W obiegowej opinii mieszkańcy Australii są piękni, szczupli i
bogaci. Oczywiście z pasją uprawiają sport, zdrowo się odżywiają i są
wspaniale opaleni. To stereotyp dotyczący Australijczyków, ale jak to
bywa ze stereotypami, nie do końca jest on prawdą.
Zanim przyjechałam do Australii...
... czytałam wiele
artykułów na temat zdrowego trybu życia jaki prowadzą mieszkańcy
czerwonego kontynentu oraz oglądałam zdjęcia pięknych Australijek z
Kylie Minogue, Nicole Kidman czy Cate Blanchet na czele. Jednakże, kiedy
wyszłam z lotniska w Adelajdzie, stolicy Południowej Australii,
oniemiałam z wrażenia. Tylu grubych ludzi w jednym miejscu i czasie nie
widziałam jeszcze nigdy!
Kolejne dni tylko utwierdziły mnie w
przekonaniu, że Australia to kraj ludzi otyłych. W centrach handlowych,
na ulicach w centrum miasta, wszędzie można spotkać osoby z nadwagą. Nie
jest to nadwaga rzędu 5 kg, ale co najmniej 10!
Większość otyłych ludzi
to kobiety, przy czym są to osoby młode w przedziale wiekowym 18-35 lat.
Nie przejmują się one jednak absolutnie swoją tuszą i można je spotkać w
modnych miejscach w króciutkich obcisłych spódniczkach mini i więcej
odkrywających niż zakrywających bluzkach.
Statystyki potwierdzają moje spostrzeżenia
Według
danych rządu australijskiego około 60 procent obywateli ma nadwagę lub jest
otyłych. Z czego 34.1 proc. to kobiety. Natomiast 26.8 proc. to mężczyźni. Liczba
puszystych wzrosła w Australii w ciągu ostatnich 25 lat ponad dwukrotnie.
Są to alarmujące dane, które doprowadziły do ogólnonarodowej dyskusji na
temat środków prewencyjnych, ponieważ biorąc pod uwagę zdrowotne
konsekwencje nadwagi – z cukrzycą i chorobami układu krążenia na czele
- problem nadwagi nie jest problemem jednostkowym, ale obciąża całe
społeczeństwo oraz przyszłe pokolenia.
Zastanawiając się nad przyczynami takiego stanu
rzeczy, pierwsze nasuwają się skojarzenia związane z niezdrowymi
nawykami żywieniowymi, wpajanymi dzieciom już od najmłodszych lat.
O
przyczynie otyłości pewnego dziesięciolatka przekonałam się widząc jego
talerz ze śniadaniem. Na talerzu było kilkanaście plastrów smażonego
bekonu, dwa jajka sadzone i pieczone kiełbaski. To samo tylko w jeszcze
większej ilości było na talerzach pozostałych członków monstrualnej
rodzinki. To tradycyjne śniadanie jest tu serwowane na każdym kroku.
Ciągle wśród wielu rodziców pokutuje pogląd,
że tylko „pożywny”, co tu oznacza tłusty i obfity posiłek, da dziecku
energię. I tym sposobem dziecko zjada samodzielnie na śniadanie porcję,
która dałaby energię dorosłemu mężczyźnie w ilości wystarczającej na
ciężką pracę przez cały dzień.
Warzywa i owoce są zbędnym dodatkiem,
którego najczęściej się unika. Badając co jedzą australijskie dzieci w
wieku szkolnym, naukowcy doszli do zaskakujących wniosków, że w
pożywieniu najmłodszych Australijczyków praktycznie nie ma żadnych
warzyw ani owoców. Co więcej, dzieci te wcale nie chcą jeść „zieleniny”
uważając ją za niesmaczną. Zdrowa, zbilansowana dieta jest „niemodna”, a
szkolni liderzy zajadają się frytkami i hamburgerami.
„Fast food”
Tego typu posiłki są powszechne. Rzeczywiście nie
sprzyjają szczupłej sylwetce, zwłaszcza kiedy za 50 centów można podwoić
ilość spożywanego pożywienia; takie podwójne porcje są zamawiane równie
często przez dziecko, jak i osobę dorosłą.
Dietę trudno utrzymać również
z powodu innego australijskiego zwyczaju, mianowicie organizacji przyjęć
na świeżym powietrzu, podczas których wszyscy zajadają się ogromnymi
ilościami pieczonego na grillu mięsa. Mowa oczywiście o sztandarowym
australijskim barbecue. Jedno takie przyjęcie potrafi zrujnować efekty
kilkudniowej diety (kto odmówi gospodarzowi?), tymczasem takie przyjęcia
są w okresie letnim, który trwa pół roku, albo i dłużej, organizowane
każdego tygodnia.
