Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Nowy Dom Ewy May

lipiec 2009

Refleksje z podróży po Australii i plany seminariów w Polsce

Ewa May – pisarka, dziennikarka, reporterka autorka książek „Klucze życia" i „Uzdrawianie pola życia” oraz płyt CD z ćwiczeniami relaksacyjnymi. Należy do American Board of NLP and Hipnotherapy oraz Polskiego Cechu Bioenergoterapeutów. Ponadto jest członkiem kandydatem National Federation of Spiritual Healers United Kingdom oraz International Institute of Complementary Therapist. Stworzyła w Warszawie Centrum Zdrowego życia "SANA". Obecnie mieszka w Zachodniej Australii, w Perth, nad Oceanem Indyjskim. Raz w roku odwiedza Polskę, by spotkać się z czytelnikami i poprowadzić warsztaty rozwoju osobistego.

Ewo, w Twoim życiu nastąpiły ostatnio wielkie zmiany. Przeprowadziłaś się z Melbourne do Perth w Zachodniej Australii. Jak wygląda Twój nowy dom?

Na Coral Bay

Buszowe trawy

Aborygeńskie spotkanie

Festiwal Baśni

Kąpiel w buszu

Kosmiczne kamienie

Wielki figowiec

Nurkowanie w Oceanie Indyjskim

Święta Góra Uluru

Upał i muchy

Zachód słońca nad Oceanem Indyjskim

– Mój nowy dom nie ma ścian. To po prostu każdy zakątek Natury stanu Zachodnia Australia. To bardzo stabilny, ciepły klimat Perth gdzie mieszkam. Czyste powietrze z powiewem bryzy znad oceanu i świeżością pobliskich wzgórz. Ponadto niezwykle niebieskie niebo, busz bogaty w rośliny i niezwykle kwiaty, jakie można spotkać tylko w ogrodach botanicznych. Ludzie spokojni i uśmiechnięci żyjący bez pośpiechu, A także rząd Zachodniej Australii dbający o nas obywateli, żebyśmy żyli bezpiecznie, zdrowo i czysto. Każdy kto tu wjeżdża przechodzi kwarantannę – nie wolno wwozić owoców, warzyw, żadnych nasion…a nawet ziemię na butach czy kolach samochodu trzeba zmyć. Dzięki temu nie ma tu tyle much i komarów, co w pozostałych stanach Australii. Prawie w ogóle ich nie ma! A i ludzie mniej chorują. Jest wiele stowarzyszeń proekologicznych i generalnie panuje ekologiczna świadomość. Uprzejmość, poczucie bezpieczeństwa, czystość, proste piękno. Bardzo mi to odpowiada.

W czasie podróży zrobiłaś olbrzymią ilość zdjęć. Część z nich przysłałaś do naszej Galerii. Czy mogłabyś skomentować te fotografie?

– W ostatniej podróży przejechałam kolejne 12 tys. km – licząc od Melbourne, przez centralną i północną Australię oraz całe zachodnie wybrzeże. Żeby skomentować te zdjęcia, musiałabym napisać specjalny reportaż z podroży.

W kilku słowach mogę powiedzieć, że australijski kontynent, to wszelkie strefy czasowe, klimatyczne, wszelkie rodzaje fauny i flory jakie można spotkać na świecie i również te, które są tylko tutaj: kangury, misie koala, dziobaki (platypus), dziwne jeże (Echidna), wielkie jaszczurki w białe kropki (guany), rzadkie gatunki papug (czarne Cockatoo) czy motyle wielkości ptaków. Ponadto czerwone wydmy, czerwona ziemia, miliony (!) hektarów kopców termitów, setki hektarów sterczących jak iglice żółtych piaskowców, absolutnie piękna – lazurowo turkusowa woda Ningaloo Reef, dziewiczej rafy koralowej Oceanu Indyjskiego, o która rząd dba jak o klejnot. Nie wolno w pobliżu budować kurortów turystycznych. Jedynie znaleźć tam można kilka prostych miejsc campingowych, albo wyznaczone tereny do campingowania „na dziko”. Co najbardziej lubię, bo daje to bliskość z naturą. W Monkey Mia miałam możliwość karmić delfiny, które pływały koło nóg i łasiły się jak kotki, żeby dostać swoją rybę. A zachody słońca są tu najpiękniejsze na świecie. Po tej stronie Australii jest o wiele mniej emigrantów z Azji i o wiele mniej widać Aborygenów. Głównie są tu biali ludzie, bardzo dbający o przyrodę, żyjący w małych miasteczkach. Zachodnia Australia jest ośmiokrotnie większa od Polski, a ludności jest tylko ok. 2 miliony. Większość z nich mieszka w Perth i okolicach.

