Pod koniec kwietnia 2003 (jakies 4
tygodnie temu), Krzysztof udzielil wywiadu, w Polskim Radio
Adelaide. Tam uslyszalem Jego wiersz, pt.
"Poludniowoaustralijska jesien". Jakze ladnie ujal te
polskie, jesienne tesknoty, w odwroconej o 180 stopni,
australijskiej rzeczywistosci, z jej egzotycznymi
rekwizytami.
Niedlugo potem poznalismy sie. Dzieki temu uzyskalem pozwolenie Autora na
publikacje kilku z jego wierszy, a nastepnie szkicow o
literaturze australijskiej.
Notka o autorze
Krzysztof
Deja od 20 lat mieszka w Australii.
Z zawodu
inżynier – projektuje pojazdy pancerne i inne środki
transportu.
Z
zamiłowania zajmuje się literaturą. Jego wiersze ukazywały
się w Polsce i w pismach polonijnych, jak również na
internecie. Parę z nich przedstawiono na antenie Radia SBS
jak rownież Radia Adelaide.
Dotychczas,
opracował kilka szkiców literackich na temat literatury
australijskiej. Ostatnio pisze felietony, cyklicznie
ukazujące się na łamach tygodnika „Express Wieczorny-Kulisy
Tygodnia” wydawanego w Australii i Nowej Zelandii.
|
|
LIRYKI
KRZYSZTOF
Poludniowoaustralijska jesien
Terra Nova
Na
poludniu swiata
Skargi
Limeryki i humoreski >>
ZOBACZ TEZ
blog -
Dzienniki Poranne
Felietony
z Oz
|
Południowoaustralijska
jesień |
Jesień z powojem
wiją się leniwie,
nie pójdziemy już
popływać w oceanie.
Słońce się kładzie wcześniej
to już kwiecień
jarzębinowe krzewy
rażą płomieniami,
i bugenwilla
rozkwita ogniście.
Noc chłodną rosę rozpościera
tureckie łaźnie odpłynęły
z babim latem,
niezmienny błękit ustąpił
malarskości nieba,
na spacer
trzeba będzie wziąć parasol.
Skostniałe krzewy
pobłogosławi ulewa,
znów zasmakuje
porto słodki zapach.
Malarz pociągnie pędzlem
płowe gruntu żółcie
na zielenie przerobi,
przeciągnie po drzewach
niektóre ozłoci
albo podczerwieni.
Grzybowe zbiory
można zacząć w lesie….
Tak to już jesień…
KRZYSZTOF DEJA
APR 2000
powrot
do gory
|
Terra Nova |
Ziemio,
krwi zastygłej
barwniku,
twoje bruzdy
koleiną
nigdy nie były.
Strzeleckiego
Sturta i Stuarta
butem
oznakowanaś.
Twoje łono
spękane,
soczystej zieleni
nigdy nie rodziłaś.
Oazą słonej wody
witasz,
skrząca fatamorgana
pejzażu srogiej zimy.
Niewielu tyś matką,
cienia skąpisz,
zuchwałość
niszczysz bezlitośnie.
Bogataś ty w przestrzeń
a drogowskazów
nie stawiasz.
Jakże ciężko
cię zrozumieć.
Krzysztof Deja
październik 2000
powrot
do gory
|
Na południu
świata |
Błyska samarytanin harleyowskim niklem
kapłan przygląda się z boku
nad miastem wisi chmura kurzu
pet Malboro tli się na chodniku,
plac zabaw okupuje siódemka urwisów
choć z wiekiem rozsądek przejawia,
płynie truck za truckiem
karawany dromaderów miraż,
brodaty ojciec w jarmułce
pismo czyta na ławce, dzieciarnię
wzrokiem czujnym omiata.
W miejskim autobusie wiezie aborygen
kiełbasy i piwa aromat
a wibrująca przestrzeń aż gardło parzy
zmartwychwstają skostniałe drzewa
różowoszarym szaleństwem przelotów,
na bezludnych dzielnicach cisza
wraca mały lama z modłów
tylko mewy
wrzaskliwie ucztują w Macdonaldzie
młodzież w mundurkach z kolonialnego wieku
wyległa na ulice - jest 31°,
sączy się nektar eukaliptusów
harde sroki nie ustąpią drogi
be careful – ktoś do
kogoś woła
no worries, mate - odpowiada drugi.
Przemijają obrazy z Gallipoli
i szczury Tobruku giną,
brzemienne huraganu w Darwin skutki
tak i Bali wczasów horror
- dzieje kraju się tworzą
tu na południu świata
wszystko jest ważne
- tu
historia młoda.
powrot
do gory
|
Skargi |
Prawa półkula mnie boli
mój fioł zmarniał
doszczętnie
iluzoryczne amory
skrzydłem falują
ponętnie.
Trwać w tym obłędnym
amoku
z zamiarem życia w
podziemiu
i słyszeć głosy: -
prorokuj !
- dlaczego właśnie ja,
czemu?!
Usta chcą śpiewać -
skowyczą
ciało w aurorze ognistej,
niech oni na mnie nie
liczą,
nie wcielę się dziś w
mefistę.
Rogowa tkanka na czole
rozum mi bardzo uwiera,
ze strachem wyjdę na pole
chochoła postać
przybierać.
Wstąpię na szczyt
ziguratu
zatrwoży was wieść
hiobowa
fatum prorokuję światu,
później - bo pęka mi
głowa.
Te ciągłe zgrzyty za
uchem
mózgu samoskaleczenie
i przymus, traktować
śrutem
wsze pozaziemskie
stworzenia.
Zwą mnie niespokojną
duszą,
wrażliwą jak u poety,
bajerem mnie nie poruszą
ni me szatańskie zalety.
Krzysztof Deja
kwiecień 2002
powrot
do gory
|