Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Królowa pracy

październik 2007

Jurata Bogna Serafińska: – Wiem, że nie mogę robić wszystkiego – po prostu doba ma za mało godzin


Jurata Bogna Serafińska

Ależ ma Pani piękne i oryginalne imię: Jurata!

– Dziękuję za miłe słowa. Mam trzy imiona – Jurata Bogna Anna. Wszystkie trzy wybrał dla mnie mój Ojciec. Według legendy litewskiej Jurata była królową Bałtyku, córką Perkuna. Ojciec interesował się legendami bałtyckimi i dał mi pierwsze imię na cześć bogini Bałtyku.

Sądząc po Pani twórczości, jest Pani prawdziwą królową pracy. Wiersze, opowiadania, eseje, felietony publicystyczne, bajki dla dzieci...

– Tak, rzeczywiście piszę dużo. Moje utwory są drukowane na łamach prawie czterdziestu pism i portali polskich i polonijnych w USA, Kanadzie, Anglii i Australii oraz w licznych antologiach, almanachach, albumach i katalogach.

Wydałam szereg tomików poetyckich, trzy książeczki dla dzieci, tomik opowiadań i powieść. Dwie moje ostatnie książki (powieść „Orbita światła” i bajeczki dla dzieci „Uczony kot i psia parada”) zostały wydane w 2007 roku w polonijnym wydawnictwie „DSP” w Chicago i są dostępne w „Amazon”.

Ufff... Dziękuję więc, że znalazła Pani czas na współpracę z „Przeglądem Australijskim” redagowanym w Adelaide. Skąd zainteresowanie także tematyką australijską?

– Nie będę wymyślać nadzwyczajnej legendy. Po prostu robiłam szereg wywiadów z Leszkiem Szymańskim. Po Indiach i Filipinach przyszedł czas na Australię. Kiedy ukończyłam wywiad australijski, doszłam do wniosku, że jest ciekawszy od pozostałych, poza tym udało mi się dostać od Leszka Szymańskiego stare zdjęcia. Pomyślałam, że ten materiał ma wartość dokumentu – to utrwalony obraz Australii i Polonii Australijskiej sprzed pół wieku. Chciałam, aby taki materiał znalazł się w dobrym miejscu i został należycie oceniony i zabezpieczony, żeby nie przepadł. Zaczęłam przeszukiwać Internet aby znaleźć jakiś poważny polski ośrodek kultury australijskiej. W ten sposób dotarłam do portalu australink.pl i do „Przeglądu Australijskiego”. Poznałam pana Stana Guzińskiego i Panią też, z czego się bardzo cieszę.

Dziękuję w imieniu Stana i moim. Jeśli chodzi o wywiady z tematyką australijską, to na razie na łamach „Przeglądu Australijskiego” ukazały się dwa. Z panami Leszkiem Szymańskim i Jerzym Boberskim...

– Przyznam się, że mam pewne plany co do następnych wywiadów o tematyce australijskiej, ale na razie jeszcze nie wiem czy ewentualni rozmówcy zgodzą się na rozmowę i co z tego wyniknie.

Przyznaję, że Stana Guzińskiego i mnie mocno zaintrygowała australijska twórczość dr Leszka Szymańskiego.

– Poprosiłam Leszka Szymańskiego o trochę szczegółów na temat jego australijskiej twórczości. Odpisał mi, że z jego opowiadań z tłem australijskim ma po polsku tylko „On The Wallaby Track” („Na kangurzym szlaku”), chyba z pięćdziesiąt stron maszynopisu. Jego inne opowiadania są rozproszone w „Wiadomościach” (Londyn - Grydzewski), w „Kronice” i w „Dzienniku”. Pełny komplet jego dzieł jest najprawdopodobniej w Bibliotece Narodowej w Canberze. Leszek Szymański włożył ogromny wysiłek w napisanie biografii Strzeleckiego. Praca na ten temat liczy sobie kilkaset stron maszynopisu, a do tego pisarz zgromadził bardzo wiele dokumentów i listów pisanych archaiczną angielszczyzną. Jeśli chodzi o Strzeleckiego – został napisany po angielsku – ponieważ autor brał pod uwagę fakt, że największy rynek „zbytu” jest w Australii, następnie w Irlandii i USA. Strzelecki był postacią międzynarodową, książka ma wielką wartość naukowo-historyczną, jest pisana tak, by zainteresować czytelnika. Są w niej romans, przygody, podróże, awantury i odkrycia, a wszystko to oparte na solidnych faktach historycznych!

