Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Spełnione marzenie

Przegląd Australijski, lipiec 2008

Życie pielgrzyma – to nie tylko codzienna katecheza, rekolekcje, wspólne modły i droga krzyżowa, w której również uczestniczyliśmy, ale poznawanie miasta i ludzi


Dr Joanna Zawodniak pracuje w Zakładzie Filologii Angielskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Tematem jej pracy habilitacyjnej jest „Rozwijanie sprawności pisania we wczesnym procesie glottodydaktycznym”.

Dr Joanna Zawodniak przyjechała do Australii na Światowe Dni Młodzieży w Sydney, na spotkanie z papieżem Benedyktem XVI. Spotkałyśmy się w Adelajdzie, gdzie 210-osobowa grupa polskich pielgrzymów przygotowywała się duchowo na to niezmiernie ważne spotkanie.


Msze święte odprawiali wspólnie księża polscy i australijscy

Julia i Gregory Schar z dziećmi - moi gospodarze

Martha, ksiądz Dariusz Denuszek i ja

W Cleland Wildlife Park

Na Rundle Mall

Z Teresą Podemską-Abt

Tęcza - dobry znak

Przed wyjazdem do Sydney grupa pielgrzymów z Zielonej Góry zatrzymała się na kilka dni w Adelajdzie. Jakie są Pani pierwsze wrażenia z tego pobytu?

- Fantastyczne! Trafiłam na świetnych gospodarzy, którzy udzielili mi i szesnastoletniej Marthcie Dutce, która jest pod moją pieczą, gościny. To państwo Julia i Gregory Schar, Australijczycy, którzy dochowali się piątki dzieci. Martha znalazła w tej rodzinie swoją rówieśniczkę i razem spędzają czas. Julia i Gregory odebrali nas z lotniska osobiście. Zaskakujące. Gdy zobaczyłam przystojnego, wzbudzającego zaufanie mężczyznę czekającego na kogoś z nas, pomyślałam, że dobrze by było zamieszkać w jego domu. I tak się stało! To właśnie on, wraz z żoną, jest naszym gospodarzem. Państwo Schar pokazali nam Adelajdę nocą. Jest to przepięknie oświetlone miasto. Zwiedziliśmy również adelajdzkie świątynie, katedry – katolicką i anglikańską. Ta katolicka jest skromniejsza w porównaniu do bardziej okazałej katedry anglikańskiej. Zbudowane są podobnie, z kamienia. Tuż po naszym przyjeździe otrzymaliśmy także od gospodarzy plecaki, w których znalazły się kamizelka z polaru, bluza bawełniana, kapelusz, modlitewnik, karta do McDonaldsa, plan Adelajdy i przewodnik turystyczny. Wszystkie te gadżety są naprawdę przydatne.

Dlaczego zatrzymaliście się u rodziny australijskiej a nie polskiej?

- Ze względów praktycznych. Takie było nasze życzenie. Szlifowania języka angielskiego nigdy za wiele... Chcemy przy tej okazji zobaczyć jak żyje przeciętna australijska rodzina.

Jak żyje?

- Skromnie, ale niczego jej nie brakuje. Teraz się dowiaduję, że Australijczycy tacy po prostu są. A przy tym są niezwykle gościnni, troskliwi, starają się nam we wszystkim dogodzić. Naprawdę o nas dbają!

W jaki sposób trafiła Pani na tę pielgrzymkę?

- To było na początku tego roku. Ksiądz Dariusz Denuszek przyszedł do mojego domu z kolędą. Opowiedział mi wówczas o planowanej pielgrzymce, o tym, że ją organizuje... I wtedy wyrwało mi się, że marzę o Australii od wielu lat. Więc on na to: - jedź z nami! Nie mogłam uwierzyć, że może to być takie proste, że pojadę na spotkanie z Benedyktem XVI do Sydney wraz z 17-osobową grupą z Zielonej Góry. Są wśród nas także byli studenci Uniwersytetu Zielonogórskiego, którzy dziś mieszkają w innych miastach polskich. Ksiądz Denuszek jest duszpasterzem akademickim.

Podróż minęła nadspodziewanie dobrze. Lecieliśmy z Berlina do Londynu i dalej do Singapuru. Stamtąd do Sydney i do Adelajdy.

A Adelajda przywitała was chłodem...

- Bo tu przecież zima! Plus 10 stopni C na dworze, a nam zimno! Gdyby nie moja mama, która dosłownie w ostatniej chwili wcisnęła mi na siłę ciepłą zimową kurtkę, to prawdopodobnie musiałabym coś sobie kupić tu na miejscu. Niestety, nie wyobrażaliśmy sobie – a mówię to w imieniu wielu polskich pielgrzymów – że australijska zima może być taka dotkliwa. Wielu z nas przywiozło ze sobą letnie rzeczy, a nie zimowe i teraz marzną. Nie słuchali, choć nas w Polsce przed tą zimą ostrzegano.

