Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

„Myślę i piszę po polsku”

listopad 2007

Eleonora Sekler – polska poetka z duńskim obywatelstwem mieszka obecnie w Australii


„Ciało motyla jest jak poezja...
lekkość, kruchość i zamyślenie,
barwy życia i przemijanie,
chaos ziemski naprzeciw piękna,
chaos ziemski naprzeciw istnienia...”

Eleonora Sekler

Pani Eleonoro, na wstępie naszej rozmowy przytoczyłam Pani wiersz „Ciało motyla” (napisany w kwietniu br.). Tylko pięć linijek, a jak wiele poruszonych problemów. Pani poetycka twórczość wydaje się delikatna i krucha jak ten motyl, ale odnajduję w niej siłę i odwagę. Od jak dawna pisze Pani wiersze?

– Wiersze zaczęłam pisać trzy lata temu. Ponieważ nigdy przedtem nie napisałam ani jednej strofy, nawet w okresie szkolnym, bardzo mnie to zaskoczyło, a nawet – poniekąd – przeraziło. Gdy napisałam mój pierwszy wiersz (na rachunku telefonicznym) nie przywiązywałam do tego zdarzenia większej wagi. Po kilku tygodniach napisałam następne... Wtedy zadzwoniłam do mojej przyjaciółki we Wrocławiu, z którą siedziałam w tej samej ławce siedem lat i spytałam, czy to jest normalne, aby w moim wieku zacząć pisać wiersze? Przyjaciółka uspokoiła mnie, że zna osobę, która zaczęła pisać z powodzeniem w znacznie późniejszym wieku. To trochę mnie uspokoiło.

Zaczął się dziwny okres w moim życiu. Budziłam się w nocy, aby zapisać wiersz, który „wyświetlał” mi się w umyśle, już gotowy, z rymami. Starałam się zawsze mieć przy sobie kartkę i ołówek, bo wiersze mnie „odwiedzały” na spacerze, w sklepie, w poczekalni do lekarza...

Czy uprawia Pani również prozę?

– Piszę tylko wiersze, ale ostatnio zastanawiam się, że może byłoby dobrze zostawić mojej rodzinie coś w rodzaju mojej historii życia, przeplecionej refleksjami.

Emigrowałam dwukrotnie, żyję na co dzień w środowisku trójjęzycznym... Te fakty skłaniają do różnych refleksji, porównań..

Gdzie można znaleźć Pani publikacje?

– Kilka moich wierszy zostało opublikowanych w dwóch kolejnych numerach Portalu „Plotkies”. Obecnie prowadzę rozmowy z jedną gazetą literacką, ale rozmowy nie są jeszcze zakończone, więc wolę nie podawać szczegółów. Mam zebrany materiał na tomik. Wiersze są przepisane na komputerze, gotowe do druku. Myślę, że może uda mi się to w najbliższej przyszłości.

Czy pisała Pani długo „do szuflady”? Jeśli tak, to co było przyczyną, tym impulsem, który spowodował, że postanowiła się Pani odsłonić i ujawnić swoją twórczość?

– Pisałam głównie dla siebie i czytałam mojej rodzinie. Pewnego razu odważyłam się wysłać kilka wierszy do internetowej gazety dla emigrantów. Redakcja zamieściła ich jedenaście. O różnej tematyce. Znajomi dzwonili do mnie i wyrażali uznanie. To dodało mi odwagi i motywacji do działania i pisania.

Chodziła Pani do szkoły we Wrocławiu. Jaka to była szkoła i czy pamięta Pani swojego nauczyciela języka polskiego? Co Panią w tamtych czasach pasjonowało? Sport, wycieczki, czy może literatura?

– Była to połączona Szkoła Podstawowa i VIII Liceum Ogólnokształcące przy ul. Trzebnickiej, pod patronatem T.P.D. (Towarzystwo Przyjaźni Dzieci ). Ówczesny dyrektor szkoły (pan Petrii, imienia niestety nie pamiętam), uczył nas historii starożytnej. Pamiętam do dzisiaj z jaką pasją opowiadał nam o filozofach i mędrcach tego okresu. Tacy nauczyciele pozostają w pamięci do końca życia.

Drugim nauczycielem, który nie tylko pozostał mi w pamięci, ale miał wielki wpływ na to kim jestem, był mój polonista – Czesław Białowąs. Niezwykły nauczyciel. Każda lekcja z nim była ciekawa. Był bardzo mądrym, sprawiedliwym nauczycielem i jednocześnie niezwykle skromnym człowiekiem. Kochał książki i zachęcał nas abyśmy czytali, nie tylko lektury szkolne. Był też zapalonym turystą: co miesiąc zabierał wszystkich chętnych w Sudety. Raz w roku organizował obozy wędrowne. Na wycieczkach i obozach panowała bardzo mila atmosfera, żadnej musztry, żadnego ustawiania się w szeregu… Niestety, zmarł na atak serca, zaraz po wprowadzeniu Stanu Wojennego, po upadku Solidarności. Miał tylko 51 lat. Podobno bardzo wielu z Jego dawnych uczniów przyszło na pogrzeb. Ja byłam już w tym czasie w Danii.

Jaki jest Pani ulubiony poeta?

– W szkole bardzo lubiłam Juliana Tuwima i do dzisiaj wracam do niego. Często też wracam do poetów Młodej Polski. Mam w domu większość wierszy Wisławy Szymborskiej, tylko ostatniego tomiku nie mam. Podziwiam i wzruszam się czytając wiersze Jana Lechonia. Ostatnio często czytam Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – przepiękne wiersze!

