Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Tajemnica smugi cienia

październik 2007

Rok 2007 został ogłoszony Rokiem Józefa Teodora Konrada Korzeniowskiego – Polaka znanego na całym świecie jako Joseph Conrad


Honorowy patronat nad obchodami w Polsce objął Prezydent Rzeczypospolitej. Uroczysta inauguracja obchodów miała miejsce na Zamku Królewskim w Warszawie, 28 lutego 2007 roku.

Joseph Conrad Korzeniowski jest, obok Fryderyka Chopina najbardziej na świecie znanym twórcą, związanym z kulturą polską. Jest uznawany za klasyka literatury nowoczesnej. Jego utwory - „Jądro ciemności”, „Lord Jim”, „Nostromo” i „Tajny agent” są wymieniane jako arcydzieła rangi światowej. Ostatni laureat Nobla, pisarz turecki Orhan Pamuk, wybrał m.in. motto z Conrada dla swojej powieści „Śnieg”.

Józef Teodor Konrad Korzeniowski herbu Nałęcz urodził się 150 lat temu 3 grudnia 1857 r. w Berdyczowie na Ukrainie. Jego rodzicami byli Apollo Korzeniowski i Ewa z Bobrowskich.

Apollon Korzeniowski był znany jako autor cyklu wierszy patriotycznych „Czyśćcowe pieśni”. Jego aktywność nie przejawiała się tylko w pisaniu. W czasie Wojny Krymskiej (1854-1856) był jednym z najgorliwszych zwolenników wybuchu powstania, opartego na ruchu ludowym. Po ślubie z Ewą Bobrowską – Korzeniowski zaczął gospodarować we wziętej w dzierżawę wiosce Debreczyna. Narodziny syna uczcił wierszem „Synowi urodzonemu w 85 roku niewoli moskiewskiej”. Chłopcu nadano imiona: Józef, Teodor, Konrad. Dwa pierwsze były imionami dziadków, imię Konrad miało być nawiązaniem do bohatera z utworów Mickiewicza.

Korzeniowscy w 1861 r. przenieśli się do Warszawy. W ich mieszkaniu przy ul. Nowy Świat 45 powstał zalążek przyszłego Rządu Narodowego. W nocy z 20 na 21 października Apollo Korzeniowski znalazł się w Warszawskiej Cytadeli. W 1962 roku skazano go wraz z żoną na zesłanie. W tych warunkach mały Józef Teodor Konrad dorastał bardzo szybko. Na zesłaniu stracił matkę. Nie mając towarzystwa innych dzieci – czytał książki przeznaczone dla dorosłych. Po latach napisał:

„Już od szóstego roku życia byłem zapalonym miłośnikiem książek, co nie jest może dziwne u dziecka, które nauczyło się czytać nie wiedząc kiedy. (…) Czytałem po polsku i po francusku dzieła historyczne, podróże, powieści (…)”.

W 1867 roku Apollo Korzeniowski otrzymał zgodę na wyjazd za granicę. Ze względu na syna wybrał Galicję. Po śmierci ojca chłopcem zajął się jego wuj Tadeusz Bobrowski.

Młody Korzeniowski od najwcześniejszych lat nosił w sobie jakąś tajemnicę. Mimo wysiłków biografów nie udało się do końca wyjaśnić z jakiego naprawdę powodu w wieku siedemnastu lat przyszły pisarz porzucił szkołę i został wyprawiony przez wuja do Marsylii. Żaden z przytaczanych argumentów (nieszczęśliwa miłość, zły stan zdrowia, nie przyznanie obywatelstwa austriackiego, chęć ucieczki od przeszłości) nie wydają się w tym przypadku dostatecznie przekonujące.

Po latach Jozef Conrad utrzymywał, że jego świadomym celem życiowym było wówczas zostać angielskim marynarzem. 24 kwietnia 1878 roku Conrad, jeszcze jako Korzeniowski, zaciągnął się na angielski parowiec „Moris”, jako zwykły marynarz. Od tego czasu spędził na morzu dwadzieścia lat zdając egzaminy i awansując na kolejne stopnie oficerskie.

Joseph Conrad pisał wyłącznie po angielsku. Prawie we wszystkich swoich utworach głosił pochwałę żeglugi. W powieści „Gra losu” czytamy:

„Marynarz znajduje w wypełnianiu obowiązków swojego zawodu głębokie poczucie pewności. Życie na morzu, które stawia człowiekowi tyle wymagań, ma tę wyższość nad życiem na lądzie, że żądania jego są proste i nie można się od nich uchylić”.

Pisząc powieści Conrad stosował swoje oryginalne metody. Na przykład nie podawał nazwy miejscowości w której toczyła się akcja albo podawał nazwę fikcyjną, Czwarty rozdział „Szaleństwa Almayera zaczyna się od słów:

„Tego roku z nastaniem zachodniego monsunu niepokojące wieści przedostały się do Sembiru.”