Jak wygląda przeciętny dzień pielgrzyma?

- Każdego dnia rano spotykamy się w kościele na mszy świętej, którą odprawiają wspólnie księża polscy i australijscy. Któregoś dnia poproszono nas o odśpiewanie jakiejś pieśni. Zaśpiewaliśmy „Barkę”. Zauważyłam, że w australijskich kościołach wierni biorą większy udział w życiu Kościoła, niż w Polsce. Na przykład osoby świeckie udzielają, obok kapłana, komunii świętej.

Życie pielgrzyma – to nie tylko codzienna katecheza, rekolekcje, wspólne modły i droga krzyżowa, w której również uczestniczyliśmy, ale poznawanie miasta i ludzi. Wybraliśmy się do Muzeum Sztuki Aborygeńskiej, w którym tubylec tańczył, śpiewał, pokazywał nieznane nam wcześniej instrumenty, opowiadał legendy. Byłam w tym momencie tłumaczem. Tłumaczem byłam również w Pałacu Biskupim w Adelajdzie na spotkaniu z biskupem Gregory O'Kelly.

Zwiedzaliśmy też miasto, jego muzea i parki, ogród gubernatora i gmach parlamentu. Julia i Gregory zorganizowali nam też wycieczkę do Victor Harbor. Niezapomnianym przeżyciem było także uczestniczenie w spektaklu „Mission Ignition” („Misja Ducha Świętego”), czyli spektakl muzyczno-taneczny, w którym mieszały się rozmaite style: jazz, rock, opera. Tańczyli nam Wietnamczycy i Irlandczycy.

W czasie wolnym biegałam po sklepach w centrum miasta. Kupiłam sobie nawet śliczne buty i fantazyjnie uszytą flanelową koszulę. Tutejsze ciuchy? Jak marzenie. Uszyte z fantazją i stosunkowo niedrogie. Zresztą wiele sklepów oferuje znaczące obniżki cen.

Spotykamy się w mieszkaniu Teresy Podemskiej-Abt...

- O, to też ciekawa historia! Moja Pani Profesor - Teresa Siek-Piskozub, gdy tylko dowiedziała się, że lecę do Australii, powiedziała mi: - Wykorzystaj ten czas maksymalnie, także zawodowo. Skontaktowała się nawet osobiście ze swoim kolegą w Toruniu, a on polecił mnie Teresie Podemskiej-Abt. Co tu dużo mówić, mam dużo szczęścia. Naprawdę jestem szczęśliwa, że się poznałyśmy. Teresa skontaktowała mnie również z prof. Angelą Scarino, która poświęciła mi swój czas na rozmowę. Pani profesor pracuje na Wydziale Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Południowoaustralijskiego. Jest dyrektorem Centrum Językowo-Kulturowego. Mówiłam jej nad czym obecnie pracuję, omówiłam swoją pracę habilitacyjną, w której znajdują się również wątki australijskie.

Temat pracy brzmi trochę tajemniczo...

- Ale sprawa jest prosta. Chodzi o to, by odpowiedzieć na pytanie od kiedy uczyć dzieci sztuki pisania. I to nawet w dwóch językach na raz. Moje badania dowodzą między innymi, że dzieci bardzo lubią pisać od najwcześniejszych lat, a ta umiejętność doskonale przyczynia się do rozwoju ich myślenia logicznego. W swoich badaniach zastosowałam również wiedzę z dziedziny neurolingwistyki i psycholingwistyki, żeby wiedzieć jak w tym procesie nauki pisania pracuje mózg dziecka. One w tym procesie są naprawdę twórcze! Nie wolno ich w tym zatrzymywać... Im wcześniej zaczną pisać, tym lepiej.

Jest to temat obszernej pracy habilitacyjnej...

- ...która zainteresowała prof. Scarino. Dzięki temu mam szansę przybyć do Australii ponownie, by tu prowadzić moje badania i seminaria ze studentami, popracować z grupą innych badaczy z różnych krajów świata, zgodnie z australijską ideą wielokulturowości. Tym razem złożyło się trochę pechowo, bo trafiłam nie tylko na zimę, ale i na ferie zimowe studentów.

Zatem do następnego spotkania w Adelajdzie! Dziękuję za rozmowę.

- I ja dziękuję. Wierzę, że wszystko się powiedzie i spełni się moje kolejne marzenie, czyli ponowny przyjazd do gościnnej Adelajdy. Wierzę, bo zobaczyłam w Adelajdzie piękną tęczę! To dobry znak.


Rozmawiała Lidia Mikołajewska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011