Panuje powszechne przekonanie, że Aborygeni nie pozwalają się fotografować. Jak udało Ci się przekonać Aborygenkę w niebieskiej bluzce do tego, aby pozwoliła na zrobienie wspólnej fotki?

– To było u podnóża Urulu, świętej góry Aborygenów – słynna Czerwona Góra. Miałam okazję być w grupie kilku turystów, którzy spotkali się z członkinią plemienia Anangu. Co ciekawe, tłumaczką dla nas z języka Aborygeńskiego na angielski była…Japonka, która przybyła tam 2 lata temu jako turystka i już została jako przewodniczka i tłumacz. Tak bardzo zafascynowała ją kultura Aborygenów, ich zwyczaje i sama góra Urulu. A musicie wiedzieć, że oprócz tej magicznej góry i masywu Olgas, nic innego nie ma w środku Australii, tylko czerwona pustynia, rzadki busz, suche trawy, upał i kurz. W małej wiosce turystycznej Yurala, gdzie mieszka tłumaczka, jest kilka sklepików, 2 hotele, poczta, teren campingowy, galeria i basen. Do najbliższego większego miasta (Alice Springs)jest ponad 300 km. Ale Japonka jest tam szczęśliwa. Myślę, że to magia miejsca. Gdy raz się człowiek tam znajdzie, to chce albo tam zostać na zawsze, albo wracać i wracać. Młoda Aborygenka, którą widać na zdjęciu, współpracuje z tamtejszym Aborygeńskim Centrum Kultury i od czasu do czasu spotyka się z turystami, żeby za niewielką opłatą (służącą zasileniu konta ich community-aborygeńskiej społeczności) opowiedzieć o zwyczajach, o dawnych kobiecych zajęciach, o zbieraniu jedzenia w buszu itd. Można ich fotografować, gdy mają pozwolenie „elders” – starszyzny i współpracują ze swoimi centrami kultury.

Co oznacza strój, czerwone włosy i skrzydła towarzyszącej Ci osoby na fotce podpisanej „Festiwal baśni”? Co to za festiwal i w jakiej miejscowości się odbywał?

– To był coroczny festiwal w CITY FARM w Perth. Na terenie ekologicznej farmy w samym centrum miasta. Jest to atrakcja turystyczna i nie tylko. Można tam kupić organiczne warzywa lub popracować wolontaryjnie w ogrodzie, ucząc się ekologicznej uprawy. Dziewczyna na zdjęciu jest przebrana za jedną z wróżek (było ich tam mnóstwo). Takie imprezy mają zawsze specjalny program dla dzieci i jest to spotkanie z baśniowymi postaciami, malowanie dzieciom twarzy w baśniowe kolory, rożne zabawy itd. Wróżka o czerwonych włosach trzyma na rękach białą kurę! Piękna jak syjamski kot i podobnie oswojona. Były tam pokazywane rożne rodzaje kur, kaczek, królików itd. To bardzo wesoła, kolorowa i pożyteczna impreza. Poczułam się tam trochę jak dziecko, któremu wolno wszystko! Tańczyłam salsę z dzieciakami i bawiłam się świetnie!

