Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Malowanie miasta

październik 2007

Jerzy Boberski - artysta malarz. Dziesięć lat temu powrócił do kraju po wieloletnim pobycie w Australii. Debiut w Polsce 2006.: - „W Melbourne poważniej wziąłem się za malarstwo i tam też pozostało wiele moich prac” (ze strony internetowej artysty www.boberski.art.pl)


W warszawskim Muzeum Woli na ul. Srebrnej można było obejrzeć Pana obrazy. Druga wystawa jest w Internecie - www.boberski.art.pl . Mnie najbardziej zainteresował dział „Pejzaż miejski”. Są tu widoki współczesnej Warszawy – obrazy pełne wyrazu i ekspresji – „Marszałkowska”, „Plac Zawiszy”… Uliczny ruch, samochody… W dziale „Inne” moją uwagę przykuł pies Jaworek. Jednak najbardziej przypadły mi do serca pejzaże warszawskie. Skąd pomysł, by te właśnie pejzaże malować?

Jerzy Boberski

– Maluję miasto, w którym mieszkam i w którym się wychowałem. Namalowałem też wiele scen miejskich z innych miast, ale mieszkając w Warszawie mam najwięcej, nazwijmy to „materiału” do obrazów. To pejzaż miejski jest moim ulubionym tematem, który niezbyt często interesuje innych twórców. Może dlatego, że narzuca on sporą dyscyplinę warsztatową i jest bardzo pracochłonny. Oczywiście, można miasto malować na tysiąc sposobów zbliżając się nawet do abstrakcji, ale rzetelny i rozpoznawalny pejzaż miejski to przekonywująca perspektywa i często pracochłonny rysunek. Zauważyłem, że wielu oglądających moje obrazy „bawi” to, że są w stanie rozpoznać marki poszczególnych samochodów co podnosi autentyczność obrazu klasyfikowanego, często niesłusznie zresztą, jako „hiperrealistyczny”.

Czy to świadome nawiązanie do naszych wielkich - Canaletta, Gierymskiego i innych?

– Nie, choć tego pierwszego łączy ze mną to, że malował miasta, także Warszawę. Daleko mi do wymienionych przez Panią mistrzów, co, na szczęście, nie zabrania mi sięgania do tematyki miejskiej. Wczoraj wróciłem z Krakowa, gdzie obejrzałem wystawę wielkiego Jana Stanisławskiego, i choć daleko mi do mistrza i tak będę doskonalił się w malowaniu pejzaży, które bardzo lubię.

Czy studiował Pan na ASP lub podobnej uczelni, czy też pracował samodzielnie nad szlifowaniem swego talentu?

– Nie mam formalnego wykształcenia artystycznego i sam osiągnąłem aktualny poziom. Jestem świadomy jeszcze wielu niedoskonałości warsztatowych i pracy nad sobą jaka mnie jeszcze czeka. Wiele zawdzięczam swoim Bliskim i Przyjaciołom, którzy orzekli, że nie jest ze mną najgorzej i może coś ze mnie będzie zachęcając mnie do dalszych wysiłków.

Czy Pana obrazy, z racji swego tematu i mistrzowskiej formy, wzbudziły zainteresowanie na przykład Biura Urzędu Miasta?

– Nie, bo jak się orientuję, urzędnicy warszawscy są zaprzątnięci wieloma problemami w związku z niepewnością jutra.

Czy poza psem Jaworkiem maluje Pan też inne zwierzęta?

– Oczywiście koty, różne ptaszki i ostatnio krowy. W porywach mieszkaliśmy pod jednym dachem z trzema kotami i trzema psami. Teraz pozostał nam jeden pies Łapa i trzy koty. Krowy zaś wzięły się stąd, że galeria z Holandii poprosiła o te bliskie nam czworonogi, które są tam bardzo popularne. Zatem maluję naszych braci mniejszych chociaż nie jest to mój główny temat i zostawiam go sobie na wolne chwile.

Czy będąc za granicą – w Australii – interesował się Pan literaturą? Jeśli tak, to czy może Pan powiedzieć jakie jest Pana zdanie na temat nowego trendu na krótkie utwory literackie, czyli opowiadania często nie przekraczające jednej strony, powieści maksymalnie do dwustu stron? W USA nurt ten jest nazywany w niektórych recenzjach mianem „silaj”. Czy zaobserwował Pan podobny kierunek w Australii?

– Moje zainteresowania literaturą polegały na, w miarę regularnej, lekturze książek, co staram się kultywować do dzisiaj. Sam też preferuję krótkie formy literackie, które wbrew pozorom, są często bardziej wymagające niż „pełnowymiarowe” powieści. Ostatnio nabyłem „Rasę drapieżców” Stanisława Lema – zbiór krótkich tekstów tego znakomitego intelektualisty. Australia, która przez wielu postrzegana jako peryferie cywilizowanego świata, wbrew pozorom, jest na bieżąco w dziedzinie kultury i sztuki, a nawet często wyprzedza resztę świata. Tak samo jest w literaturze, gdzie wspomniany przez Panią nurt istnieje i ma się dobrze.

Jakie są Pana plany artystyczne na przyszłość?

– Doskonalenie warsztatu i rozszerzenie tematyki. Na pewno zajmę się martwą naturą i malarstwem figuratywnym. Pierwsze przymiarki już poczyniłem.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad przeprowadziła Jurata Bogna Serafińska

Warszawa 2007 r.


Od autorki: Wywiad został wcześniej opublikowany w Ilustrowanym Miesięczniku Społeczno -Kulturalno-Literackim „Radostowa nr 5-6/07 oraz w Portalu ”Internetowa Republika Bemowo” (Dział WYWIADY) i Portalu polonijnym „Gazeta DSP” Chicago (Dział WYWIADY).


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011