Leszek Szymański jest też autorem Monografii o Kazimierzu Pułaskim w Ameryce. Jest to również praca ściśle naukowo-historyczna, ale zawiera wiele rewelacji i nieznanych dokumentów, dzięki czemu może zainteresować także tzw. „przeciętnego czytelnika”.

Niestety, do dzisiejszego dnia nie przetłumaczono na język polski anglojęzycznych dzieł Leszka Szymańskiego Ten fakt jest przez niego odbierany jako brak zainteresowania rodaków. Nie jest to miłe dla wybitnego pisarza.

A może Pan Szymański nie ma racji? Może wspólnie uda nam się ocalić od zapomnienia jego twórczość? Wszak nasz Portal jest bardzo pojemny!

Myślę, że to byłaby wspaniała sprawa.

A tymczasem naszym Czytelnikom chciałabym zaprezentować Pani „australijskie” wiersze o kocie, kangurze, dziobaku...

– Pan Stan Guziński napisał mi, że potrzebuje utworów o tematyce australijskiej, Pod wpływem tego listu zaczęły mi się „same” pisać wiersze o zwierzakach – kocie, kangurze i dziobaku. To był taki impuls – tak jakbym te scenki zobaczyła i pozostało tylko zapisać. Taki nieodparty impuls zdarza mi się zawsze w przypadku wierszy. Piszę wtedy od razu – bez względu na porę dnia. Wymyśliłam sobie, że to mogłoby być drukowane w odcinkach i napisałam na razie trzy. To, że pasowałyby rysuneczki, też wymyśliłam. Rysuję raczej amatorsko, chociaż do mojej książeczki „Uczony Kot i psia parada” sama zrobiłam ilustracje.

Czy kot jest Pani ulubionym zwierzęciem?

– Przez ostatnich piętnaście lat miałam w domu przyjaciela. To był kot Borys. Był ze mną w dobrych i złych czasach, pomagał mi znieść ciężkie chwile, kiedy nadeszły. Stał się też postacią literacką. Jest bohaterem wielu moich wierszy i bajek. Występuje jako narrator w niektórych rozdziałach mojej powieści „Orbita światła”.

Dotychczas pisałam wiele o kotach, n.p. cykl prozą „Konsultacje Profesora (kota) Borysa” był drukowany w miesięczniku „Kocie Sprawy” i teraz miesięcznik ten zamówił ciąg dalszy „Konsultacji...”.

Jak Pani na to wszystko znajduje czas?

– Właściwie nie robię poza pisaniem niczego, co nie jest absolutnie konieczne. Zdarza moi się zapomnieć o porze obiadu albo o tym, że jest już po północy i należałoby iść spać. Odczuwam stale nie tylko chęć ale wręcz przymus pisania. Tak jest już od ponad pięciu lat. Przedtem prowadziłam zupełnie inne życie. Nagle wszystko się zmieniło, a przede wszystkim hierarchia ważnych dla mnie spraw.

Która z form różnorodnej twórczości odpowiada Pani najbardziej i dlaczego?

– Początkowo pisałam wyłącznie wiersze. Tak było przez dwa lata. Pewien znany pisarz zachęcił mnie do pisania prozą. Spróbowałam. Najpierw to były eseje literackie, potem felietony, opowiadania i powieść. Jednocześnie pisałam cały czas wiersze i bajki dla dzieci. Na początku bieżącego roku postanowiłam przeprowadzić wywiady z kilkoma ciekawymi osobami. Nie skończyło się na kilku. Opublikowałam do tej pory trzydzieści dziewięć wywiadów.

Na razie nie umiem zdecydować, co wybrać, Wiem, że nie mogę robić wszystkiego – po prostu doba ma za mało godzin.

Dziękuję za rozmowę.

Lidia Mikołajewska


Przeczytaj:

„O kocie, kangurze i dziobaku, czyli... Wiersze nie tylko dla dzieci z kangurem w tle”

Autorka wierszy i rysunków: Jurata Bogna Serafińska


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011