Jak napisała Barbara Koc w swojej opowieści biograficznej „Conrad”:

„Conrad miał ustaloną politykę ukrywania (…).nazwa Sambir nie jest fikcyjna, a (…) pochodzi z innego rejonu geograficznego. (…) Jest to ukraińska nazwa miasta leżącego nie opodal Lwowa, w stronach, które dotyczyły wschodnich kresów dawnej Rzeczypospolitej i całego dzieciństwa oraz wczesnej młodości Conrada.

Joseph Conrad tworzył swe dzieła w tym samym czasie co w Henryk Sienkiewicz. Śledził sukcesy autora „Trylogii” zachowując jednak ironiczny dystans do jego utworów. W jednym z listów do Kazimierza Waliszewskiego napisał:

„Heroiczna ewangelia św. Henryka (…) króluje na całej ziemi i – jak Pan wie – istnieje wiele sposobów wykpiwania jej”.

Conrad pragnął być czytany w Polsce. Jego tematyka wykraczała jednak poza ramy powieści, do jakiej byli przyzwyczajeni i jakiej pragnęli wtedy polscy czytelnicy. Z pozostawionych przez niego listów i zapisków wynika, że interesowały go dwa wielkie tematy: sprawa norm i nakazów moralnych i miejsce człowieka w przyrodzie. Conrad deklarował się często w listach do przyjaciół jako człowiek niewierzący w Boga – odrzucał więc zasady etyki oparte na dogmatach wiary. Uważał jednak, że bez względu na to czy Bóg jest czy go nie ma – ludzi obowiązują określone prawa i nakazy moralne. Odrzucał dowolność, anarchię i nihilizm. Był przekonany, że czyny ludzkie maja sens i wartość o wiele większą niż ich bezpośrednie skutki. Cenił honor, wierność i odwagę. Wychował się przecież na poezji Mickiewicza i Słowackiego. Można powiedzieć, że etos rycerski wyssał z mlekiem matki.

Utwory Conrada zdają się zawsze skrywać jakąś mroczną tajemnicę. Przyczyną tego stanu rzeczy była być może ciągła huśtawka nastrojów, przeżywana przez pisarza. W listach do przyjaciół jakie Conrad pisał w czasie pracy nad Lordem Jimem – ta zmienność nastrojów uwydatniała się bardzo wyraźnie. Na przykład w liście do Garnetta pisarz stwierdza:

„Stary jestem, chory i zadłużony – ale ostatnio odkryłem, że mogę jeszcze pisać – idzie mi! Idzie! – i jestem młody, zdrowy i bogaty. Pytanie tylko, czy cokolwiek jeszcze napiszę?”

Nastroje opisane w listach Conrada – Zdzisław Najder podsumował w swoim opracowaniu „Życie Conrada Korzeniowskiego”:

„Wyznania typowe dla człowieka cierpiącego na depresję. (…) Przygnębienie utrudniało pisanie, powolność pracy wywoływała poczucie winy; poczucie winy pogłębiało przygnębienie – Conrad torturował siebie w błędnym kole depresji, pogrążając się w ponurych rozmyślaniach, wyrzucając sobie słabą wolę i ultrasłowiańską naturę”.

Można jednak przypuszczać, że jednak po części właśnie tym huśtawkom nastrojów i zadawanym samemu sobie psychicznym katuszom zawdzięczamy, że dzieła Conrada są takie wyjątkowe i owiane mgiełką nastrojowej, niepowtarzalnej melancholii. Pisarz narzekał, że „pisanie to ohydna robota” – jednak nie mógł się bez tej pracy obyć.

Wiele określeń, tytułów użytych przez Conrada nabrało własnego znaczenia, zaczęło żyć swoim własnym życiem. Tak stało się chociażby ze „Smugą cienia” tytułem powieści dedykowanej przez autora synowi Borysowi. Powstanie tego dzieła zbiegło się w czasie z przyjazdem w 1917 roku Borysa na pierwszy urlop do domu. Powieść ukazuje bolesny proces przechodzenia od młodości ku dojrzałości, przekraczania symbolicznej "smugi cienia", poza którą nic nie jest już tak oczywiste i pewne jak przedtem.

Wielu krytyków i biografów zadawało sobie pytanie dlaczego Conrad zaczął pisać po angielsku. Odpowiedź na to pytanie, jakiej udzielił sam Conrad została przytoczona w dziele Zdzisława Najdera „Życie Conrada Korzeniowskiego”:

„Prawda jest taka, że moja właściwość pisania po angielsku przyszła mi tak łatwo jak pierwsza lepsza wrodzona skłonność. (…) zostałem zaadoptowany przez ducha języka, który owładnął mną z chwilą, gdym przezwyciężył pierwsze trudności angielskiej mowy.(…) gdybym nie był pisał po angielsku, nie byłbym pisał wcale”.

