Przegląd Australijski
Image Map

Strona
główna
Australia
z oddali
Świat Tubylców
Australijskich
Wędrówki
kulinarne
Piórem,
Pędzlem i...
„Panorama”
- miesięcznik
Ostatnia aktualizacja: 29.12.2012

Eliza (9)

Przegląd Australijski, październik 2007

Drukujemy opowiadanie Oli Szyr z Canberry zatytułowane „Eliza”. To imię dziewczyny, która wspomina Oli swoje perypetie w pierwszych dniach, tygodniach i latach pobytu w Australii. Ponad dwadzieścia lat temu do Australii przybyła wielka rzesza Polaków, tzw. solidarnościowa emigracja. Oto odcinek dziewiąty.

Powrót do odcinka pierwszego

Powrót do odcinka drugiego

Powrót do odcinka trzeciego

Powrót do odcinka czwartego

Powrót do odcinka piątego

Powrót do odcinka szóstego

Powrót do odcinka siódmego

Powrót do odcinka ósmego


Podróż w... paczce

– Któregoś dnia znów spotkałam się z Jolą, moją “kawiarnianą” koleżanką. Chwaliła się swoimi australijskim podróżami. Gdzież ona nie była! Zna Darwin – stolicę Północnego Terytorium, i Brisbane – stolicę Qeensland, i Adelaide – stolicę Południowej Australii oraz wiele innych ciekawych miejsc. Godzinami potrafiła opowiadać o cudeńkach australijskiej flory i fauny, o przepięknych zakątkach Australii.

Jola pracuje w Sydney jako specjalistka od komputerów. Jej mąż jest również komputerowcem. Wprawdzie w Australii nigdy się do kieszeni nikomu nie zagląda, bo to szczyt niegrzeczności, więc powiem tylko, że mają się finansowo całkiem, całkiem…

– A ty Eliza, gdzie byłaś, co widziałaś? – niespodziewanie zapytała. I co miałam jej odpowiedzieć? Że w porównaniu z nią niewiele widziałam? Wtedy przyszło mi do głowy wspomnienie polskiej podróży w... paczce. Tobie, Ola, też ją dziś opowiem.

– Kiedy ja i moja siostra byłyśmy małymi dziećmi, najbardziej interesującym wydarzeniem była dla nas wakacyjna podróż z rodzinnej Warszawy do dziadków w Poznaniu. To osiem godzin jazdy pociągiem. Pamiętam, że zawsze z niecierpliwością wyczekiwałyśmy tych wakacji.

Bawiłyśmy się tam w ogrodzie, zrywałyśmy polne kwiaty, plotłyśmy wianki. Pies, czarno-biały Bryś, towarzyszył nam w spacerach. Wieczorami słuchałyśmy opowiadań babci o starych, dobrych czasach. Urodziła się na wschodzie, w starej, ziemiańskiej rodzinie. Opowiadała o wielkim ogrodzie, o alejach wysadzanych orzechami włoskimi, które prowadziły do uroczego domu, o stawach z karasiami….

Na te wizyty u dziadków było nas stać, zawsze znalazły się pieniądze na podróż, bo ojciec, jako inżynier, nieźle zarabiał. Ale tego pamiętnego roku, na kilka miesięcy przed wakacjami, zachorował. Rak krtani! Nie było ratunku. Ja miałam wtedy osiem lat, siostra sześć.

Dla naszej matki nastały ciężkie czasy. Na kilka dni przed szkolnymi wakacjami mama przekazała nam złą wiadomość: – nie będziecie mogły w tym roku pojechać do dziadków, nie mam pieniędzy na podróż.

Byłyśmy z siostrą zrozpaczone, płakałyśmy. Mnie było szczególnie smutno, bo z dziadkami byłam silnie związana emocjonalnie. Może dlatego właśnie po chwili zaproponowałam, by w zamian nas wysłać im paczkę, w której znajdą się czekoladki i nasze fotografie.

