradycyjne śniadanie jest tu serwowane na każdym kroku. Ciągle wśród wielu rodziców pokutuje pogląd, że tylko „pożywny”, co tu oznacza tłusty i obfity posiłek, da dziecku energię. I tym sposobem dziecko zjada samodzielnie na śniadanie porcję, która dałaby energię dorosłemu mężczyźnie w ilości wystarczającej na ciężką pracę przez cały dzień.

Warzywa i owoce są zbędnym dodatkiem, którego najczęściej się unika. Badając co jedzą australijskie dzieci w wieku szkolnym, naukowcy doszli do zaskakujących wniosków, że w pożywieniu najmłodszych Australijczyków praktycznie nie ma żadnych warzyw ani owoców. Co więcej, dzieci te wcale nie chcą jeść „zieleniny” uważając ją za niesmaczną. Zdrowa, zbilansowana dieta jest „niemodna”, a szkolni liderzy zajadają się frytkami i hamburgerami.

„Fast food”

Tego typu posiłki są powszechne. Rzeczywiście nie sprzyjają szczupłej sylwetce, zwłaszcza kiedy za 50 centów można podwoić ilość spożywanego pożywienia; takie podwójne porcje są zamawiane równie często przez dziecko, jak i osobę dorosłą.

Dietę trudno utrzymać również z powodu innego australijskiego zwyczaju, mianowicie organizacji przyjęć na świeżym powietrzu, podczas których wszyscy zajadają się ogromnymi ilościami pieczonego na grillu mięsa. Mowa oczywiście o sztandarowym australijskim barbecue. Jedno takie przyjęcie potrafi zrujnować efekty kilkudniowej diety (kto odmówi gospodarzowi?), tymczasem takie przyjęcia są w okresie letnim, który trwa pół roku, albo i dłużej, organizowane każdego tygodnia.

Można mówić o pewnym paradoksie: przeciętny Australijczyk, niezależnie od jego osobistej wagi, kupuje przede wszystkim towary z napisem: „99% mniej tłuszczu”, „odchudzone”, „bez cukru, bez tłuszczu” itp. itd. Większość artykułów spożywczych, w tym oczywiście również napojów, posiada na etykietce informację o tym, że jest to produkt typu „light”. Tylko czasami trudno zrozumieć co producent miał na myśli umieszczając na opakowaniu tłustego bekonu napis „99% mniej tłuszczu”...

Oczywiście nie tylko nieodpowiednia dieta wpływa na wzrost liczby ludzi otyłych w Australii.

Brak ruchu

Banałem jest przypominanie, że prawie każdy obywatel Australii ma swój własny samochód, a jeśli nawet używa komunikacji miejskiej, to przystanki rozmieszczone są tak gęsto, że odległość z domu do niego wynosi najwyżej kilkaset metrów. Autobusem, pociągiem czy tramwajem można dojechać w każde miejsce i to przeważnie dokładnie pod samo wejście.

Istnieje wiele fitness clubów, jednakże korzystają z nich przede wszystkim ludzie szczupli oraz ci z minimalną nadwagą.

Złe odżywianie oraz brak ruchu to podstawowe i naczelne przyczyny otyłości wśród Australijczyków. Wymienione powody są dokładną kalką przyczyn otyłości w Stanach Zjednoczonych czy w Europie Zachodniej. Wszędzie ludzie zjadają niezdrowe pożywienie i ograniczają ruch pozwalając, aby waga ich ciała rosła. Mówienie o epidemii otyłości jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ niesie ona ze sobą wiele szkodliwych konsekwencji dla całego społeczeństwa. Zwłaszcza otyłość dzieci jest jedną z najniebezpieczniejszych, ponieważ trudno się odchudzić i wrócić do prawidłowej wagi osobie, która nigdy nie była szczupła. Poza tym choroby związane z otyłością atakują dużo wcześniej, co sprawia, że rośnie społeczeństwo chorych obywateli.

Mimo wszystko zdrowo żyć

Aby odwrócić negatywne tendencje, rząd australijski realizuje szereg programów, których celem jest „odchudzenie” społeczeństwa, a zwłaszcza dzieci i młodzieży.

Promowanie zdrowego trybu życia, w którym obok odpowiedniego pożywienia będzie również dużo ruchu, jest jednym z jego głównych celów, niemniej jest to jednak bardzo trudne zadanie i rzadko przynoszące efekty. I tak np. rząd przeznaczył niebagatelną sumę 96 milionów dolarów australijskich na program, który ma pomóc najmłodszym obywatelom zrzucić wagę. W ramach programu dofinansowane są popołudniowe zajęcia ruchowe dla dzieci i młodzieży. Idea szczytna, cel wydaje się w zasięgu ręki. Tak jednak nie jest. Odpowiedź na pytanie „dlaczego” jest prosta: nie dopracowano szczegółów, a więc okazuje się, że zabrakło osób, które mogłyby prowadzić zajęcia (a powinni to być wykwalifikowani trenerzy), godziny zajęć nie pasują pracującym zawodowo opiekunom (rodzice musieliby nie pracować, żeby móc zawozić i odbierać swoje pociechy z ćwiczeń), a przede wszystkim: zajęcia nie są obowiązkowe! Wydawałoby się, że to marginalna przyczyna, ale okazuje się, że najbardziej przyczyniająca się do klęski projektu: dzieci otyłe nie są zobowiązane uczestniczyć w zajęciach, więc uczestniczą w nich tylko nieliczni, ale za to okazję skwapliwie wykorzystują ich szczupli koledzy, którzy są przyzwyczajeni do ruchu i doceniają jego wagę! Tak więc liczba otyłych dzieci nie zmalała znacząco.