Jedno ze zdjęć jest podpisane „kąpiel w buszu”. Widzimy na nim kabinę prysznicową stojąca wprost pod drzewem. Co to za wspaniałe urządzenie i jak działa?

– Taka kabina jest użyteczna gdy chce się mieć „wytworną’ oraz intymną kąpiel w dzikim buszu, w czasie tzw. outback trip, czyli tam gdzie nie ma cywilizacji.

Jestem tutaj w Grampians – to święte góry Aborygenów w Stanie Victoria na południu Australii. Wodę do mycia można nagrzać sobie na słońcu, w gumowym pojemniku zawieszonym u szczytu brezentowej kabiny, a gdy będzie już gorąca, to przekręcić sitko podobne do tego pod prysznicem i… kąpiel gotowa. Częściej co prawda myłam się w rzece (jeśli nie wyschła), albo w misce z wodą, bo na rozkładanie tego „cudu” techniki nie było często ochoty. A ludzi i tak dookoła nie było, więc tylko niebo, drzewa i ptaki na mnie patrzyły…

Wiesz bardzo wiele o kontynencie australijskim, na pewno możesz też powiedzieć dużo o zdjęciu „kosmiczne kamienie”?

– O tak… Devils Marbless, tak się nazywają. Znajdują się w Centralnej Australii powyżej Urulu, ok. 400 km na północ. Jest to skupisko gładkich, okrągłych najczęściej gigantycznych kamieni, położonych na sobie w NIEMOZLIWYCH do utrzymania pozycjach. Znajdują się na terenie odwiedzanym przez UFO. Są tam odnotowane liczne przypadki spotkań i jest cały album zdjęć UFO na niebie. Aborygeni mają o tym miejscu legendę, że pomiędzy kamieniami jest przejście do innego wymiaru, gdzie mieszkają wciąż Bogowie z nieba i czasami wychodzą stamtąd i zmieniają swoją formę na podobną do ludzkiej, żeby się z nami porozumieć. Spędziłam tam noc, spałam na powietrzu patrząc w gwiazdy, ale UFO jakoś się nie pojawiło. Może patrzyli na mnie, tylko byli niewidzialni? W każdym razie, był to bardzo tajemniczy i piękny czas dla mnie.

Czy drzewo podpisane przez Ciebie jako „wielki figowiec” było faktycznie większe od pozostałych figowców i czy rosną na nim jadalne figi, podobne do tych jakie znamy?

– Tej wielkości figowce lub większe, można spotkać w Perth, w Melbourne i innych miastach na ulicach lub w ogrodach botanicznych. Mają po kilkaset lat. To gatunek, który raczej nie daje owoców. Ale za to ma nadzwyczaj rozbudowane korzenie i człowiek czuje się przy tych drzewach bardzo malutki.

Na dwóch fotkach możemy podziwiać Ocean Indyjski. Czy jest coś niepowtarzalnego, co odróżnia go od wszelkich innych oceanów?

– Niepowtarzalna barwa wody! I rodzaj rafy koralowej, która w większości składa się z koralowców podobnych do ozdobnej, fantazyjnej kapusty. Woda jest taka miękka w odczuciu i cieplejsza niż w Pacyfiku. Lazurowo, szmaragdowo, pastelowo, kryształowo świetlista. Po prostu PIĘKNA!!!

Gdy pierwszy raz tę wodę zobaczyłam w pełnym słońcu, byłam całkowicie oszołomiona i z zachwytu nie mogłam mówić. To jest zjawisko, jedyne w swoim rodzaju. Zdjęcie tego nie oddaje. Ta woda ma jeszcze srebrzystobiałą aurę unoszącą się nad powierzchnia. UZDRAWIA.

„Święta Góra Urulu”. Skoro tak podpisałaś to zdjęcie – to musi to być bardzo ważne miejsce. Powiedz o nim więcej.