Nie wiem, czy mogę Panią o to pytać, ale nurtuje mnie, dlaczego w 1974 roku wybrała Pani Danię na swoją emigrację? Czy jest Pani obecnie obywatelką duńską?

– Właściwie nigdy nie chciałam emigrować. Zmusiła mnie do tego sytuacja. Postanowiłam starać się o zezwolenie na wyjazd do Szwecji, ponieważ już wcześniej wyemigrowała tam moja siostra.

Kiedy dostałam zezwolenie na wyjazd (Dokument Podróży), nie mogłam dostać wizy wjazdowej do Szwecji, bo właśnie skończył się im limit i już nie mieli miejsca dla nowych imigrantów w tym roku kalendarzowym. Musiałabym poczekać na wizę 6 miesięcy, a ja musiałam opuścić granice Polski w ciągu 3 miesięcy od otrzymania zezwolenia na wyjazd. Złożyłam podanie o wizę do Danii, dostałam ją bez problemów.

Trudno więc powiedzieć, że wybrałam Danię... ale jestem Danii bardzo wdzięczna, że przyjęła mnie z moją 8 letnią córką. Od pierwszych dni robiłam co mogłam, aby poznać ten bardzo trudny język. Wiedziałam, że to będzie podstawa egzystencji mojej i mojej córki. Język duński jest niezwykle trudny: gramatyka i pisownia jest do pokonania, ale wymowa samogłosek zupełnie inna niż w polskim języku.

Jestem obywatelką duńską. Nigdy nie zmienię duńskiego obywatelstwa na inne. Obywatelstwo to nie jest coś co się dostaje, a potem oddaje, gdy już nie jest potrzebne.

Czy były jakieś inne przyczyny, poza klimatycznymi, które spowodowały, że postanowiła Pani przenieść się z Danii do innego kraju, a nawet na inny kontynent?

– Klimat duński jest bardzo ciężki. Ciągłe deszcze, ostre wiatry, lata krótkie i z reguły chłodne. Wielu ludzi cierpi na depresję z powodu braku światła i słońca. W domu ciągle wspominaliśmy polskie lato, polską jesień. Marzyliśmy, aby przeżyć chociaż jeden rok w ciepłym, słonecznym kraju. Mojemu mężowi udało się dostać kontrakt na pracę w Sydney, więc spróbowaliśmy szczęścia...

W Australii mieszka Pani od osiemnastu lat. Czy to już na stałe?

– Tak, tu już zostaniemy. Zadomowiliśmy się tutaj, w Sydney. Osiemnaście lat to wiele... Tutaj są nasze córki. Obydwie mają ciekawą pracę i są zadowolone z życia w Australii.

Australia jest piękna i ludzie sympatyczni. Kraj wielokulturowy: ludzie z różnych zakątków świata. Nikt nie czuje się zmuszony do zmiany swoich tradycji, obyczajów. Każdy może zostać tym, kim był w swoim kraju. Oczywiście znajomość angielskiego jest bardzo ważna. Jednak aż czterdzieści procent ludności to potomkowie imigrantów, wiec nikogo nie dziwi, że mówi się po angielsku z obcym akcentem lub z błędami. A poza tym... trzeci raz emigrować, to nawet nie wypada !

Czasem tęsknię, ale na co dzień jestem zadowolona, zwłaszcza, ze moje obydwie córki czują się w Australii nadzwyczajnie. Tu jest bardzo wiele możliwości dla młodych ludzi.

Ostatnio wiele się zmienia w Polsce. Czy nie brała Pani pod uwagę możliwości powrotu. Należy Pani przecież cały czas do środowiska tworzącego kulturę polską. Nie pisze Pani po duńsku, czy po angielsku, ale po polsku.

– Tak, wiem ze wiele się zmieniło i ciągle jeszcze zmienia. Bardzo mnie to cieszy. Codziennie przeglądam polskie gazety w Internecie...

Koresponduję też z moją przyjaciółką ze szkolnej ławki. Zaprzyjaźniłyśmy się mając 12 lat. Odległość nie popsuła tej wyjątkowej przyjaźni. Takich przyjaźni nie zawiązuje się już tak łatwo w późniejszym wieku. Oczywiście były okresy, że mniej się kontaktowałyśmy, ale zawsze wiedziałam, że mogę wykręcić numer... i usłyszę Jej przyjazny głos. Mam nadzieję, ze Ona to samo myśli o mnie.

Od czasu jak zaczęłam pisać wiersze, poniekąd przeniosłam się z powrotem do Polski. Myślę i piszę po polsku, na moim biurku leżą słowniki polskie... Nawet gdy pisałam o wiośnie to wtedy, gdy w Polsce była wiosna, u nas w Australii była wtedy jesień.

Ostatnio myślami wracam do okresu dzieciństwa, młodości. To są moje ucieczki od codziennych spraw, to są moje powroty do Polski.

Na zakończenie – jakie są Pani plany na przeszłość – te osobiste i te twórcze?

– Moje osobiste plany – chciałabym więcej pojeździć po Australii, bo dotychczas nie miałam na to czasu. Twórcze plany na przyszłość: chciałabym wydać tomik z moimi wierszami. I… chciałabym zapisać moje refleksje, przeżycia emigracyjne.

Dziękuję za rozmowę i życzę Pani spełnienia życzeń.

Wywiad przeprowadziła Jurata Bogna Serafińska

Warszawa, listopad 2007 r.

Zdjęcia: Milo Sekler


Przeczytaj:


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011