Mama zamyśliła się… Nagle pokraśniała i podekscytowana zgodziła się na paczkę, ale bez czekoladek i fotografii! – A co będzie – zapytała – jeśli zawinę każdą z was w brązowy papier i nadam na pociąg jako paczkę?

Musisz przyznać, że mama miała poczucie humoru… Ale tym razem wcale nie żartowała.

We trzy poszłyśmy do pobliskiego sklepu i kupiłyśmy dużą rolkę brązowego papieru do paczek oraz sznurek.

Następnego wieczoru, pierwszego dnia szkolnych wakacji, mama zdecydowała, że właśnie nadszedł czas, aby wysłać paczki. Nasze ubrania spakowała do plecaków. Na drogę wzięłyśmy też parę poduszek i kocyki. Kiedy przyjechałyśmy na stację był już późny wieczór, ale widny, bo to przecież był lipiec, gdy dni są długie i ciepłe.

Weszłyśmy do przedziału i mama powiedziała pasażerom mniej więcej tak: – jestem wdową, a to są moje dwie córki. Nie mam wystarczająco dużo pieniędzy, by wysłać je do dziadków. Proszę, pomóżcie ułożyć je na bagażowej półce oraz przykryć tym brązowym papierem, aby wyglądały jak paczki.

Ludzie popatrzyli na siebie i w przedziale zaległa cisza…

Wtem wstało dwóch silnych mężczyzn i z łatwością unieśli nas na bagażowe półki. Poduszki podłożyli nam pod głowy, przykryli kocykiem, a na to położyli papier, przewiązali sznurkiem, ale lekko. Plecaczki ułożyli w nogach. Mama wyrwała w papierze małe dziurki, by łatwiej się nam oddychało.

– Mamo, dobiegł mnie głos siostry z paczki, boję się!

– Nic się nie bój i nie martw dziecko, Bóg czuwa nad nami.

– Niech się pani nie martwi – odezwał się jeden z mężczyzn – dziewczynki są bezpieczne. Pozostali pasażerowie przytaknęli kiwając głowami.

Rytm pociągu zamknął nam oczy i zapadłyśmy w niespokojny sen. Zbliżała się północ, zbudził mnie głos otwieranych drzwi.

– Bilety proszę… to konduktor. Bałam się, że pasażerowie lub my same zdradzimy się. W ciemności migała jego zapalona latarka, gdy przyglądał sie papierowym paczkom.

Po chwili konduktor opuścił przedział. Ufff... poczyłyśmy się z siostrą bezpieczne.

Obudziłam się nad ranem. Pociąg zbliżał się do Poznania. Podczas snu brązowy papier, który mnie i siostrę okrywał, obsunął się z nas i chyba ktoś go zdjął. Leżałyśmy na półce “gołe”, bez papieru.

Nagle wysoka i elegancka pani siedząca przy oknie wykrzyknęła, wskazując mokrą plamę na swej spódnicy. – Ja nie wiem, proszę pani, pewnie to deszcz, siedzi pani blisko okna. Byłam przestraszona. – Nie!!! – Wrzasnęła, to są siki twojej siostry, przecież ona śpi nade mną! Obudź ją i marsz do ubikacji!

Nie chciało mi się wstawać, ale jej wrzask podziałał jak kubeł zimnej wody.

Wyszłyśmy z przedziału i prosto do toalety. Po powrocie okazało się, że pociąg zatrzymał się na poznańskim peronie i zdenerwowana pani już wysiadła.

Wpadłyśmy z pociagu prosto w ramiona naszych dziadków. Uściski, całusy, opowieści...

Miałyśmy z siostrą wspaniałe niezapomniane wakacje, o których będę wnukom opowiadać!

Skończyłam swą opowieść, a Jola siedziała i milczała. Nawet herbaty z filiżanki nie dopiła...


Wspomnienia Elizy spisała Ola Szyr


Poleć ten artykuł znajomemu | zobacz co słychać na forum
Copyright © Przegląd Australijski 2004-2011