– To słynna Czerwona Góra Aborygenów, leżąca w samym centrum, w samym sercu lądu Australii. Jej naturalna architektura, forma, kolor są tak niespotykane, że aż trudno uwierzyć, że to zrobiła Natura. Plemię Anangu, które jest opiekunem tej góry, mówi w legendach, że Tysiące lat temu wielkie czerwone, kosmiczne jajo spadło tu na ziemię z nieba i rozbiło się na dwie części. Jedna część wbiła się w ziemię (kamień sięga ok. 9km w głąb i ma ok. 9 km obwodu - jest to monolit). Reszta kamienia rozsypała się w proch i pokryła ziemię robiąc ją czerwoną. A było to jajo pojazdem z gwiazd, w którym przybyła na ziemię rodzina Istot o białej skórze. Matka i ojciec nie wytrzymali warunków ziemskich i szybko umarli, ale ich dzieci się zaadoptowały wśród plemienia. Nauczyli oni plemię wielu pożytecznych rzeczy (tajemnych oczywiście).

Uluru jest najważniejszym po Grampians (siedziba kreatora Bunjila) świętym miejscem Aborygenów. Tam odbywały się od tysięcy lat tajemne inicjacje. Osobno dla kobiet i mężczyzn. Do dziś są tam groty w ścianach Urulu, które są tak święte, że zakazuje się je fotografować, pod groźbą kary tysiąca australijskich dolarów za naruszenie tego przepisu.

Wiem, ze śledzisz na bieżąco wszelkie informacje naukowe związane ze zbliżającym się rokiem 2012. Opublikowałaś już kilka artykułów na ten temat. Czy możesz podzielić się najnowszymi informacjami na ten temat?

– Tak, śledzę ten temat na bieżąco. Co tylko jest dostępne na świecie z obszarów naukowych, ezoterycznych, New Age, pradawnych przepowiedni innych.

W kilku słowach mogę powiedzieć, że badania naukowe, obserwacje faktów na niebie i ziemi dotyczące aktualnego czasu PRZEMIANY 2012, w jakim się znajdujemy – potwierdzają w dużej mierze to, co już dawno mówiły przepowiednie Indian Hopi, Majów, Egipcjan, Sumerów, a także współczesne przekazy channelingowe. Ziemia jest w trakcie drastycznych zmian pola magnetycznego oraz zmian kosmicznych w naszym układzie słonecznym, a także w galaktyce. Słońce zwiększa swoją aktywność w sposób nie notowany dotychczas. Odkryto też silne promieniowanie galaktyczne, które wpływa na nasze zachowania, na nasze umysły. Rozważa się pojawienie tzw. planety X – Nibiru, która podobno ma orbitę tak dużą, że pojawia się w naszym systemie słonecznym co 3600 lat i teraz jest właśnie ten czas. Ma ona przy tym wielkość i gęstość tak wielką, że jej pole grawitacyjne wywołuje zmiany grawitacyjne na Ziemi i w całym systemie Słonecznym. Otwarcie mówi się też o zmianie biegunów i co się z tym wiąże. M.in. huragany, tsunami, wybuchy wulkanów, zmiana mapy kontynentów, nawet częściowe zlodowacenie, itd. Natomiast zmiany pola magnetycznego Ziemi są już teraz widoczne i ich skutki dla ludzi. Wiążą się z zachwianiami stanów mentalnych i emocjonalnych, a także osłabieniem płaszcza ochronnego, zwiększeniem podatności na choroby i infekcje. Coraz częściej szwankują urządzenia elektroniczne zależne od pola magnetycznego. Klimat się zmienia. Ludzie na świecie przygotowują się bardzo konkretnie na przetrwanie wysokiego promieniowania słonecznego i kosmicznego, bombardowania ciężkimi cząstkami. Przygotowują się też na ogromne tsunami, ulewne deszcze i burze magnetyczne. Przeprowadzają się w głąb lądu, w pobliże naturalnych źródeł wody. Ale też jest bardzo dużo informacji zarówno tych u Indian Hopi, czy Majów, jak i w objawieniach… Matki Boskiej oraz w hipotezach naukowców (podobne do siebie), że ludzie, którzy żyć będą zgodnie z prastarymi naukami podążając za tym co nazywamy DOBREM, blisko z Naturą, w prosty sposób, bez paniki, bez walki, w wyższej duchowej świadomości (czyli wyższej wibracji która jest ochrona przed zewnętrznymi negatywnymi wpływami), ci którzy będą niezależni od systemów cywilizacji i technologii, którzy kochają GAJĘ – Matkę Ziemię –oni przetrwają kataklizmy. Świadomość Ziemi ich zachowa, zaopiekuje się nimi, żeby po okresie przemian odbudowali cywilizację. Ale już tę bardziej duchową, niż konsumpcyjną.

