Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Deszcz

sierpień 2008

Lato 2008. Deszcz jest w Polsce częstym tematem dnia. „Gwałtowne deszcze, katastrofalne deszcze, gradobicia, klęsk żywiołowa, zerwane dachy, wyłączenia prądu” – te słowa słyszy się często w dziennikach, wiadomościach, komunikatach radiowych i telewizyjnych.

Zima w okolicach Adelajdy

Zimowe niebo nad Magnetic Island

Zima w Melbourne

W Europie jest teraz pełnia lata. W Australii zaś pełnia zimy, w czasie której też pada deszcz. Na przykład w połowie lipca mieszkańcy Perth pokonywali zalane wodą deszczową ulice i drogi. Według wiadomości na dzień 10 sierpnia br. było: 0,2 mm opadów w Adelajdzie, 0,18 mm w Canberze, 2,4 mm w Melbourne i 0.7 mm w Perth. Tylko w Sydney nie przewidywano na ten dzień opadów.

Taka właśnie jest australijska zima – deszczowa. Zimowe dnie, na południu tego kontynentu, przypominają polską listopadową słotę albo polski „kwiecień-plecień”. Na północy zaś – średnia temperatura wynosi około 30 stopni Celsjusza. Dlatego niektórzy mieszkańcy Canberry, Adelaide, Sydney czy Melbourne zimą wyruszają na północ, w pobliże równika - do Darwin, Cairns, Port Douglas, Magnetic Island, na Gold Coast, by dalej cieszyć się promieniami słońca.

Zanim zacznę pisać o deszczu – na wstępie podaje jego definicję, według Encyklopedii PWN –

„Deszcz – opad atmosferyczny składający się z kropli wody o średnicach większych od 0,5 mm; powstają w wskutek łączenia się w chmurze małych kropli w większe lub wskutek topnienia dużych kryształów lodu.”

Kiedy jest upalne, suche lato – jest nam gorąco i duszno, chowamy się więc za kotarami, żaluzjami, roletami, używamy słonecznych okularów, kremów z filtrem, parasolek, a nawet kapeluszy, pijemy dużo płynów… i wydaje się nam, że jakoś sobie radzimy. Zapominamy jednak o tym, że my – ludzie jesteśmy tylko częścią większej całości – całego ekosystemu. Potrafimy zadbać o siebie, a co z resztą przyrody, potrzebującą wilgoci tak samo jak my?

Dzisiaj mało kto zastanawia się nad takimi problemami. Niektórzy chyba mają wrażenie, że warzywa i owoce rosną i dojrzewają na zapleczach hipermarketów.

Nasi przodkowie, którzy nie znali klimatyzacji i lodówek – mieli doświadczenie, dzięki któremu wiedzieli, że suche, gorące, bezdeszczowe lato – to klęska nieurodzaju, to brak wody zdatnej do picia, to niebezpieczeństwo szerzenia się chorób, to zagrożenie dla człowieka, zwierząt i roślin.

Ludzie zawsze w czasie suszy modlili się o deszcz. Robili to tak, jak umieli. Aztekowie, Inkowie i Majowie posuwali się nawet do składania ofiar z ludzi. Wierzyli, że tego wymaga od nich bóg deszczu Tlaloc (Apu Illapu).

W tradycji hinduskiej znana jest historia, kiedy to mędrzec Svati usłyszał zesłany przez Indrę deszcz, dzwoniący rytmicznie o liście lotosów. Pod wpływem tej zadziwiającej, deszczowej muzyki mędrzec skonstruował pierwszy w dziejach instrument perkusyjny.

W Biblii możemy przeczytać jakie kłopoty przeżywali z powodu suszy starożytni Izraelici, kiedy to za panowania króla Achaba przez trzy i pół roku nie spadła w ich kraju ani kropla deszczu. Historia ta opisana jest dokładnie w I Księdze Królewskiej (18 rozdział, wersety 41 i 45) –

„Potem rzekł Eliasz do Achaba: podnieś się, jedz i pij, gdyż słychać szum ulewnego deszczu. (…) tymczasem niebo pokryło się chmurami, zadął wiatr i spadł ulewny deszcz”.

Wcześniej w siódmym rozdziale Księgi Rodzaju – opisany jest potop – największy deszcz, jaki miał miejsce w dziejach ludzkości.

„W roku sześćdziesiątym życia Noego, w miesiącu drugim, siedemnastego dnia tego miesiąca (…) wytrysnęły źródła wielkiej otchłani i otworzyły się upusty nieba. I padał deszcz na ziemię przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy (…) a wody przybrały i podniosły się bardzo nad ziemią, arka zaś unosiła się nad powierzchnią wód (…)

Pierwszą modlitwę o deszcz w języku polskim napisał Jan Kochanowski –

„Wszelkiego dobrego Dawco i Szafarzu wieczny
Tobie ziemia, spalona przez ogień słoneczny,
Modli się dżdżu i smętne zioła pochylone,
I nadzieja oraczów, zboża upragnione.
Ściśni wilgotne chmury świętą ręką swoją,
A ony suchą ziemię i drzewa napoją.