Zdzisław Najder nie poprzestał na przytoczeniu słów Conrada. W przypisach do „Lorda Jima” napisał:

„Chociaż Joseph Conrad (…) pisał swoje książki tylko po angielsku, jego twórczość wyrosła na podłożu trzech kultur: polskiej, francuskiej i angielskiej. Urodzony na Ukrainie, wychowany w polskiej rodzinie (…), od siedemnastego roku życia przebywał za granicą. Języka francuskiego nauczył się doskonale już jako dziecko (…). Angielski poznał jako człowiek dorosły (do końca życia mówił nim z silnym akcentem)”.

Joseph Conrad sam tworzył własną legendę. Przez wiele lat usiłował wyłamywać się spod władzy okoliczności mających wpływ na jego życie. Podejmował decyzję i zmieniał bieg swego, losu. Wyjechał z Polski i z Francji, udał się do Afryki, podjął zawód marynarza, pisarza, podróżował, ożenił się z Angielką, w wieku dojrzałym nauczył się nowego języka i przyswoił go jak własny. Wszystko to były próby odnalezienia nadrzędnego sensu ludzkiej egzystencji. Sensu większego niż przemijające złudzenia i marzenia. Conrad marzył od najwcześniejszego dzieciństwa. Starał się realizować swoje marzenia. Uważał, że człowiek nie może przestać marzyć. Przekonaniu temu dał wyraz na kartach „Lorda Jima:

„Zanurzyć się w niszczącym żywiole i iść, iść za marzeniem „

Zdzisław Najder w książce „Życie Conrada Korzeniowskiego” napisał:

„W listach i autobiograficznych wyznaniach kreował (…) ogólny obraz własnej osoby: romantycznego ale pełnego determinacji młodzieńca, potem dzielnego, entuzjastycznego i sprawnego marynarza, który z nudów przymusowej bezczynności zaczął pisać (…)”.

Rzeczą znamienną jest, że pisząc i mówiąc o swoim warsztacie pisarskim – Conrad starał się dodać mu lekkości. W liście do Kazimierza Waliszewskiego Conrad pisał:

„Szaleństwo Almayera” zacząłem pisać tak sobie, niewiele myśląc, aby wypełnić czymś poranki w czasie swego dość długiego pobytu w Londynie po powrocie z trzyletniego pływania po morzach południowych”.

Wielokrotnie pytano Conrada czy „Szaleństwo Almayera” było jego pierwszym utworem literackim. Powieść ta, zawierająca studium ludzkiej namiętności jest dziełem wskazującym na wielką dojrzałość pisarza. Odpowiedzi Conrada na ten temat były ze sobą sprzeczne. W tomie „Ze wspomnień” stwierdził:

„Zanim się wziąłem do tej powieści, nie pisałem nic prócz listów”.

Potem wspominał jednak o wcześniejszej noweli, przerobionej po latach na „Czarnego marynarza”.

Te pozorne sprzeczności świadczą jednak przede wszystkim o wielkiej fantazji pisarza i o chęci ukształtowania własnego wizerunku, własnej legendy. Tak naprawdę traktował on swoje pisarstwo bardzo poważnie. Można się o tym przekonać czytając jego zapiski dotyczące końcowych prac przy „Lordzie Jimie”.

„Od czasu do czasu przechadzałem się dokoła domu, wychodząc jednymi drzwiami, wracając drugimi. Dziesięciominutowe posiłki. Wielka cisza. Rosnący kopiec niedopałków podobny do kurhanu na grobie bohatera.”

Joseph Conrad nie przestawał być wielkim pisarzem nawet wtedy kiedy pisał notatki na własny, prywatny użytek. Może właśnie ta cecha charakteru pozwoliła mu zostać pisarzem na skalę światową. Szukając sensu ludzkiej egzystencji – stworzył wielkie dzieła literatury i przekazał nam bogactwo swoich przemyśleń.

Rok 2007 został ogłoszony Rokiem Józefa Teodora Konrada Korzeniowskiego – Polaka znanego na całym świecie jako Joseph Conrad.


Jurata Bogna Serafińska

Tekst opublikowano w magazynie „Radostowa” nr 5-8/2007

Zdjęcia: Lidia Mikołajewska

„Joseph Conrad Twixt Land & Sea” – taki tytuł nosiła wystawa zorganizowana w Bibliotece Stanowej w Adelajdzie, z której pochodzą wszystkie fotografie ilustrujące tekst Juraty Bogny Serafińskiej. Wcześniej tę wystawę podziwiali nasi rodacy w Muzeum Mickiewicza na Starym Rynku w Warszawie („Joseph Conrad – między lądem i morzem”).

Uroczystego otwarcia adelajdzkiej wystawy dokonał Konsul Generalny RP w Sydney Ryszard Sarkowicz (na zdjęciu obok - w środku). To ekspozycja z okazji 150 rocznicy urodzin angielskiego pisarza polskiego pochodzenia - Teodora Józefa Konrada Korzeniowskiego, herbu Nałęcz. W latach 1892 - 93 Józef Conrad Korzeniowski przebywał dwukrotnie także w Adelajdzie.

L.M.

Przeczytaj także: Śladami Conrada


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011