Kolejnym działaniem rządu jest kampania, która ma doprowadzić do wzrostu ilości zjadanych warzyw i owoców. Z treści emitowanej bardzo często reklamy telewizyjnej można się na przykład dowiedzieć, że każdy człowiek, dla zachowania zdrowia powinien zjadać dziennie minimum dwa owoce i pięć warzyw oraz zwiększyć stopień swojej aktywności fizycznej. Powstała specjalna rządowa strona internetowa, na której znajdują się porady dotyczące prowadzenia zdrowego trybu życia. Zainteresowanym podaję adres: www.healthyactive.gov.au.

Otyłość Australijczyków jest częstym tematem programów telewizyjnych, niezależnie od reklam rządowych. Lekarze biją na alarm, a dziennikarze polują na ulicach na „najgrubszych z grubych” i potem pokazują ich (oczywiście z zakrytą twarzą) jako tło dramatycznych wiadomości na temat plagi otyłości. Takie wiadomości pojawiają się kilka razy w tygodniu, mają uczulić społeczeństwo i pokazać, że nadwaga to problem. Może wydawać się to oczywiste, jednak nie w takim w kraju, który wyznaje zasadę pełnej tolerancji i nie dziwienia się niczemu. W Australii od tolerancji do ignorancji jest tylko malutki krok. Większość obywateli po prostu nie zauważa otyłości swojej i swoich rodaków.

Kilka telewizyjnych reklam pokazuje szczupłe kobiety, którym firma produkująca płatki śniadaniowe rzuca parotygodniowe wyzwanie, w czasie którego mają regularnie ćwiczyć, a na śniadanie zjadać tylko miseczkę tych płatków z mlekiem i owocami. Oczywiście po zakończeniu wyzwania, aktorki wydają się być szczuplejsze i pokazują, że teraz mogą nosić mniejszy rozmiar ubrań, poza tym oczywiście wyglądają doskonale i potwierdzają doskonały wpływ nowego sposobu odżywiania i ćwiczeń na całe swoje życie. W ten sposób firma produkująca płatki śniadaniowe nie tylko promuje swój produkt, ale również pomaga promować określony sposób życia: zdrowszego, bardziej udanego i przede wszystkim szczuplejszego. Oglądając reklamy widać wyraźnie, że istnieje ogromny popyt na artykuły, które łatwo i szybko sprawią, że puszysty stanie się szczupłym człowiekiem bez większego wysiłku. W sklepach i aptekach półki uginają się pod ciężarem mnóstwa specyfików odchudzających, oczyszczających żołądek i wątrobę, wspomagających przemianę materii, spowalniających wchłanianie tłuszczu z przewodu pokarmowego itp. itd. Tyle, że w praktyce mało osób robi coś więcej poza zakupem tych środków.

Oprócz produktów reklamowane są także usługi związane z odchudzaniem. I tak na niedogodności związane z przygotowywaniem zdrowych posiłków znaleziono już sposób, oferując przygotowywanie i dostarczanie wprost do domu wszystkich posiłków dla całej rodziny.

Według zapewnień kierownictwa firmy jedzenie jest zdrowe, niskokaloryczne i powoduje trwały i oszałamiająco szybki spadek wagi. Nic nie mówi się jednak o tym, co dzieje się wtedy, kiedy pomiędzy tymi idealnie zbilansowanymi posiłkami osoba będzie się zajadała czekoladowymi batonikami...

Mimo problemu otyłości, jaki dręczy Australijczyków, nie wydaje się, aby mieli oni jakiekolwiek kompleksy z tego powodu. Wręcz przeciwnie. Są bardzo pewni siebie, weseli i przyjacielscy i to niezależnie od tego, co pokazuje wskazówka na łazienkowej wadze.

Nie ocenia się tutaj ludzi na podstawie ich wagi: gruby ma taką samą szansę znalezienia pracy, co szczupły. Osoby z nadwagą można spotkać w każdej firmie, sklepie czy gdziekolwiek indziej i to na wszystkich stanowiskach. Nie ma dyskryminacji z powodu otyłości. Również w polityce jest sporo „puszystych”.

O osobach z nadwagą często mówi się, że mają łagodny charakter, są ciepłe, życzliwe i potrafią cieszyć się życiem. I mówi się też, że to ludzie tworzą naród i jego charakter.

Australia jest właśnie taka jak „puszysty”: radosna, otwarta dla wszystkich, pozbawiona nerwowości i pośpiechu Europy, po prostu szczęśliwa.

Natomiast co do australijskich puszystych... po kilku tygodniach człowiek się przyzwyczaja do widoku wielu bardzo grubych ludzi, a po kilku miesiącach przestaje ich zauważać...


Basia Bachowska-Marcoll


Fot: internet


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011