Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Jestem rysownikiem!

grudzień 2007

Jerzy Napieracz – malarz, grafik, twórca plakatów, ekslibrisów, kolaży, ilustracji, laureat trzydziestu nagród i dwudziestu wyróżnień, długoletni główny plastyk miasta Krakowa


Jerzy Napieracz

Przeprowadzam serię wywiadów z pisarzami, poetami reżyserami, malarzami, ekologami... Pan jest nie tylko znanym artystą, ale również członkiem Krakowskiego Klubu Przyjaciół Kota „Filemon”. Ten ostatni fakt bardzo mnie ucieszył, ponieważ na początku bieżącego roku ja również zostałam przyjęta do tego Klubu. Czy zgadza się Pan odpowiedzieć na kilka pytań?

– Bardzo proszę.

Kiedy zaczął Pan tworzyć, czy było to już w dzieciństwie, czy dopiero później? W którym momencie poczuł Pan ten impuls, tę konieczność?

– Tak naprawdę to „rozrysowałem” się dopiero w szkole podstawowej, zwłaszcza w tzw. tematach dowolnych, ale moja również dowolna kolorystyka wzbudzała sprzeciw nauczycielki (polonistki prowadzącej zajęcia plastyczne). Moje fantazje zacząłem sprowadzać do czerni i rozdawać je kolegom. Czyli sprawa impulsu to nie tylko wypowiadanie się rysunkiem, ale chęć dzielenia się tym co robię i to mi pozostało do dzisiaj.

Ma Pan olbrzymi dorobek, który był dotychczas prezentowany w Polsce i na świecie na 650 wystawach, z czego 58 to były wystawy indywidualne. Która wystawa była dotychczas tą najważniejszą, dającą najwięcej satysfakcji?

– Przy moim rozproszonym, różnorodnym i kiepsko inwentaryzowanym dorobku, bałbym się używać słowa olbrzymi. Poza tym podziwianie prawdziwych wielkości w sztuce uczy pokory! Po prostu dużo pracuję, staram się być samokrytyczny, a ostatnio prowadzę wyścig z moim pogarszającym się stanem zdrowia (oczy, kręgosłup).

Wystawa? Może to moja retrospektywa z roku 1988 w Biurze Wystaw Artystycznych w Krakowie w dzień Święta Wolności – (ponad 1000 prac i 300 gości na wielogodzinnym wernisażu), a może bieżąca skromna wystawa w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sanoku p.t. „Kobieta w grafice i malarstwie Jerzego Napieracza” (150 grafik, ilustracji, ekslibrisów, obrazów i plakatów).

Znalazłam w Internecie informacje, że jest Pan twórcą ponad dwustu plakatów, pięciuset ekslibrisów, osiemdziesięciu obrazów… Co można jeszcze dodać do tego wyliczenia aby był to chociaż w przybliżeniu obraz Pana dorobku artystycznego?

– Nie ja dawałem te informacje do Internetu, ale są raczej wiarygodne, chociaż liczby rosną, bo się uwijam jak tylko mogę, a nawet zdobyłem za tę aktywność 33 nagrody i 21 wyróżnień. Dodać można by sporo, bo mój czynny udział w życiu nie ograniczał się do pracy w atelier… Już w latach 60-tych i 70-tych w ramach współpracy społecznej z organizacjami studenckimi, zaprojektowałem oprawy plastyczne pierwszych Festiwali Piosenki Studenckiej, Juvenalii, obchodów 600-lecia U.J. byłem wieloletnim pracownikiem Domu Kultury „Pod Baranami” i MDK. Następnie w latach 1972-1990 jako Główny Plastyk Miasta Krakowa prowadziłem akcje uestetyczniania miasta i województwa, przygotowywałem koncepcje oprawy plastycznej plenerowych imprez kulturalnych, patriotycznych i religijnych na Rynku Krakowskim, czy konkursów Kapel Ludowych w Niepołomicach. Zainicjowałem zagospodarowanie placów zabaw na nowych osiedlach i w Parku Jordana, projektowanie elementów przestrzennych przy „wlotach” do Krakowa, Nowego Targu, Krościenka. Bezinteresownie projektowałem tablice pamiątkowe, obeliski oraz plakietki okolicznościowe.

Słyszałam, że zajmuje się pan również fotografią?

– Jako namiętny fotografik (tysiące slajdów) posiadam materiał do wykładów o estetyce, reklamie czy ciekawych miejscach turystycznych. Osobny rozdział to mój kącik w kabaretach.

