SYDNEY

STOJĄC U BRAM OPERY
PATRZĄC NA HARBOUR BRIDGE
WIDZIAŁEM UŚMIECHÓW MILIONY


ŻYCZLIWOŚĆ LUDZI
JEST TAM JAK OCEAN
NIEZMIERZONY


CHCIAŁEM ZAMKNĄĆ OCZY
NIE RUSZAĆ NAWET O CENTYMETR
POZOSTAĆ
TRWAĆ
NIE WRACAĆ


DZIŚ PATRZĘ ZNÓW NA SZAROŚĆ
SKAŻONY MOIM ŚLĄSKIEM
NA DNIE DUSZY
ZALEGA WARSTWA SADZY
Z KOMINÓW ZRODZONEJ

CHYBA JUŻ WIEM
CO NAM DOLEGA


BRAKUJE NAM SŁOŃCA
BRAKUJE NAM MIŁOŚCI
BRAKUJE NAM CIEPŁA

GLENELG

WIDZIAŁEM ZACHODÓW JUŻ SETKI
ŚMIERCI SŁONECZNYCH TYSIĄCE PROMIENI
WSZAK ONE DAJĄ NATCHNIENIE
WTEDY PRZYTULAMY NAJCHĘTNIEJ
DZIEWCZYNY


DOPIERO JEDNAK TUTAJ
ZOBACZYŁEM KONFLIKT
PRZEZ STWÓRCĘ ZRODZONY


WALKA BYŁA KRÓTKA


FERIĄ BARW UPIĘKSZONA
ZŁOTO CZERWONA KULA
W OCEANU FALACH
ZNIEWOLONA
CHCIAŁA TRWAĆ CHWILĘ JESZCZE
OPÓR STAWIAŁA ZUCHWAŁY


PODDAŁA SIĘ
ZGASŁA
UMARŁA
JAK NASZE
CODZIENNE
NADZIEJE


I TYLKO OTULENI MROKIEM
SPOWICI ZAPACHEM PIASKU


DZIĘKI CI SKŁADAMY
PANIE
WIEDZĄC DOSKONALE
ŻE PO NOCY KAŻDEJ
JASNY ŚWIT SIĘ BUDZI
ŻE RANO OTWIERAJĄC ŹRENICE
ZNÓW BĘDZIEMY MŁODZI