Wielu naszych poetów pisało o deszczu. Adam Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” stworzył istne arcydzieło opisując gwałtowny żywioł uderzający w puszczę wiatrem i deszczem –

„Kilka wichrów raz po raz prześwisnęło społem
Jeden za drugim lecą, miecąc krople dżdżyste,
Wielkie, jasne, okrągłe, jak grady ziarniste. (…)
Wichry w las uderzyły i po głębiach puszczy
Ryknęły jak niedźwiedzie. a już deszcz wciąż pluszczy (…)”

Najbardziej chyba wszystkim znany – deszcz literacki – miarowy, dźwięczny i jakby sam wpadający w ucho – znajdujemy w wierszu Leopolda Staffa „Deszcz jesienny” –

„O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany…płacz szklany… i szyby w mgle mokną (…)”

Inną wizję deszczu, nadchodzącego powoli, jakby leniwie, a jednaj z wielką siłą – zapisał Bolesław Leśmian –

„Pierwsza z brzękiem zbudziła się mucha,
Pierwsze liście powypełzały z drzew,
I deszcz pierwszy zdudnia mi do ucha
Rozgrzmiały w błyskawicach śpiew (…)”

Arturowi Oppmanowi deszcz kojarzył się ze smutkiem i łzami, ogarniającymi cały świat –

„Deszcz za oknem mży,
Świat osnuła mgła,
Zda się płyną łzy,
Zda się niebo łka (…)”

W innym swoim wierszu Or Ot opisuje polski deszcz, będący jakby cząstką przypisaną do naszej Ojczyzny –

„A to tylko tak szumi liść na polskim drzewie,
A to tylko tak pluszcze polski deszcz w ulewie”

Juliusz Słowacki używa słowa deszcz w dramatycznej przenośni, przeznaczonej i zrozumiałej dla Polaków –

„Widać, że po tym deszczu w Polsce krwawym
Nowi poeci rodzą się jak grzyby (…)

Dramat swojego pokolenia, dramat zrywu powstańczego, wyraził Krzysztof Kamil Baczyński w wierszu „Deszcze” –

„I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość – wszystko zetrze:
I krew z bojowisk i człowieka,
I skamieniałe z trwóg powietrze(…)”

Kazimierz Tetmajer użył przenośni aby opisać w kilku słowach smutną prawdę, na wyrażenie której bez tych słów – symboli trzeba by wielu stronic –

„Miłość, przyjaźń to pochodnie,
Które gasną w wieczór słotny (…)”

Wszyscy znamy chyba pieśń do słów wiersza Teofila Lenartowicza „Kalina”, w której deszcz ma również swoją wyznaczoną rolę –

„Rosła kalina z liściem szerokim,
Nad modrym w gaju rosła potokiem,
Drobny deszcz piła, rosę zbierała (…)

Wiersz Tadeusza Różewicza w tomie „Nożyk Profesora”, napisany na zakończenie (pożegnanie?) zawiera zwielokrotnione słowo symbol –

„Deszcz deszcz deszcz
W Krakowie
Czytam Norwida (…)
Dobranoc poezjo”

Byli też i są poeci piszący o deszczu lekko, czasem nawet żartobliwie. Cyprian Kamil Norwid napisał wyjątkowo pogodny utwór –

„Gdy po deszczu, po majowym,
Wstęga tęczy cicho płynie
Ja w wianeczku liliowym
Biegam sobie po dolinie (…)

Równie lekko i pogodnie potraktowała deszcz, a właściwie jego zdrobniałą, niegroźną, przyjazną odmianę – deszczyk – Maria Konopnicka –

„Mój deszczyku, mój kochany,
Nie padajże na te łany,
Nie padajże na te kopy,
Bo my dzisiaj zwozim snopy (…)”

Bolesław Prus zauważył w „Faraonie” z właściwym sobie dyskretnym dowcipem –

„W Egipcie zawsze było łatwiej o złe czy dobre duchy, aniżeli o deszcz (…)”

W literaturze najczęściej deszcz jest symbolem smutku. Toteż czasami kiedy zamysłem autora jest stworzenie pogodnego, optymistycznego klimatu – deszcz jako temat bywa świadomie eliminowany. Tak uczyniła pisząc „Nad Niemnem” Eliza Orzeszkowa, która w opisach przyrody pominęła błoto i słotę, a całość powieści zalała słonecznym blaskiem. W wyniku tego powstał utwór emanujący złotą poświatą, skłaniający czytelników do optymistycznego zmagania się z rzeczywistością.

Chcąc osiągnąć inny efekt, a mianowicie nastrój wielkiego niebezpieczeństwa i niepokoju – Henryk Sienkiewicz opisał w „Ogniem i Mieczem” wyjście Longina Podbipięty z oblężonego Zbaraża w „noc chmurną i ciemną”.

Wszyscy znają chyba zarówno męczące uczucie, jakie towarzyszy wyczekiwaniu na deszcz w czasie długotrwałej suszy, jak i niecierpliwość towarzyszącą deszczowym trzydniówkom, które potrafią czasami trwać nawet dwa tygodnie. Tak to już bywa w naszym klimacie. Bywamy kapryśni, jak natura, która nas ostatnio nie rozpieszcza. Kiedyś w czasie wielodniowego deszczu, kiedy nie można było wyjść z domu dalej niż na taras – napisałam o tym kilka słów –

„Deszcz, krople szare,
Smutek za karę?
Ciągnący się jak kisiel.
Deszcz kroplą dzwoni,
Pulsuje w skroni,
Wciąż morze deszczu słyszę.(…)”

W tym roku deszcz jest często tematem dnia. Gwałtowne deszcze, katastrofalne deszcze – te słowa słyszy się często w dziennikach, wiadomościach, komunikatach radiowych i telewizyjnych.

„Deszcz – opad atmosferyczny składający się z kropli wody o średnicach większych od 0,5 mm – taka krótka definicja – a tak wiele problemów – klimatycznych, społecznych, gospodarczych – i przeróżnych uczuć i nastrojów – smutków, radości, tęsknoty, oczekiwania… i jeszcze… natchnienie dla pisarzy, poetów, malarzy, kompozytorów. Deszcz.


Jurata Bogna Serafińska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011