Można mówić o pewnym paradoksie: przeciętny
Australijczyk, niezależnie od jego osobistej wagi, kupuje przede
wszystkim towary z napisem: „99% mniej tłuszczu”, „odchudzone”, „bez
cukru, bez tłuszczu” itp. itd. Większość artykułów spożywczych, w tym
oczywiście również napojów, posiada na etykietce informację o tym, że
jest to produkt typu „light”. Tylko czasami trudno zrozumieć co
producent miał na myśli umieszczając na opakowaniu tłustego bekonu napis
„99% mniej tłuszczu”...
Oczywiście nie tylko nieodpowiednia dieta wpływa na wzrost liczby ludzi
otyłych w Australii.
Brak ruchu
Banałem jest przypominanie, że prawie każdy obywatel Australii ma
swój własny samochód, a jeśli nawet używa komunikacji miejskiej, to przystanki
rozmieszczone są tak gęsto, że odległość z domu do niego wynosi najwyżej
kilkaset metrów. Autobusem, pociągiem czy tramwajem można dojechać w
każde miejsce i to przeważnie dokładnie pod samo wejście.
Istnieje wiele
fitness clubów, jednakże korzystają z nich przede wszystkim ludzie
szczupli oraz ci z minimalną nadwagą.
Złe odżywianie oraz brak ruchu to podstawowe i
naczelne przyczyny otyłości wśród Australijczyków. Wymienione powody są
dokładną kalką przyczyn otyłości w Stanach Zjednoczonych czy w Europie
Zachodniej. Wszędzie ludzie zjadają niezdrowe pożywienie i ograniczają
ruch pozwalając, aby waga ich ciała rosła. Mówienie o epidemii otyłości
jest jak najbardziej na miejscu, ponieważ niesie ona ze sobą wiele
szkodliwych konsekwencji dla całego społeczeństwa. Zwłaszcza otyłość
dzieci jest jedną z najniebezpieczniejszych, ponieważ trudno się
odchudzić i wrócić do prawidłowej wagi osobie, która nigdy nie była
szczupła. Poza tym choroby związane z otyłością atakują dużo wcześniej,
co sprawia, że rośnie społeczeństwo chorych obywateli.
Mimo wszystko zdrowo żyć
Aby odwrócić negatywne tendencje, rząd
australijski realizuje szereg programów, których celem jest
„odchudzenie” społeczeństwa, a zwłaszcza dzieci i młodzieży.
Promowanie zdrowego trybu życia, w którym obok odpowiedniego pożywienia
będzie również dużo ruchu, jest jednym z jego głównych celów, niemniej
jest to jednak bardzo trudne zadanie i rzadko przynoszące efekty. I tak
np. rząd przeznaczył niebagatelną sumę 96 milionów dolarów
australijskich na program, który ma pomóc najmłodszym obywatelom zrzucić
wagę. W ramach programu dofinansowane są popołudniowe zajęcia ruchowe
dla dzieci i młodzieży. Idea szczytna, cel wydaje się w zasięgu ręki.
Tak jednak nie jest. Odpowiedź na pytanie „dlaczego” jest prosta: nie
dopracowano szczegółów, a więc okazuje się, że zabrakło osób, które
mogłyby prowadzić zajęcia (a powinni to być wykwalifikowani trenerzy),
godziny zajęć nie pasują pracującym zawodowo opiekunom (rodzice
musieliby nie pracować, żeby móc zawozić i odbierać swoje pociechy z
ćwiczeń), a przede wszystkim: zajęcia nie są obowiązkowe! Wydawałoby
się, że to marginalna przyczyna, ale okazuje się, że najbardziej
przyczyniająca się do klęski projektu: dzieci otyłe nie są zobowiązane
uczestniczyć w zajęciach, więc uczestniczą w nich tylko nieliczni, ale
za to okazję skwapliwie wykorzystują ich szczupli koledzy, którzy są
przyzwyczajeni do ruchu i doceniają jego wagę! Tak więc liczba otyłych
dzieci nie zmalała znacząco.
Kolejnym działaniem rządu jest kampania, która ma
doprowadzić do wzrostu ilości zjadanych warzyw i owoców. Z treści
emitowanej bardzo często reklamy telewizyjnej można się na przykład dowiedzieć,
że każdy człowiek, dla zachowania zdrowia powinien zjadać dziennie
minimum dwa owoce i pięć warzyw oraz zwiększyć stopień swojej aktywności
fizycznej. Powstała specjalna rządowa strona internetowa, na której
znajdują się porady dotyczące prowadzenia zdrowego trybu życia.