A jak układa się współpraca z „Dziennikiem Polskim”?

– Ponad 50 lat nieprzerwanie rysuję tzw. kompozycje okolicznościowe na pierwszą stronę „Dziennika Polskiego”. Mogę jeszcze dodać moje funkcje w Związku Polskich Artystów Plastyków: komisarza wystaw, uczestnictwo w pracach „Sacro Artu” czy Światowego Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej oraz Stowarzyszenia Marynistów Polskich.

Która dziedzina z tak wielu przez Pana uprawianych – jest dla Pana najważniejsza? Albo może inaczej – co odpowie Pan na zadane mu w środku nocy pytanie – Kim Pan jest przede wszystkim?

– Rysownikiem! Te setki szkiców to mój materiał do grafik, ilustracji, obrazów, reklamowych elementów przestrzennych, to pamiętnik pomysłów.

Dostałam w prezencie tomik wierszy Renaty Fiałkowskiej z pańskimi ilustracjami. Ilustracje świadczą o tym, że zna Pan bardzo dobrze poetkę - autorkę. Już na samym początku ekslibris z kotem, maską i piórem. Mam pytanie – czy łatwiej jest ilustrować książki osób znanych czy też może paradoksalnie jest właśnie na odwrót?

– Trudność ilustrowania przy moim zacięciu realistycznym polega raczej na trudności zobrazowania tekstów, które w swym założeniu uciekają od elementów konkretnych. Przy pracy dla osób znanych nam osobiście często kierujemy się ich oczekiwaniami odnośnie formy jaką znajdziemy w naszym arsenale środków. Przy osobach nieznanych istnieje większa swoboda twórcza, dochodzi jednak równocześnie doping aby w ich tekstach odkryć coś, co nie tylko pisarza zaskoczy ale pozwoli, ba, zmusi nas do udoskonalenia środków wyrazu. Powstaje tu jakby równoległa ścieżka wypowiedzi twórczej.

Interesuje mnie bardzo, jakie warunki trzeba spełnić, aby zgodził się Pan zrobić ilustracje do tomiku (wierszy, prozy, książki dla dzieci)? Czy może to nie kwestia spełnienia jakichś warunków, ale nastroju, fantazji…?

– Praca dla dzieci to duża odpowiedzialność. Tu wchodzimy w rolę przewodnika po sztuce i kształtowania gustów. Sami też zostajemy wciągnięci w świat wyobraźni autora tomiku i jego rozumienia młodego odbiorcy. Jest to duże wyzwanie ale może też dostarczyć wiele radości twórczej, sądzę, że podobnej do tej, jaką miałem prowadząc zajęcia malarskie z maluchami. A zatem dobra treść pobudzi fantazję wizualną, a nastrój? To już sprawa ilustratora, jego sposobu pracy: żywioł czy dyscyplina czy może nawet zanurzenie się w sztuce dziecięcej.

Na zakończenie – pytanie osobiste – Jakie są Pana plany na najbliższą przyszłość – artystyczne i prywatne?

– W tym roku uczestniczę w kilku Międzynarodowych Wystawach Ekslibrisu. Poziom prac, ilość nadsyłanych prac i surowość jury wzrasta lawinowo. W najbliższych ekspozycjach chcę dotrzymać kroku w tej dziedzinie miniatur.

To plan, ale jest też marzenie… o wykorzystaniu moich doświadczeń w temacie ANIOŁY i zrobienie ekspozycji wielkoformatowej. Na to trzeba czasu, zdrowia i jednak sponsora.

W moim przypadku plany artystyczne są równocześnie prywatnymi – rodzinnymi gdyż przymusowa przeprowadzka połączona z ukończeniem remontu nowej siedziby zapewni mi odpowiednie warunki do twórczości.

Życzę Panu spełnienia się tych planów i marzeń w jak największym zakresie.

Wywiad przeprowadziła Jurata Bogna Serafińska

Warszawa, 2007 r.

Wywiad opublikowano dotychczas w:

  • polonijnym Dwutygodniku „Gwiazda Polarna” (USA)
  • polonijnym Portalu „Miasto Literatów (USA)
  • Portalu „Gazeta Autorów Polskich
  • Miesięczniku „Lamelli”
  • Miesięczniku Internetowym „Polskie Kulturalne podziemie”

Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011