Ewo, w sierpniu br. przyjeżdżasz do Polski. Jaki masz program pobytu poza tym, że będziesz prowadzić warsztaty w Szczyrku?

– Oprócz tygodniowych warsztatów rozwoju osobistego w Szczyrku, planuję poprowadzić weekendowe seminarium „Na Kręgach Szambali”, w pięknej leśniczówce kolo Poznania. To będzie spotkanie bardziej duchowe, oparte na medytacjach, kontakcie z naturą i kontakcie z tzw. Wyższym JA. Prowadzące nas do zrozumienia czym jest rzeczywistość w której żyjemy i do samouzdrowienia, do przestrojenia naszych „zwyczajnych” wibracji na te wyższe, potrzebne nam do ochrony naszych ciał w czasie PRZEMIANY. Będziemy starać się zbliżyć do bram Duchowej Szamali – mitycznej krainy Istot Oświeconych, skąd podobno przychodzą do nas tak zwani Mistrzowie, Nauczyciele Miłości, która jest Światłem. I skąd pochodzi stan istnienia nazywany Boską Synchronią.

Cokolwiek by myśleć o tym, warto dotknąć, tej „bajki”, tej rzeczywistości dla ludzkiego oka niewidzialnej, ale dającej się odczuć sercem i całym ciałem, które doznaje radości. Spotkanie „Na kręgach Szambali”, pozostawia ludzi w zadumie nad tym, czy warto walczyć, martwic się i bać, czy może raczej płynąć miękko z falą Boskiej Synchronii, bezpiecznie, po drogach Boskiego przeznaczenia.

Dziękuję za rozmowę i życzę Ci Ewo udanego pobytu w Polsce.

Rozmowę przeprowadziła Jurata Bogna Serafińska


W sierpniu br., gdy Ewa May przyjedzie do Polski, w dniach 8-15 sierpnia br. będzie prowadzić w Szczyrku siedmiodniowe WARSZTATY zorganizowane przez Miesięcznik „Szaman” w Katowicach.

W programie między innymi.:

  • Rozwijanie pola wszelkich możliwości
  • Nowe aspekty pracy z POLEM ŻYCIA
  • Zmiana percepcji faktów zaistniałych.
  • Mentalny, emocjonalny i duchowy proces ZMIANY, obejmujący przeszłość karmiczną, twoje TERAZ oraz różnorodne scenariusze przyszłości.
  • Pogłębianie wiedzy o strukturze rzeczywistości, ludzkiej podświadomości i nadświadomości oraz ich wpływie na kształt życia człowieka i jego holistycznej matrycy.
  • Sposoby utrzymania osobistego POLA ENERGII i ŚWIADOMOSCI na stabilnym, wysokim poziomie niezależnie od zewnętrznych wpływów ludzkich, nieludzkich, zmian klimatycznych, cywilizacyjnych i przemian kosmicznych.
  • Uczestniczenie w ogólnoplanetarnej oraz między wymiarowej SYNCHRONII i WSPÓŁPRACY Istot zwanych Lightworkers
  • Codzienna poranna maya-joga, praktyki medytacyjno-oddechowe, taniec i wycieczki.

Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011