Zainteresowanym podaję adres: www.healthyactive.gov.au.
Otyłość Australijczyków jest częstym tematem
programów telewizyjnych, niezależnie od reklam rządowych. Lekarze
biją na alarm, a dziennikarze polują na ulicach na „najgrubszych z
grubych” i potem pokazują ich (oczywiście z zakrytą twarzą) jako tło
dramatycznych wiadomości na temat plagi otyłości. Takie wiadomości
pojawiają się kilka razy w tygodniu, mają uczulić społeczeństwo i
pokazać, że nadwaga to problem. Może wydawać się to oczywiste, jednak
nie w takim w kraju, który wyznaje zasadę pełnej tolerancji i nie
dziwienia się niczemu. W Australii od tolerancji do ignorancji jest
tylko malutki krok. Większość obywateli po prostu nie zauważa otyłości
swojej i swoich rodaków.
Kilka telewizyjnych reklam pokazuje szczupłe kobiety,
którym firma produkująca płatki śniadaniowe rzuca parotygodniowe
wyzwanie, w czasie którego mają regularnie ćwiczyć, a na śniadanie
zjadać tylko miseczkę tych płatków z mlekiem i owocami. Oczywiście po
zakończeniu wyzwania, aktorki wydają się być szczuplejsze i pokazują, że
teraz mogą nosić mniejszy rozmiar ubrań, poza tym oczywiście wyglądają
doskonale i potwierdzają doskonały wpływ nowego sposobu odżywiania i
ćwiczeń na całe swoje życie. W ten sposób firma produkująca płatki
śniadaniowe nie tylko promuje swój produkt, ale również pomaga promować
określony sposób życia: zdrowszego, bardziej udanego i przede wszystkim
szczuplejszego. Oglądając reklamy widać wyraźnie, że istnieje ogromny
popyt na artykuły, które łatwo i szybko sprawią, że puszysty stanie się
szczupłym człowiekiem bez większego wysiłku. W sklepach i aptekach półki
uginają się pod ciężarem mnóstwa specyfików odchudzających,
oczyszczających żołądek i wątrobę, wspomagających przemianę materii,
spowalniających wchłanianie tłuszczu z przewodu pokarmowego itp. itd.
Tyle, że w praktyce mało osób robi coś więcej poza zakupem tych środków.
Oprócz produktów reklamowane są także usługi związane
z odchudzaniem. I tak na niedogodności związane z przygotowywaniem
zdrowych posiłków znaleziono już sposób, oferując przygotowywanie i
dostarczanie wprost do domu wszystkich posiłków dla całej rodziny.
Według zapewnień kierownictwa firmy jedzenie jest zdrowe,
niskokaloryczne i powoduje trwały i oszałamiająco szybki spadek wagi.
Nic nie mówi się jednak o tym, co dzieje się wtedy, kiedy pomiędzy tymi
idealnie zbilansowanymi posiłkami osoba będzie się zajadała
czekoladowymi batonikami...
Mimo problemu otyłości, jaki dręczy Australijczyków,
nie wydaje się, aby mieli oni jakiekolwiek kompleksy z tego powodu.
Wręcz przeciwnie. Są bardzo pewni siebie, weseli i
przyjacielscy i to niezależnie od tego, co pokazuje wskazówka na
łazienkowej wadze.
Nie ocenia się tutaj ludzi na podstawie ich wagi:
gruby ma taką samą szansę znalezienia pracy, co szczupły. Osoby z
nadwagą można spotkać w każdej firmie, sklepie czy gdziekolwiek indziej
i to na wszystkich stanowiskach. Nie ma dyskryminacji z powodu otyłości.
Również w polityce jest sporo „puszystych”.
O
osobach z nadwagą często mówi się, że mają łagodny charakter, są ciepłe,
życzliwe i potrafią cieszyć się życiem. I mówi się też, że to ludzie
tworzą naród i jego charakter.
Australia jest właśnie taka jak
„puszysty”: radosna, otwarta dla wszystkich, pozbawiona nerwowości i
pośpiechu Europy, po prostu szczęśliwa.
Natomiast co do australijskich puszystych... po kilku tygodniach
człowiek się przyzwyczaja do widoku wielu bardzo grubych ludzi, a po
kilku miesiącach przestaje ich zauważać...
Basia Bachowska-Marcoll
Fot: internet
|